Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Słupsku przybywa chrztów dzieci ze związków pozamałżeńskich

Magdalena Olechnowicz
Coraz więcej maluchów rodzi się w nieformalnych rodzinach
Coraz więcej maluchów rodzi się w nieformalnych rodzinach Fot. Łukasz Capar
Ponad połowa dzieci ochrzczonych w kościele św. Jacka w Słupsku to dzieci ze związków pozamałżeńskich. Zdaniem socjologów taki jest współczesny trend i coraz więcej maluchów rodzi się w nieformalnych rodzinach.

Księża podsumowali miniony rok. Policzyli zgony, chrzty, śluby i komunie święte. Okazało się, że to bardzo ciekawy obraz społeczeństwa.

- W naszej parafii w minionym roku ochrzciliśmy 96 dzieci. Z tego 55, to dzieci ze związków niesakramentalnych, czyli poczęte w grzechu - mówi ks. Jan Giriatowicz, proboszcz parafii p.w. św. Jacka w Słupsku.

Ksiądz jednak jest wyrozumiały i ludzi żyjących bez ślubu nie krytykuje.
- To dramat i tragedia tych ludzi. Wyjeżdżają do krajów zachodnich pracować, a tam wcale lekko nie jest. Mieszkają razem bez ślubu ze względów ekonomicznych, bo wspólne wynajęcie mieszkania jest tańsze. Zapewniają, że chcieliby wziąć ślub, ale też zrobić wesele, a na to ich nie stać. Bywa jednak, że uczucia ich poniosły, no i pojawia się dziecko - mówi ksiądz Jan. - Ja ich rozumiem. To kochani, młodzi ludzie. Nie są źli. Po prostu sytuacja ich zmusiła do takiego, a nie innego życia. Chcą po prostu stabilizacji. To dobrze, że dzieci chrzczą.

Taka tendencja utrzymuje się co najmniej od trzech lat. W 2007 roku na ochrzczonych dzieci, 63 pochodziło ze związków niesakramentalnych, a rok później na 113, aż 70.

Ksiądz jednak apeluje do młodych ludzi, aby nie szli ślepo za zachodnią kulturą. - Zachodni liberalizm, który toleruje związki niesakramentalne, a nawet homoseksualne, jest niebezpieczny, bo miesza młodym ludziom w głowach i powoduje brak szacunku dla religii i tradycji polskiej - mówi ks. Giriatowicz.
Co ciekawe jednak, przybywa ślubów. W 2007 roku w kościele św. Jacka sakramentalne "tak" przed ołtarzem powiedziały sobie 33 pary, w 2008 - 40, a w minionym 2009 roku już 46 par.

Zjawisko to jednak znajduje potwierdzenie w badaniach socjologicznych Sebastiana Zdończyka, który na ten temat pisze pracę doktorską.

- Przeprowadziłem badania na grupie 150 studentów, czyli ludzi, którzy lada moment staną przed decyzją matrymonialną. Zdecydowana większość popiera instytucję małżeństwa i zamierza wyjść za mąż, czy też ożenić się, ale jednocześnie nie ma nic przeciwko wspólnemu zamieszkaniu przed ślubem, czyli tzw. kohabitacji - mówi Zdończyk. - Traktuje to jednak jako okres przejściowy, sprawdzenie się przed ślubem. Wtedy często pojawiają się dzieci, które postanawiają ochrzcić. Małżeństwo jednak odkładają na później - dodaje.

Przyznaje jednak, że taki też jest współczesny trend.

- Ma to związek z większą tolerancją i wyrozumiałością polskiego społeczeństwa. Rozwód nie wzbudza już sensacji. Ludzie nawet uważają, że jak się nie udało, to lepiej się rozstać szybciej, aby jeszcze ułożyć sobie życie. Zgorszenia też nie wywołują samotne matki. Jest zdecydowanie większe przyzwolenie społeczeństwa.
Ciekawy jest jednak fakt, że ludzie, którzy żyją bez ślubu, dbają o sakramenty święte dzieci. Chrzczą, a później posyłają do I Komunii Świętej.

- Po pierwsze robią to po to, aby zapobiec sytuacjom przykrym dla ich dziecka. Aby dziecko nie czuło się gorsze w momencie, gdy cała klasa idzie do I Komunii Świętej, a ono jedno nie. A po drugie - bo taki jest zwyczaj i tradycja. A dla nas Polaków wciąż ważne jest, co ludzie powiedzą - mówi Sebastian Zdończyk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza