Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Takiej afery bankowej na Kociewiu jeszcze nie było. Łatwowierność, manipulacja, ludzkie dramaty

Andrzej Gurba
Andrzej Gurba
Afera bankowa na Kociewiu. Ponad 50 pokrzywdzonych,  szkoda w łącznej wysokości około 5 mln zł, zarzuty dla pięciorga byłych pracowników banków. To jednak nie wszystko. Pokrzywdzonych może być nawet 100 osób, szkoda też urośnie. Zarzuty może usłyszeć kolejnych kilka osób.
Afera bankowa na Kociewiu. Ponad 50 pokrzywdzonych, szkoda w łącznej wysokości około 5 mln zł, zarzuty dla pięciorga byłych pracowników banków. To jednak nie wszystko. Pokrzywdzonych może być nawet 100 osób, szkoda też urośnie. Zarzuty może usłyszeć kolejnych kilka osób. Archiwum Polska Press
Takiej afery bankowej na Kociewiu jeszcze nie było. Ponad 50 pokrzywdzonych, szkoda w łącznej wysokości około 5 mln zł, zarzuty dla pięciorga byłych pracowników banków. To jednak nie wszystko. Pokrzywdzonych może być nawet 100 osób, szkoda też urośnie. Zarzuty może usłyszeć kolejnych kilka osób.

Spis treści

Bankowe oszustwa na Kociewiu. Każdy przypadek to ludzki dramat

Jako pierwsi napisaliśmy o sprawie w sierpniu 2023 r. na łamach "Dziennika Bałtyckiego". Od tego czasu przybyło poszkodowanych, urosła też szkoda. Spotkaliśmy się z kolejnymi mieszkańcami Tczewa i okolicznych miejscowości. Każda opowieść to ludzki dramat. Nasi czytelnicy zaufali pracownikom banków i zostali oszukani. Niestety, sami też nie są bez winy, bo dali się wciągnąć w nieformalne działania. Jak mówią, chcieli pomóc wykonać pracownikom banków sprzedażowy plan (udzielanie kredytów i pożyczek). Mieli też zarobić.

Bankowe śledztwo przedłużone do końca stycznia 2024 r.

Prokuratura Rejonowa w Tczewie prowadzi śledztwo od pół roku i jego końca nie widać.

- Okres śledztwa został przedłużony do 31 stycznia 2024 r. Śledztwo jest wielowątkowe i ma charakter rozwojowy, wobec czego obecnie nie można wskazać terminu jego zakończenia - informuje nas Mariusz Duszyński, prokurator Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

Zarzuty oszustwa do tej pory usłyszało 5 osób. Podejrzane Karolina N. i Justyna Ch. są tymczasowo aresztowane od kilku miesięcy (areszt jest orzeczony do 20 stycznia 2024 r.). Wobec 3 kolejnych podejrzanych są stosowane wolnościowe środki zapobiegawcze w postaci dozoru policji, poręczeń majątkowych oraz zakazu opuszczania kraju.

Z naszych ustaleń wynika, że przestępczy proceder trwał kilka lat. Główną rolę odgrywały w nim dwie aresztowane pracownice jednego z banków w Tczewie.

Jak wyglądał bankowy przestępczy proceder?

Pracownice banku łowiły ofiary zaprzyjaźniając się z nimi. Ofiarami byli także ich wieloletni znajomi, a nawet członkowie ich rodzin. Niemal wszyscy wcześniej byli klientami banków, a więc nie było problemu z dostępem do ich historii kredytowych.

Pracownice banku proponowały obecnym poszkodowanym wzięcie kredytów i pożyczek, aby - jak mówiły - mogły wykonać swoje plany sprzedażowe. Pieniądze z kredytów trafiały do nich. Klienci mieli na tym nieco zarobić, bo pracownice banku obiecały pewny zysk poprzez inwestycje m.in. w waluty. I oczywiście zobowiązywały się także do spłacenia rat. Po podpisaniu umów przez klientów, pieniądze trafiały do pracownic banku, często z ręki do ręki bez żadnego pokwitowania.

Na początku bankowy interes kręcił się. Później przyszły problemy

Na początku interes kręcił się. Raty były spłacane, część obecnych poszkodowanych miała niewielkie pieniądze ekstra. Te same osoby, na prośbę pracownic banku, zawierały kolejne umowy kredytowe, w zasadzie poza wszelkimi procedurami. Nikt specjalnie nie przejmował się zdolnością kredytową. Z informacji przekazanych przez poszkodowanych wynika, że fałszowano m.in. dane o zatrudnieniu.

W końcu ten "misterny" bankowy plan zaczął się sypać. Raty przestały być spłacane, nie było dodatkowych zysków. Pracownice banku zaczęły proponować kolejne umowy kredytowe, aby tym razem "ratować sytuację". Wymyślały przy tym historie o konieczności zapłacenia podatków albo należności do urzędu skarbowego.

Obecnie jest 50 poszkodowanych, ale będzie ich więcej. Szkoda też urośnie

Policja i prokuratura ustaliły do tej pory 50 pokrzywdzonych (nie wszyscy zostali już przesłuchani). Łączna wartość szkody wynosi około 5 mln złotych, ale jak mówi prokurator Mariusz Duszyński, liczba pokrzywdzonych ulegnie zmianie z uwagi na to, że do sprawy w dalszym ciągu zgłaszają się kolejne osoby, które mogły zostać pokrzywdzone działaniem podejrzanych. Z naszych informacji wynika, że poszkodowanych może być około 100 osób, a więc i łączna szkoda urośnie o kilka milionów złotych.

Bankowa afera. Oddajmy teraz głos poszkodowanym (imiona zostały zmienione)

- Poznałam te dziewczyny w banku. Były bardzo przyjazne, miłe. Zaprzyjaźniłyśmy się. Nie wierzyłam, że mogą mnie oszukać. Jestem kłębkiem nerwów. Z tego powodu kilka tygodni spędziłam w szpitalu. Mam rentę jako osoba niepełnosprawna. Komornik wszedł mi już na konto. Za ich namową podpisałam kilka umów z różnymi bankami. One we wszystkim pośredniczyły. Kazały mi kłamać, że pracuję. Dostałam pieniądze i zaraz im oddałam do ręki. Na początku spłacały moje raty i dostałam trochę pieniędzy ekstra. Później już nie spłacały. Zostałam oszukana na 200 tysięcy złotych - mówi Monika.

- W lipcu 2023 roku przyszła do mnie znajoma pracownica banku w Tczewie. Miałam u nich fundusz w wysokości 35 tysięcy złotych. Usłyszałam, że przynosi mi za mało zysku. Ona i jej koleżanka miały pomysł, aby zarobić więcej na handlu walutami. Chodziło o funty i jeny. Mówiła, żeby jeszcze wziąć kredyt, aby więcej zarobić. I potem kolejny. Podpisałam umowy. Część pieniędzy przekazałam im do ręki. Z nowego kredytu miał też być spłacony stary. Tak się nie stało. Podpisywałam dyspozycje wypłat, ale to one odbierały pieniądze. Ktoś inny musiał jeszcze z nimi współpracować. Moje straty to 300 tysięcy złotych - opowiada Dorota.

Pan Roman miał nieco inną motywację. Jak mówi, chciał pomóc członkini rodziny, która jest obecnie jedną z podejrzanych w tej sprawie.

- Pracowała w banku i zaproponowała, żebym wszedł w interes, aby zarobić. Powiedziałem, że nie mam żadnych oszczędności. Ona i jej koleżanka szybko zaproponowały mi kredyt. Ja miałem podpisać umowę, a one miały obracać pieniędzmi, abym zarobił. Ich zysk to wykonanie planu sprzedażowego. Wszyscy mieli być zadowoleni. Pierwszy kredyt był spłacany, wziąłem za ich namową kolejny. Udzielono mi go, choć nie miałem zdolności kredytowej. Potem były kolejne kredyty "na ratowanie sytuacji", bo niby miały problemy ze skarbówką i był jakiś podatek do zapłacenia. Moja strata to 200 tysięcy złotych. {b] Nie chce mi się wierzyć, że nikt z nadzoru w tych bankach, bo było ich kilka, nie wiedział, co się dzieje. [/b]Fałszowano dane o zatrudnieniu i zarobkach. Teraz przychodzą do mnie monity, listy od windykatorów. Mój prawnik złożył pismo do banku, aby ten umorzył kredyty w związku z oszustwem, bo bank powinien wziąć odpowiedzialność za swoich pracowników. Wszyscy mamy pretensje do banków, bo postępują z nami nieludzko. Ich pracownicy doprowadzili ludzi do ruiny, ale oni nawet nie chcą wstrzymać egzekucji - denerwuje się pan Roman.

- Znam te panie od siedmiu lat. Jedna przyszła do mnie do pracy i zapytała, czy nie pomogę im poprzez wzięcie kredytu, bo nie mają wykonanego planu sprzedażowego. Nie chciano ode mnie żadnych zaświadczeń. Powiedziałam, że nie mam zdolności kredytowej. One powiedziały, aby się tym nie martwić, bo wszystko załatwią. Zgodziłam się, one miały kredyt spłacać. I z pierwszym nie było problemu. Z drugim też nie. Z kolejnymi już tak. Jeździłam z nimi po różnych bankach. Później okazało się, że pracownice banku wzięły na moje konto chwilówki. Tych umów już nie podpisywałam. Z czasem zaczęły przychodzić monity. One mówiły, aby nie obierać tych ponagleń, że to straszaki, którymi nie należy się przejmować. Moja szkoda to 200 tysięcy złotych. W połowie 2023 roku komornik wszedł mi na pensję. Prosiłam bank, aby wstrzymał egzekucję, bo to oszustwo, ale to nic nie dało - opowiada Teresa.

- Jedna z pracownic banku zapytała, czy nie pomogę jej i koleżance wziąć kredytu, aby mogły wykonać plan i dostać premię. Zgodziłam się. Przekazałam im pieniądze. Po miesiącu oświadczyła mi, że kredyt jest już zamknięty. I poprosiła o podpisanie kolejnej umowy, ale w innym banku. Tam było już wszystko przygotowane. Nikt o nic mnie nie pytał. Podpisałam umowę i wyszłam. Kolejny raz tak samo. A nie miałam zdolności kredytowej. Te pieniądze miały być inwestowane przez pracownice banku. Część przekazałam im do ręki. Przez jakiś czas dostawałam bonusy. I te bonusy później mi zabrały pod pretekstem nowych finansowych inwestycji. Następnie zaczęłam dostawać sms o ratach, też z banków, o których nie miałam pojęcia. One mówiły, że to chwilowe. Później było jeszcze gorzej. Cały czas kręciły. Twierdziły, że mnie spłacą, że muszą sprzedać mieszkanie. Jedna z nich brała mnie na litość mówiąc, że zastawiła obrączkę, aby leki dziecku wykupić. Brały też na moje konto mniejsze pożyczki, o czym nie wiedziałam. Zostałam oszukana na 200 tysięcy złotych. Jestem człowiekiem starej daty. Zaufałam, bo to pracownice banku. Jedna z nich znała moją sytuację. Wiedziała, że poważnie choruję. Na początku była miła, ciepła, rozmawiałyśmy o życiu, dzieciach. Wzbudzała zaufanie. Niestety zawierzyłam kobiecie, która zniszczyła moje życie. Dostaję teraz mnóstwo monitów, pism. Czuję się nękana i bezsilna. Nie mam od nikogo pomocy, jestem samotna. Dlaczego banki nie wstrzymają egzekucji do czasu wyroku sądowego? Ja obecnie zarabiam 3,5 tys. zł , a raty kredytu wynoszą około 4,5 tys. zł. Z dokumentów kredytowych wynikało, że zarabiam 7 tys. zł, co nie było prawdą - mówi Marta.

Co mogą zrobić teraz osoby poszkodowane w aferze bankowej ?

Adwokat Sebastian Sawlewicz z Kancelarii Adwokackiej Cejrowski w Tczewie, który jest pełnomocnikiem jednego z pokrzywdzonych na wstępie mówi, aby do prokuratury zgłosiły się osoby, które się jeszcze nie ujawniły w tej sprawie. Co jeszcze?

- Osobom pokrzywdzonym polecam złożenie oświadczenia do prokuratury o zamiarze działania w charakterze oskarżyciela posiłkowego, co pozwoli tym osobom na branie czynnego udziału w sprawie, w tym np. składanie wniosków dowodowych. Ponadto każdy poszkodowany powinien złożyć wniosek o naprawienie szkody zgodnie z art. 46 § 1 k.k. lub orzeczenie nawiązki zgodnie z art. 46 § 2 k.k. z uwagi na szkodę wynikłą z zawarcia umów z bankiem i utraty środków pieniężnych. W sytuacji występowania przez bank o zwrot kredytów, czy pożyczek, przede wszystkim osoby takie powinny rozważyć złożenie oświadczeń o uchyleniu się od skutków prawnych oświadczenia o zawarciu umowy kredytu, jeśli podstępnie przez pracownika banku takie osoby zawarły umowy kredytu/pożyczki. Ważne, żeby osoby pokrzywdzone odbierały korespondencje z banków, czy sądów, żeby mogły w terminie reagować na wszelkie żądania i z nimi odpowiednio walczyć - mówi Sebastian Sawlewicz.

Za oszustwa grozi do 8 lat więzienia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Takiej afery bankowej na Kociewiu jeszcze nie było. Łatwowierność, manipulacja, ludzkie dramaty - Dziennik Bałtycki

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza