Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrócić jest trudno

Michał Kowalski [email protected]
Włodzimierz Jasiński popróbował życia w Anglii i wrócił do Słupska. - Żeby jeszcze ludzie byli tutaj tak życzliwi, jak Anglicy - wzdycha.
Włodzimierz Jasiński popróbował życia w Anglii i wrócił do Słupska. - Żeby jeszcze ludzie byli tutaj tak życzliwi, jak Anglicy - wzdycha. Fot. Sławomir Żabicki
Różne są przyczyny wyjazdu młodych ludzi z Polski. Większość nie ruszyłaby się jednak z miejsca, gdyby dostawała za pracę przyzwoite pieniądze.

Piotr Przybylak w Londynie był dwa razy, spędzał tam po kilka miesięcy, chwytając się różnych prac. Liczenie, ile można zarobić na emigracji, przychodzi mu szybko. Za godzinę dostaje minimum 5,35 funta. Tygodniówka to 40 godzin, czyli 200 funtów. - Pierwsze dwieście płacisz za mieszkanie, za drugie masz wyżywienie na miesiąc, reszta wędruje na konto - mówi Piotr. - Miesięcznie przy minimalnym wysiłku można zaoszczędzić nawet 2 tysiące złotych. W Słupsku tyle zarabia się przez miesiąc.

Bez daty powrotu

Dziś nikt nie jest w stanie powiedzieć, ilu z polskich emigrantów wróci do kraju.

- Jest sporo osób, które nie określają sobie daty powrotu - mówi Adam, lat 26, absolwent wydziału pedagogiki Akademii Pomorskiej. - Mówią tak: "Może wrócę, a może nie. Wszystko zależy od tego, jak mi się będzie powodzić w Londynie i od tego, jak się będzie zmieniać sytuacja w Polsce".

W Anglii w swoim zawodzie jest fachowcem i poszukiwanym pracownikiem. W Słupsku zaproponowano mu program Absolwent, czyli osiem godzin pracy dziennie za 500 zł na rękę, bez gwarancji późniejszego zatrudnienia.

Tam jest moje życie

Życie na emigracji nie jest usłane tylko różami.Jednak dla młodego człowieka mieszkanie w kilka osób w jednym domu ze wspólną kuchnią i łazienką nie przedstawia żadnego problemu.

Pracy natomiast jest dużo. - Ludzie po studiach zarabiają na zmywakach, jako kelnerzy, sprzedawcy, na budowie, w tartaku - mówi Piotr. - Dużo jest pracy przy taśmie. Stoisz i coś tam kładziesz. Ja kładłem ciasto w piekarni. Nazywałem ją fabryką bułek. Pensja bardzo przyzwoita.

W Anglii są wszyscy przyjaciele Piotra. Cały skład założonego w Słupsku zespołu hip-hopowego Esfa Crew, łącznie z ludźmi, którzy kręcili się wokół występów. To kilkadziesiąt osób. - W Londynie częściej spotykam znajomych niż teraz w Słupsku - stwierdza Piotr. - Mam tam również konto, ubezpieczenie. Więcej związków niż ze Słupskiem.

Wrócił dla dziecka

Są jednak i tacy, którzy wracają. Włodzimierz Jasiński (27 lat) do Anglii wyjechał trzy lata temu. - Moja sytuacja finansowa była dramatyczna - opowiada. - Po roku ściągnąłem do siebie żonę i dzieciaka. Jednak zdecydowałem się wrócić.

Tak jak w przypadku wyjeżdżających, i o jego powrocie zdecydowała prosta kalkulacja. - Gdybyśmy chcieli żyć normalnie, czyli wynajmować mieszkanie tylko dla siebie, kupić samochód, oddać dziecko do dobrego przedszkola, ponieważ publiczne są mocno zaniedbane, to wówczas wychodzilibyśmy na zero, a jeżeli mamy wychodzić na zero, to już lepiej w Polsce - stwierdza Jasiński.

Czy żałuje, że wrócił? Czasami tak. Gdy styka się z polską biurokracją, wysokim stopniem skomplikowania różnych spraw. Gdy zamiast powszechnego w Anglii "keep smiling" (uśmiechaj się) usłyszy wiązankę pod swoim adresem, gdy zbyt późno ruszy mając zielone światło na skrzyżowaniu. Wtedy myśli, by wrócić. Powstrzymuje go nadzieja, że być może któregoś dnia te dobre angielskie zwyczaje zagoszczą też w Polsce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza