- Duński właściciel był bardzo zdziwiony, że silnik z jego łodzi "wypłynął" w Polsce. O tym, że mu zginął, dowiedział się dopiero od nas - mówi Grzegorz Goryński, rzecznik Morskiego Oddziału SG, któremu podlega ustecka placówka. Silnik to 50-konna Yamaha o wartości około 30 tys. zł.
Zatrzymany zaś to 35-letni Artur R., przebywający w Słupsku. Kradziony silnik trzymał w garażu należącym do 53-letniego Andrzeja Z. Pogranicznicy nie dali się zwieść tłumaczeniem Artura R., że on to nie on, tylko brat, i pokazywaniem dowodu osobistego tego krewnego. Za wylegitymowanie się nieswoim dokumentem Artur R. dostanie odrębny zarzut.
To już kolejny taki przypadek, ujawniony na Pomorzu przez Morski Oddział SG. W tym samym czasie w Gdańsku pogranicznicy odebrali innemu mężczyźnie pięć kradzionych silników łodziowych. W sumie, od początku 2008 roku, MOSG odzyskał aż 70 takich motorów. Skradziono je na przystaniach jachtowych i w portach w krajach skandynawskich oraz w Niemczech. Łączna wartość to ponad pół miliona złotych.
- Są przesłanki, które mogą wskazywać na działanie zorganizowanej grupy okradającej jachty i łodzie - mówi rzecznik MOSG. - Współpracujemy bardzo ściśle z policjami tych państw oraz z naszą na terenie całego kraju.
G. Goryński przestrzega osoby okazyjnie kupujące silniki zaburtowe. W przypadku stwierdzenia, że motor został skradziony, nabywcy grozi utrata go i zarzut paserstwa.
- Po prostu trzeba upewnić się zawsze, czy silnik pochodzi z pewnego źródła i sprawdzić tożsamość sprzedawcy - doradza rzecznik Morskiego Oddziału SG.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?