Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tylko u nas. Od „Ledy” się zaczęło. Dzieje Stoczni Ustka (część V. ZDJĘCIA)

Ireneusz Wojtkiewicz
Grudzień 1983 r., „Leda” cumująca przy nabrzeżu wyposażeniowym usteckiej stoczni
Grudzień 1983 r., „Leda” cumująca przy nabrzeżu wyposażeniowym usteckiej stoczni Ireneusz Wojtkiewicz
Było to wejście na kurs względnie pewny, chociaż przerywany spowolnieniami i postojami wskutek różnych trudności. Tak charakteryzują się kolejne opisywane przez nas dzieje usteckiej stoczni. Obejmują tym razem półmetek dekady lat 80. minionego wieku, gdy trawler i krewetkowiec „Leda” zapoczątkował budowę serii statków rybackich dla radzieckiego armatora.

Zaczęło się niezbyt pomyślnie, gdyż budowa „Ledy”, wpadła na kurs opóźnień związanych z wodowaniem kadłuba, jego wyposażeniem, próbami na morzu, przekazaniem armatorowi i podniesieniem jego bandery.

Kadłub tej prototypowej jednostki o długości niecałych 30 metrów zwodowano w listopadzie 1982 roku, a stępkę pod jego budowę położono dwa lata wcześniej. To się działo zaraz po okresie burzliwych rozważań nad dalszymi losami Stoczni Ustka. Przypominamy o tym min. w naszej publikacji z 7 grudnia 1983 r. pt. „Stocznia Ustka: Siedem na wodzie, jeden do prób, wiele do zaoferowania”.
„Leda” znajdowała się wtedy w końcowej fazie prac wyposażeniowych. Trwał wyścig z czasem, bo termin przekazania tego statku radzieckiemu armatorowi upływał 15 grudnia 1983 r. Tymczasem piętrzyły się problemy wynikające z niedoróbek konstrukcyjnych, nieterminowych dostaw armatorskich oraz ze sporej liczby zmian w wyposażeniu i budowie tej jednostki, których zażyczył sobie przyszły użytkownik. Był wymagający, wszystkiego doglądał osobiście. Poza tym „Leda” otwierała serię 26 tego typu statków rybackich dla radzieckiego armatora. Zawarty z nim kontrakt miał być zrealizowany do końca 1985 roku. Ponadto rok 1983 zaowocował budową i przekazaniem do eksploatacji krajowym armatorom 6 trawlerów oraz wielu jednostek z tworzyw sztucznych.

40 lat temu: prototyp idzie w morze

Obwieściliśmy to naszym czytelnikom 29 marca 1984 roku. Była to próba kilkugodzinna, wymagająca min. zainstalowania anten radiowych i odciążenia statku z balastu kadłuba w celach badawczych.

- Stoczniowcy sądzą, że sprostają dużym wymaganiom armatora i tym samym zakończy się ich ciężka próba, polegająca na zbudowaniu tego całkowicie nowego i skomplikowanego technicznie statku – napisaliśmy na tych łamach. - Następne tego typu statki będą – jak się sądzi – budowane łatwiej i szybciej. Tymczasem przy nabrzeżach stoczniowych cumuje10 kadłubów następnych trawlerów, będących w różnych fazach prac wyposażeniowych. Kadłub jedenastego statku jest przygotowany do wodowania. Przewiduje się, że po 20 kwietnia radziecki armator otrzyma drugi statek, a w czerwcu trzeci. W br. usteccy stoczniowcy zamierzają zbudować i przekazać armatorowi 8 lub 9 statków, łącznie ze spóźnioną o co najmniej kwartał „Ledą”.

Ponadto finalizowano program produkcyjny do 1990 roku, obejmujący oprócz trawlerów serię holowników redowo – portowych na wzór zbudowanej już i użytkowanej przez ustecką stocznię „Joli”. Planowano również poszerzenie oferty o statki – chłodnicowce, kolejne 20 trawlero – krewetkowce typu B-275 oraz łodzie z tworzyw sztucznych, w tym ratunkowe dla Bułgarii oraz typu B-90 zwane skiffami. Jakby tego było mało, to na dokładkę przyjęto zamówienie Urzędu Morskiego w Gdyni na pławy z tworzyw sztucznych do znakowania szlaków wodnych.

Uroczyste podniesienie bandery na prototypowym trawlero - krewetkowcu „Leda” odbyło się 5 kwietnia 1984 roku pod hasłem „Sław imię polskiego stoczniowca i radzieckiego marynarza”. Było to przekazanie załodze radzieckiego armatora pierwszego z serii 26 zbudowanych w usteckiej stoczni statków rybackich. Wszystko odbyło się z zachowaniem obowiązkowego wówczas ceremoniału.

Najpierw budowniczy statku Antoni Iwańczuk zameldował dyrektorowi naczelnemu Stoczni Ustka Ludwikowi Luli o gotowości przekazania statku. Na nabrzeżu licznie się zgromadziła załoga stoczniowców, przybyli przedstawiciele władz partyjnych z I sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego PZPR Edwardem Szydlikiem (poprzednio wieloletnim dyrektorem słupskiego „Famarolu” – przyp. autora) i konsulem generalnym ZSRR w Gdańsku Lwem Wachramiejewem. Przy dźwiękach hymnów polskiego i radzieckiego w wykonaniu stoczniowej orkiestry dętej dokonano ceremoniału opuszczenia bandery polskiej i podniesienia radzieckiej. Obowiązki matki chrzestnej „Ledy” spełniła Natalia Batowa, po czym statek odpłynął do swego macierzystego w Kaliningradzie.

„Leda” odpłynęła z usteckiej stoczni jako na wskroś nowoczesny statek rybacki o nośności 85 ton, posiadający bogate wyposażenie techniczne - poinformowaliśmy naszych czytelników 10 kwietnia 1984 roku w publikacji pt. „Leda i jej siostrzyce”. - Można go eksploatować zarówno w warunkach tropikalnych, jak i niemal arktycznych. Przystosowany jest do połowu ryb narzędziami dennymi i pelagicznymi, a także połowu krewetek. Napędza go 750-konny silnik „Sulzer-Cegielski”. Załogę stanowi 14 osób. Autonomiczność pływania wynosi 15 dni, przy czym jest to statek przystosowany do pobierania paliwa na pełnym morzu. Może pływać z maksymalną prędkością 10,7 węzła. Załodze pracę ułatwia wiele urządzeń mechanicznych. Jest również pojemna chłodnia mrożąca do temperatury minus 24 stopni C.

Powrót na kurs wysoką falą na którym ustecka stocznia już wcześniej bywała po pokonaniu gospodarczych, zwanych mieliznami kłopotów. Tym razem przypadło to na półmetek dekady lat 80. minionego stulecia. Panowała wtedy opinia, że Stocznia Ustka buduje statki rybackie wyłącznie na eksport do ZSRR i może być spokojna o swoją przyszłość.

Potwierdzono to podczas rekonesansu w stoczni w maju 1984 roku działaczy Komisji Morskiej Komitetu Centralnego PZPR. W ekonomicznym zwierciadle Stocznia Ustka nieźle się prezentowała, a rok 1984 odbił się jako okres szczególny dla własnych inwestycji. Trwająca 11 lat modernizacja zakładu została wreszcie zakończona. Ale perspektywa spłacania kredytów aż do końca 1991 roku nie była pocieszająca. W stoczni mówili, że ten haracz jest ciężki.

Ten temat towarzyszył także przygotowaniom usteckiej do obchodów swego 40-lecia, przypadającego w listopadzie 1985 roku. Równolegle trwały przygotowania mające na celu wykorzystanie rysujących się możliwości eksportu statków, kutrów i łodzi do drugiego obszaru płatniczego, a konkretnie do krajów rozwijających się: Libii i Angoli.

Pomimo ociągania się krajowych armatorów z ulokowaniem w usteckiej stoczni zamówień na 14 statków, trzeba się liczyć z możliwością rozpoczęcia w 1987 roku budowy serii tych jednostek – pisaliśmy 29 lipca 1985 roku w publikacji pt: „Gospodarka na półmetku. Stocznia Ustka na wysokiej fali”. - Na deskach konstruktorów i w pracowniach technologów rodzi się już nowy statek rybacki, podobny do znanego i eksploatowanego obecnie na Bałtyku trawlera typu B-410, lecz znacznie zmodernizowany.

Jeszcze większym optymizmem napawała rozmowa ze Zbigniewem Jędrzychowskim, przewodniczącym Rady Pracowniczej Stoczni Ustka: - Program eksportu na lata 1986 – 2005 jest już zatwierdzony i będzie realizowany w trzech etapach ze środków wypracowanych przez stocznię.

Tymczasem zawarto nowy kontrakt na budowę w latach 1987 – 1990 serii 22 holowników redowo – portowych, zamówionych przez radzieckiego armatora. Ponadto kończono prace wyposażeniowe na pierwszym z serii 8 lodołamaczy na Wisłę. Jak to wszystko się udało? - podamy w kolejnym odcinku dziejów usteckiej stoczni.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza