Kazimierz Michoń wraz z rodziną jest wzruszony.
- Dziękujemy z całego serca za każdy oddany głos oraz osobom zgłaszającym nas do tego pięknego wydarzenia. Jesteśmy ogromnie dumni. Pokazaliśmy, że Damnica to najcudowniejsze miejsce w Polsce, a razem możemy wszystko, dokonując niemożliwego wbrew wszystkim i wszystkiemu – mówi pan Kazimierz.
Oświetlony bajkowy ogród to prywatna inicjatywa. Bajeczne dekoracje znajdują się na posesji rodzinnej pana Kazimierza o powierzchni ośmiu arów. A wszystko zaczęło się od… choinki wyrzuconej z nerwów za okno!
- To było jakieś 20 lat temu. Mieliśmy pięcioro małych dzieci. Jak tradycja nakazuje, rokrocznie ubieraliśmy na święta Bożego Narodzenia choinkę w domu. Pamiętam, że była oświetlona dużymi żarówkami, a na gałązkach wieszaliśmy cukierki – wspomina pan Kazimierz. - No, ale dzieci, jak to dzieci. Nie szło ich od tych cukierków odgonić! Ciągle ściągały je z choinki, a drzewko się wywracało. Jak już się zdenerwowałem, bo drzewko się przewróciło kolejny raz, wziąłem je w rękę, wyniosłem na podwórko i wsadziłem w śnieg. Podłączyłem przedłużacz, zapaliłem lampki i powiedziałem do dzieci, że teraz możecie sobie przez szybę jeść te cukierki! - śmieje się pan Kazimierz.
A dzieci patrzyły przez tę szybę. Jak zaczarowane wpatrywały się w oświetloną choinkę za oknem. Było w tym coś magicznego.
- Potem więc oświetliliśmy okno – jedno, drugie, potem kolejne. A potem zaczęliśmy wymyślać kolejne elementy. Wszystko konstruujemy sami z synem. Sanie spawaliśmy z metalowych prętów. Własnoręcznie robiliśmy wieżę. To bardzo czasochłonne. Pomysły czerpiemy z głowy, inspirujemy się ty, co zobaczymy gdzie indziej. Jednak od pomysłu do realizacji daleka droga. Najpierw przelewamy nasze pomysły na papier. Rysujemy. Kombinujemy, skąd wziąć materiały. Przyznaję, że teraz większość pracy wykonuje syn Wojciech. Niestety, nie mogę wszystkiego zrzucić na jego barki, ponieważ jest niesłyszący. Dlatego go wspieram. Jednak większość pracy to jego dzieło – podkreśla pan Kazimierz.
Samo dekorowanie posesji zajmuje całe dwa miesiące. To naprawdę mnóstwo pracy. Ale efekt jest zachwycający! Otwarcie ogrodu dla obserwatorów rokrocznie odbywa się przed świętami. Przychodzą mieszkańcy całej gminy, ale też są tacy, którzy przyjeżdżają z całego Pomorza.
- Organizujemy wtedy cały piknik. Jest Mikołaj, który rozdaje prezenty, zamawiamy specjalne gadżety, baloniki, smycze… Pieczemy pyszne pączusie, rozpalamy ognisko, każdy może upiec sobie kiełbaskę. W ten sposób zaczynamy już obchodzenie Świąt Bożego Narodzenia – mówi pan Kazimierz.
A to wszystko za darmo dla mieszkańców! Mimo, że rachunki za prąd w tym okresie liczone są w tysiącach.
- To nasza prywatna inicjatywa, ale nigdy nie robiliśmy tego dla pieniędzy. Każdy ma jakąś pasję, jedni wydają na wędki, inni na narty, a my na światełka! Daje nam to radość, ale od ludzi słyszę, że to też radość dla nich. A to jest piękne! Początkowo ludzie przechodzili i pukali się w głowę, ale teraz przychodzą i podziwiają.
Warto podkreślić, że Zaczarowany Świąteczny Dom to wspólne dzieło rodziny.
- Syn Wojtek przygotowuje dekoracje, montuje oświetlenie. Córka Agata – jest na wózku – ale zajmuje się zakupami, z kolei Iza – wspomaga nas marketingowo i prowadzi naszą stronę internetową. Moja partnerka piecze te pyszne pączusie, którymi wszyscy się zachwycają – mówi pan Kazimierz.
W tym roku dekoracje nieco sponiewierały wichury.
- Niestety, pogoda tej zimy dała nam popalić. Sporo dekoracji zostało zniszczonych, ale wszystko naprawimy, a już myślimy, co nowego przygotować na przyszły rok.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?