Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tylko jeden areszt za podpalenie aut lidera Naszego Słupska (wideo)

Aleksander Radomski
Zatrzymany Jurij M. nie przyznaje się do podpalenia samochodów Aleksandra Jacka.
Zatrzymany Jurij M. nie przyznaje się do podpalenia samochodów Aleksandra Jacka. Policja
W poniedziałek (18 marca) policja poinformowała o aresztowaniu Jurija M. Jest podejrzany o podpalenie aut szefa stowarzyszenia Nasz Słupsk. Nie przyznaje się. Mówi, że w czasie przestępstwa był gdzie indziej. Możliwe. Są na to zdjęcia.

Poszukiwany przez policję 41-letni Jurij M. wpadł w piątek podczas rutynowej kontroli drogowej. Dzień później słupski sąd zadecydował o dwumiesięcznym areszcie dla słupszczanina. Mężczyzna jest podejrzany o podpalenie dwóch aut należących do Aleksandra Jacka, słupskiego biznesmena i działacza stowarzyszenia Nasz Słupsk, które zorganizowało ostatnie referendum za odwołaniem Macieja Kobylińskiego z funkcji prezydenta miasta.

Przypomnijmy, że chodzi o zdarzenie z 9 kwietnia poprzedniego roku, kiedy to za pomocą koktajli Mołotowa wetkniętych w nadkola podpalono dwa auta na posesji przed domem Jacka. Auta spłonęły, a straty wyceniono na 95 tysięcy złotych. Śledz­two wszczęto dzień później z paragrafu mówiącego o umyś­lnym zniszczeniu mienia. Poszkodowany sugerował, że przestępstwo zostało zlecone przez "pewną opcję" i jego politycznych przeciwników.

- Nieprzerwanie od blisko roku w tej sprawie trwały ustalenia śledczych. Sprawdzano, kto odpowiada za to przestępstwo - informuje podkomisarz Robert Czerwiń­ski, rzecznik KMP w Słupsku.

- Badano wszelkie pojawiające się wątki. Kryminalni skrzętnie analizowali zebrane informacje, ustalali ewentualnych świadków, analizowali zabezpieczony materiał dowodowy oraz informacje mogące pomóc w ustaleniu sprawcy bądź sprawców pożaru.

Jak informuje prokurator Renata Krzaczek-Śniegocka, słupska prokuratura postawiła 41-letniemu mężczyźnie zarzut zniszczenia mienia. Jurij M. nie przyznał się. Wyjaśnił, że tego dnia nie było go na miejscu zdarzenia. Mężczyzna nie usłyszał za to zarzutów narażenia życia i zdrowia, bo opinia biegłego z zakresu pożarnictwa wykazała, że życie Jacka i jego rodziny nie było zagrożone.

Przeciwko M. śledczy mają mocny dowód. To ekspertyza biegłych z Laboratorium Kryminalistycznego KWP Gdańsk. Z naszych informacji wynika, że ślad odcisku palca Jurija M. udało się wyodrębnić na taśmie, którą oklejano butelki z łatwopalną substancją. Policja wpadła również na trop i wytypowała podejrzanego dzięki nagraniu z monitoringu na jednej ze stacji paliw w Słupsku, na której on i jego brat Czesław M. w dniu pożaru kupują cztery butelki denaturatu i trzy butelki płynnej podpałki do grilla. Takie właśnie butelki, które choć wywołały ogień, to same nie chciały spłonąć, znaleziono wetknięte w nadkola obu aut Aleksandra Jacka i na jego posesji przed domem. Prokuratura dysponuje też billingami, które potwierdzają, że Czesław M. 9 kwietnia, tak przed, jak i zaraz po zdarzeniu kontaktował się z bratem, a także kilkakrotnie z lokalnym biznesmenem Andrzejem O.

Zobacz także: Próbowano podpalić auta Aleksandra Jacka (zdjęcia, wideo)

Zdaniem prokuratury zebrany materiał dowodowy pozwala postawić zarzut tylko Jurijowi M. Tymczasem z naszych ustaleń wynika, że nie mógł działać sam i najprawdopodobniej w chwili podpalenia nie było go na miejscu zdarzenia. Ten regularnie uczęszczający na mecze Czarnych kibic tego wieczoru przed godziną 21 i tuż po (kiedy miało dojść do podpalenia), był w hali Gryfia. Potwierdza to nasze archiwum fotografii z meczu.

- Po prawie roku wracamy do punktu wyjścia - ocenia aresztowanie podejrzanego Aleksander Jacek. Dodajmy, że w grudniu ub. roku umorzono śledztwo z powodu niewykrycia sprawców. O niejasnym śledztwie, które zostało umorzone przeczytasz na gp24.pl po godzinie 12

- Mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że prokuratura nie zrobiła nic, aby wyjaśnić wszystkie wątki, choć policja odwaliła kawał dobrej roboty. Przecież już trzeciego dnia po zdarzeniu wytypowano podejrzanych. Wiem o tym, bo jako pokrzywdzony mam wgląd do akt. Zebrano ślady daktyloskopijne, które wskazywałyby, że w podpalenie zaangażowanych było kilka osób. Gdyby wszystko zrobiono jak należy, mielibyśmy i sprawców, i ich mocodawców - twierdzi Jacek i dodaje, że z zatrzymanym nic go nie łączy, ani interesy, ani znajomość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza