Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zakończył się Komeda Jazz Festival. Leszek Kułakowski: uniwersytetu nie będzie póki rządzi prowincjonalny księgowy

Daniel Klusek
Leszek Kułakowski i jego 18-osobowy gdański big band pokazali klasę.
Leszek Kułakowski i jego 18-osobowy gdański big band pokazali klasę. Fot. Kamil Nagórek
Przez trzy dni słupszczanie żyli jazzem. Podczas 16. edycji Komeda Jazz Festival publiczność usłyszała pięć znakomitych koncertów. Były gwiazdy i młodzi zdolni. Był też żal Leszka Kułakowskiego do Akademii Pomorskiej.

W czwartkowy wieczór w lokalu Anna de Croy festiwal otworzył koncert młodego zespołu Biotone. Stali bywalcy z pewnością doskonale pamię-tają jej lidera Michała Tomaszczyka, który podczas ubiegłorocznego KJF dwukrotnie triumfował w konkursie kompozytorskim - w kategorii open i tematów jazzowych. Biotone celowo odeszli od klasycznego kwartetu jazzowego i zrezygnowali z ins-trumentu harmonicznego. I świetnie sobie bez niego poradzili. Muzyka zaprezentowana przez grupę była bardzo dynamiczna i nowoczesna. Nic więc dziwnego, że publiczność przyjęła grupę bardzo ciepło.

Na piątkowe i sobotnie wieczory festiwal przeniósł się do filharmonii. W piątek miłośnicy jazzu usłyszeli Paul Band, jednak niekwestionowaną gwiazdą wieczoru był Eastcom - krakowskie trio w składzie Sebastian Bernatowicz, Ryszard Krawczuk i Jan Pilch. W Słupsku towarzyszyli im Ignass Fofana - Senegalczyk, jeden z najlepszych basistów afro-beat i arfo-funk oraz perkusista Guy Bilong. Obaj również śpiewali. Wyjątkowo energetyczny koncert był więc połączeniem nowoczesnego bluesa, ekspresyjnego rocka i jazzu ze swoją harmonią i melodyką. Połączeniem jak najbardziej udanym, o czym świadczyła reakcja słupskiej publiczności.

Sobotni finał 16. Komeda Jazz Festival odbył się w godnej oprawie. Co prawda na widowni zostały wolne miejsca (choć wieczory nie zapewniają w Słupsku mnogości rozrywek, niecałkiem zapeł-niona widownia festiwalowa była tegoroczną normą), na koncercie zjawiła się śmietanka towarzysko-kulturalna grodu nad Słupią. Oczywiście na sali można było spotkać tych, którzy kandydują w wyborach samorządowych. Byli także twórcy życia kulturalnego miasta. Być może nie wszyscy oni przyszli tylko po to, by posłuchać muzyki. Magnesem, który przyciągał słupskie znakomitości, było wrę-czenie pamiątkowych medali wybitych przez władze miasta z okazji 700- i 745-lecia Słupska. W gronie odznaczonych przed koncertem znaleźli się między innymi autorka bajek i baśni słupskich Jolanta Nitkowska-Węglarz, pisarz Daniel Odija, a także kompozytor Leszek Kułakowski i nasz redakcyjny kolega Zbigniew Marecki.

Odznaczenie Kułakowskiego stało się bezpośrednią przyczyną opóźnienia koncertu. Widownia musiała bowiem poczekać, aż muzyk przebierze się ze stroju galowego w ten, w którym dyryguje. Gdy na scenie pojawił się dyrygowany przez L. Kułakowskiego 18-osobowy Big Band Akademii Muzycznej w Gdańsku, stało się jasne, że to ci muzycy zdominują wieczór. Studencka orkiestra męska zagrała utwory jazzmanów amerykańskich, a także Krzysztofa Komedy i na koniec Leszka Kułakowskiego. - W jednym w wywiadów muzyk ten powiedział, że jest outsiderem pols-kiej sceny muzycznej - mówił współprowadzący sobotni koncert Maciej Pawłowski. - To trochę kokieteryjne stwierdzenie, zważywszy na liczne nagrody, które otrzymuje. Leszek należy jednak do ludzi, którzy nie lubią świateł reflektorów. Prowadzony przez niego big band ma dużą szansę na sukces. Trzeba przyklasnąć tej idei, bo big bandy znikają ze sceny z powodów ekonomicznych.

Sam L. Kułakowski między utworami ponadgodzinnego koncertu dawał upust swojej goryczy wobec władz słupskiej Akademii Pomorskiej, na której wykłada. - Do września miałem big band w Słupsku, ale został zlikwidowany - żalił się artysta. - Marzenia o uniwersytecie w Słupsku to czcze gadanie. Dopóki będzie rządzić prowincjonalny księgowy, to będzie tak jak jest.

Wszystkie koncerty łączył Krzysztof Komeda. - Tradycją festiwalu jest, że zes-poły wykonują przynajmniej jeden utwór tego kompozytora. Każdy zaproponował własne, świeże i dynamiczne interpretacje. Mamy więc pewność, że muzyka Krzysztofa Komedy będzie wiecznie żywa, bo zawsze znajdą się zespoły, które będą chciały ją grać i interpretować - powiedziała nam Regina Kułakowska, współorganizatorka KJF.
Festiwal będzie miał jeszcze jedną, gdańską odsłonę. W najbliższą niedzielę w sali Filharmonii Bałtyckiej zagra Włodek Pawlik. W projekcie Quintophoniq wystąpią też Tomasz Gołębiewski i Leszek Kułakowski z zespołami. Towarzyszyć im będzie Krzesimir Dębski, kompozytor, ale również aranżer i skrzy-pek jazzowy. W trakcie koncertu otrzyma on statuetkę Komedera - nagrodę przyznawaną wybitnym postaciom polskiego jazzu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza