Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sześć malutkich dzików znalazło schronienie w "Arce Noego"

Grzegorz Bryszewski [email protected]
Antoni Grunholc, właściciel gospodarstwa o nazwie Arka Noego: – Locha spojrzała na mnie, jakby chciała mi powiedzieć, żebym zaopiekował się jej potomstwem. Zrobię to i zaopiekuję się zwierzakami.
Antoni Grunholc, właściciel gospodarstwa o nazwie Arka Noego: – Locha spojrzała na mnie, jakby chciała mi powiedzieć, żebym zaopiekował się jej potomstwem. Zrobię to i zaopiekuję się zwierzakami. Grzegorz Sojda
Sześć malutkich dzików znalazło schronienie w gospodarstwie agroturystycznym "Arka Noego" w Charbrowie. Ich matka potrącona przez auto ostatkiem sił dotarła na podwórko i zmarła.

Od ubiegłego roku gościem obiektu była samica dzika, która pewnego dnia przyszła z lasu. Potem wracała z wizytami w nieregularnych odstępach czasu.

- To był bardzo przyjazny zwierzak, który czasem elegancko doczepiał się do koryta, gdzie karmiłem moje świnie wietnamskie - opowiada Antoni Grunholc, właściciel gospodarstwa. - Potem zaprzyjaźniła się z moim psem rasy bokser i przez jakiś czas zwierzaki wszystko robiły razem. Spały nawet razem i włóczyły się po polach. Ta locha bawiła się nawet z turystami, którzy mnie odwiedzali.

Dzik był zaprzyjaźniony także z innymi okolicznymi mieszkańcami, którzy go dokarmiali. Ostatnie miesiące locha z Charbrowa spędziła jednak w swoich naturalnym środowisku, czyli w lesie. Gdy teraz pojawiła się ponownie na podwórku pana Antoniego, doszła tam ostatkiem sił.

- Zwierzak został prawdopodobnie potrącony przez samochód. Zmarł kilka minut później na moim podwórku. Przy niej stały zdezorientowane małe dziki. To było tak, jakby locha chciała mi powiedzieć "zaopiekuj się moim potomstwem" - mówi wzruszony mieszkaniec Charbrowa.

- Dziki mają dobrą pamięć. Dobrze wiedzą, jak trafić ponownie tam, gdzie mogą znaleźć pożywienie - komentuje Andrzej Gutowski z działu ssaków kopytnych w zoo w Gdańsku-Oliwie.
Pan Antoni postanowił nie zawieść nadziei zaprzyjaźnionego zwierzaka.

- W spisie powszechnym będziemy wpisywali wyznanie. Ja wpiszę "katolickie", a to zobowiązuje. Mam na myśli piąte przykazanie, które mówi "nie zabijaj" - tłumaczy swoją decyzję mieszkaniec Charbrowa. Małe dziki mieszkają w zagrodzie pana Antoniego i są karmione krowim mlekiem.

- O sytuacji powiadomiłem lokalnych myśliwych i leśników. Wiem, że legalna hodowla dzików wymaga specjalnej zgody, inaczej jest traktowana jako kłusownictwo. W moim przypadku ma miejsce jednak opieka nad zwierzakami, a nie ich hodowla do celów komercyjnych - mówi Antoni Grunholc.

Mieszkaniec Charbrowa chce przez jakiś czas zajmować się małymi dzikami, potem wypuścić je na wolność. Czy to się może udać?

Andrzej Gutowski podkreśla, że nie zna przypadku, gdy "udomowione" dziki po wypuszczeniu mogły samodzielnie poradzić sobie ze znajdowaniem pożywienia w lesie.

- To skomplikowana sprawa, bo z jednej strony mamy do czynienia z dobrym sercem, a z drugiej strony z dzikim zwierzęciem - mówi przedstawiciel ogrodu zoologicznego w Gdańsku-Oliwie.

- Znam natomiast sytuacje, gdy leśnicy otrzymywali pozwolenia na trzymanie dzików w swoich posesjach. Potem taki zwierzak mógł osiągać znaczne rozmiary i 150 kilo żywej wagi i pojawiały się kłopoty. Bo zwierzę przyzwyczajone do kontaktów z ludźmi mogło spokojnie chodzić po jezdni. Moim zdaniem najlepsze rozwiązanie to przekazanie zwierzaków do profesjonalnego ośrodka, gdzie będą mogły nauczyć się samodzielnego życia w lesie.

O dzikach na posesji pana Antoniego wie już Nadleśnictwo Lębork.

- Rozważamy dwa rozwiązania. Albo przez jakiś czas zwierzaki będą żyły w Charbrowie, a łowczy pokryje część kosztów karmy, albo przekażemy je do ośrodka w Wejherowie, gdzie trafiają "udomowione" zwierzaki - mówi Jan Dominiecki, nadleśniczy w Nadleśnictwie Lębork.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza