Ryszard Kozik wychował się w Sarnach na Wołyniu, tuż przy sowieckiej granicy. Jest synem polskiego podoficera. Dzięki matce, która wywiozła go na wieś, cudem udało mu się uniknąć zsyłki na Sybir. Potem wraz z innymi trafił na Ziemie Odzyskane.
Pracował w stoczniach w Gdańsku i Szczecinie. Potem przeprowadził się na wieś. Zamieszkał w podlęborskich Cewicach. Tam zaczął pisać. Kozicki, przedstawiający się swoim pseudonimem literackim - Kozik, wydał już dwie książki. Pierwsza z nich to "Czemu płaczesz blondynko?", o losach wojennych jednej z mieszkanek przygranicznych Stołpc na Kresach Wschodnich. Druga to "Targ sumienia - rozterki Niemca Enesa". Teraz do rąk czytelników ma trafić kolejna książka.
- To moje wspomnienia. Na początek wojny patrzę oczami małego chłopca, jakim wtedy byłem. Bez naleciałości politycznych, bez ideologii. W książce opisuję m.in. rzeź na Wołyniu, poruszam wątek Stepana Bandery, z którego teraz Ukraińcy robią swojego bohatera - mówi Ryszard Kozicki i dodaje, że to jeden z wątków, dzięki którym książka jest aktualna. - Napisałem ją, żeby młodzi ludzie pamiętali o tym, co nas spotkało.
Wspomnienia Kozickiego zostały podzielone na dwa tomy. Książki są już wydrukowane.
- Potrzebna jest nieduża suma nie na druk, a promocję książki. Przy poprzednich publikacjach pomogła mi gmina Cewice. Przy tej już nie chciałem nadużywać jej ofiarności - mówi Kozik. Autor wyjaśnia, że chodzi o kilka tysięcy złotych, dzięki którym na publikacji ewentualny ofiarodawca będzie mógł wydrukować swoje logo. Kozicki prosił o pomoc różne instytucje.
- Poprosiłem o pomoc lęborskie starostwo. Najpierw dostałem odpowiedź pozytywną, a potem starostwo się wycofało - mówi pisarz.
- Usłyszałem, że moja książka może wywołać konflikt z miejscowymi Ukraińcami - twierdzi.
Wicestarosta Wiktor Tyburski przyznaje, że Zarząd Powiatu zastanawiał się nad dofinansowaniem promocji publikacji, ale odrzucił wniosek.
- Ze względu na kryzys. W tej chwili szukamy możliwości ograniczenia wydatków. Zdecydowaliśmy też, że na ewentualne dofinansowanie liczyć może książka opisująca historię powiatu lęborskiego, a nie jedynie napisana przez kogoś, kto tu aktualnie mieszka - mówi Wiktor Tyburski. Co do kwestii ukraińskiej, przyznaje, że książki nie czytał. - Z tego, co wiem, to jest materiał delikatny, być może mogłoby to wywołać pewne poruszenie - mówi.
O stanowisko miejscowych Ukraińców zapytaliśmy prezesa koła Ukraińców w Lęborku.
- W Polsce jest dużo przekłamań na temat tamtych wydarzeń. Polacy nie uczą prawdziwej historii tego, co się wtedy działo. Książki pana Kozika nie czytałem - mówi Aleksander Romanko, przewodniczący lęborskiego koła Związku Ukraińców.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?