Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W nowej erze na rowerze. Śladami słupskich bocznic kolejowych

Ireneusz Wojtkiewicz, [email protected]
Bocznice kolejowe przecinające ul. Grunwaldzką, prowadzące do skupu złomu i elewatora zbożowego, wyglądają na dawno nieużywane.
Bocznice kolejowe przecinające ul. Grunwaldzką, prowadzące do skupu złomu i elewatora zbożowego, wyglądają na dawno nieużywane. Ireneusz Wojtkiewicz
Miastu przybyło parę kilometrów nasypów pozostałych po zlikwidowanych bocznicach kolejowych, ale nie wszędzie są one ozdobą Słupska i służą uprawianiu turystki rowerowej jak pozamiejskie szlaki „zwiniętych torów”. Co gorsza, likwidacja bocznic doprowadziła do powstania absurdów w organizacji ruchu ulicznego i ma się nijak do licznych pomysłów unowocześnienia węzła kolejowego w Słupsku.

Aby się o tym przekonać, zachęcam do niedługiej, ale służącej podtrzymaniu kondycji fizycznej w zimie wyprawy śladami słupskich bocznic kolejowych z północy na południe. Zaczynamy jak zwykle od zerowania licznika przy śródmiejskiej poczcie, skąd ruszamy ścieżkami rowerowymi na ul. Grunwaldzką. Przy stanie licznika niewiele ponad 2 km powinniśmy się znaleźć przy dwóch poprzecznych przejazdach kolejowych, prowadzących z lewej od Stacji Utrzymania Taboru i Ruchu w Słupsku (podległej Pomorskiemu Zakładowi Przewozów Regionalnych w Gdyni) do elewatora zbożowego i składnicy złomu po prawej stronie. Wygląda na to, że przejazdy i bocznice są nieużytkowane od dawna, ale może jeszcze się przydadzą.

Będąc w tym miejscu, warto przyjrzeć się zabudowaniu posesji nr 16. Najwyższy, wystający z ciżby przybudówek obiekt, to najpewniej budynek dawnego, przedwojennego, małego dworca kolejowego. Jego ponad wiekową przeszłość zdradza drewniana więźba dachowa, a szczególnie rzeźbione końcówki legarów dwuspadowego dachu. Widać też, że obiekt ten ma obecnie troskliwego gospodarza i oby kiedyś stał się turystyczną atrakcją. A na razie warto pamiętać, że w kierunku południowym, gdzie prowadzi dalsza trasa naszego wypadu, odjeżdżały stąd pociągi kursujące na normalnotorowej linii kolejowej Słupsk - Budowo - Słupsk przez m.in. Krępę, Lubuń i Dębnicę Kaszubską. Według poniemieckiego przedwojennego rozkładu jazdy, ta linia miała 37,7 km długości. Kursowały nią po cztery pociągi w obie strony. Przejazd pomiędzy stacjami krańcowymi trwał około jednej godziny. Nam może zająć to tyle samo czasu, ale pomiędzy małym dworcem a pierwszym na trasie przystankiem zwanym niegdyś Stolp Schlachthaf, czyli dawną rzeźnią. Skręcamy więc w najbliższą przecznicę w lewo - na bardzo zaniedbaną ulicę o nazwie Fabryczna. Jej nazwę znajdziemy dopiero na końcu, wjeżdżając na wiadukt u zbiegu al. 3 Maja oraz ulic Wolności i H. Kołłątaja, przy stanie licznika 2,6 km.

Trasę na południe prawą stroną torowisk zostawmy sobie na następną okazję, bo tam będzie sporo rzeczy wartych osobnego zobaczenia i wygrzebania z historii. Tymczasem bierzemy kurs na lewą stronę torowisk i ich bocznic, a dokładniej na ponad 100-letnią wodociągową wieżę ciśnień, do której dotrzemy przy stanie licznika 3,24 km. Codziennie jestem w jej pobliżu, ale w środku byłem dawno temu - pod koniec 1999 roku, gdy hucznie i uroczyście otwierano tu pub. Teraz się nazywa |„Fullbull” Burger&BBQ i ma tabliczkę „Obiekt zabytkowy”, co pozwala żywić wielką nadzieję, że nie podzieli losu trzech innych tego typu wież - wpisanych w krajobraz Słupska od XIX wieku, a mimo to zrównanych z ziemią i potraktowanych jak kupa złomu. Mam na myśli dwie wieże w parowozowni i jedną po sąsiedzku tej ocalonej, która znajdowała się na terenie pobliskich Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego. Po ZNTK i jego bocznicach nie ma już śladu. Wyrosło tu kilka hipermarketów, dawną uliczkę o nazwie Kolejowa wchłonęła większa ul. Kołłątaja. Uwagę zwraca znajdujący się obecnie przy ścieżce rowerowej kamienny obelisk ku pamięci ofiar hitlerowskiego bestialstwa - 800 więźniów obozu koncentracyjnego Stutthof męczonych i mordowanych od lipca 1944 do lutego 1945 roku na terenie wagonowni w Słupsku. Po wojnie w latach 50.-60. minionego stulecia ta wagonownia w niedziele była zazwyczaj przekształcana w halę widowiskowo-sportową, w której odbywały się turnieje bokserskie z udziałem oczywiście klubu słupskich kolejarzy. A co do ocalałej wieży, to w tamtym czasie stanowiła integralną część zabudowy łaźni dla kolejarzy i ich rodzin. Zamieszkiwali w pobliżu, łazienek przeważnie nie mieli, więc do łaźni odbywały się istne familijne pielgrzymki. Za darmo, a kto nie był kolejarzem, musiał płacić za kąpiele.

Przy stanie licznika 3,75 i 3,95 mijamy z prawej kolejno dwa dworce kolejowe - nowy i tymczasowy (z tym wspomnianym małym są razem trzy). Dalej jedziemy uliczką równoległą do kamienic ul. Kołłątaja, niegdyś zamieszkałych przeważnie przez kolejarzy. Biegnie między podwórkami a nasypem kolejowym z bocznicą, na której kiedyś stacjonował latami pług odśnieżny. Po przeprawie przez ul. Tuwima w kierunku dawnych bocznic z lewej strony głównych torowisk czeka nas szok. Zniknęło kilka kilometrów torów prowadzących m.in. do Famarolu, dawnej gazowni, składów węgla i nadrzecznych terenów do magazynowania spławianych Słupią kłód drewna. Zostały dwa kilkunastometrowej szerokości przejazdy kolejowe przez ul. Przemysłową i Poznańską. Oznakowane, a jakże, przepisowo, choć żaden pociąg już tamtędy przejechać nie może. A dawny przystanek przy wspomnianej rzeźni, gdzie ongiś dyżurował dróżnik kolejowy w celu opuszczania i podnoszenia zapór i funkcjonowało kino „Ustronie”, zwane też „Pod Bykiem”, to teraz Archiwum Państwowe. Takie słupskie signum temporis, bardziej do frasunku niż uciechy.

Szukasz informacji o turystyce w regionie? Kliknij i zobacz "Turystyczne perły Pomorza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza