Miasto nakazało mu sprzątnąć kadłub z nabrzeża, ale on chce go uratować i zaoferować miastu jako eksponat.
"Janina" to drewniany kuter rybacki, wyprodukowany w Danii na początku lat 50. minionego wieku. Stawikowski sprowadził go do Ustki z zamiarem odrestaurowania i zarejestrowania jako jednostki do rejsów wędkarkich. Ale miał pecha. W lipcu 2010 roku podczas sztormu "Janina" zatonęła w usteckim porcie. Armator nadludzkim wysiłkiem zdołał wydobyć ją na nabrzeże, ale popadł w finansowe tarapaty. Widoki na odszkodowanie są marne, bo to on sam został uznany przez Izbe Morską pierwszej instancji w Gdyni winnym spowodowania nieszczęścia.
Do tego miasto obciążyło go bardzo wysoką opłatą za zajmowanie skomunalizowanego nabrzeża portowego i poleciło niezwłocznie uprzątnąć wrak jako element szpecący port. Nabrzeże ma być postrzątane przed początkiem długiego weekendu majowego, kiedy to w Ustce spodziewany jest pierwszy masowy "najazd" turystów.
Czytaj też: Baza Orlenu zostaje w usteckim porcie
Stawikowski początkowo chciał pociąć swój kuter na opał. Z zawodu i z pasji jest jednak szkutnikiem. Wpadł jednak na pomysł ocalenia drewnianej kontrukcji "Janiny". Uznał, że stara jednostka, w dodatku taka, która już dwa razy była na dnie, to świetny materiał na turystyczną atrakcję, przyciągającą ludzi zainteresowanych historią rybołówstwa i szkutnictwa do portu i stwarzającą portowy klimat, jak sprzed dziesięcioleci. Zaproponował przekazanie kutra miastu.
- Z jednej strony zerwałem już nawet poszycie, żeby pokazać wręgi - powiedział.
Burmistrz Jan Olech i Maciej Karaś już następnego dnia po naszej pierwszej publikacji o ofercie Stawikowskiego obejrzeli wrak. Po wizji lokalnej podchodzą do tej inicjatywy sceptycznie.
- Pomysł jest fajny, ale trochę jesteśmy nim zaskoczeni - powiedział Karaś, który od niedawna zarządza miejską częścią usteckiego portu. - Niestety, "Janina" jest już częściowo rozebrana i obawiam się, że stracona. My w każdym bądź razie nie mamy pieniędzy na załatanie dziur w drogach, a co dopiero na odtwarzanie rozsychającego się drewnianego kutra.
Karaś dodał jednak, że sama idea Stawikowskiego, aby na terenach portowych lub w ich pobliżu ustawić w charakterze eksponatów jeden lub nawet kilka starych jednostek, wycofanych z ekploatacji, jest warta przedyskutowania. Sam ma na oku wrak starego jachtu, który leży gdzieś w okolicach Ustki.
Czytaj też: Słowińska Grupa Rybacka sięgnie po pieniądze
- Jest też jeszcze wiele drewnianych kutrów rybackich, oddawanych przez rybaków do kasacji. Wiem, że niektóre z tych kontrukcji pochodzą jeszcze z lat czterdziestych - mówi Maciej Karaś.
- Ale tego nie można robić na chybcika. Najpierw trzeba znaleźć odpowiednie miejsce. Trzeba przy tym pamiętać, że port jako całość musi zacząć przynosić dochód i zarabiać na siebie.
Dziś Stawikowski podejmie próbę przekonania włodarzy Ustki i portu, aby jednak dać szansę "Janinie". W przypadku gdyby mu sie to nien udało, nie wyklucza, że zaproponuje przekazanie "Janiny" gdzie indziej, być może do Darłowa lub Łeby.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?