Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Załom: Można uratować 140 osób za 200 tysięcy

Andrzej Kus [email protected] 91 481 33 59 Fot. Marcin Bielecki
Spotkaliśmy się z wiceprezydentem Mariuszem Kądziołką kilka dni temu, ale powiedział, że do dalszych rozmów niezbędna jest umowa - mówi Elżbieta Gąsecka (na zdj. po prawej).
Spotkaliśmy się z wiceprezydentem Mariuszem Kądziołką kilka dni temu, ale powiedział, że do dalszych rozmów niezbędna jest umowa - mówi Elżbieta Gąsecka (na zdj. po prawej).
Urzędnicy chcą, by hotel socjalny wyremontował właściciel lub zarządca. Leśniczy Ryszard Brygman: - Chcą, aby po remoncie przekazać im hotel za złotówkę. Za to miałbym na karku prokuraturę.

Stowarzyszenie, które zawiązało się w hotelu robotniczym w Załomiu, ma podpisać umowę. Zgodnie z nią przejmie w zarządzanie obiekt. Spółka Załom Dom Serwis chce im oddać całość za złotówkę. Nie będzie się też domagała 700 tys. zł, które są im winni mieszkańcy.

- Spotkaliśmy się z wiceprezydentem Mariuszem Kądziołką, ale wyszliśmy z niczym - mówi przewodnicząca stowarzyszenia Elżbieta Gąsecka. - Powiedział, że do dalszych rozmów potrzebny jest ta umowa przekazania.

Sprawa nie jest jednak prosta.

- Urzędnicy twierdzą, że dopiero wtedy będą mogli przejąć teren od Lasów Państwowych, którym w zamian dadzą inne grunty - tłumaczy Gąsecka. - Musimy to zrobić, bo jeśli prezes spółki, Edward Wołowski da nam wypowiedzenia mieszkań, co już zadeklarował, automatycznie zerwie umowę na grunty. A jeśli Lasy Państwowe je sprzedadzą i ktoś będzie chciał wyburzyć budynek, wylecimy na bruk.

Nie wszystkim jest to na rękę. Przeciwni są szczególnie ta część lokatorów, którzy nie płacą czynszu.

Prezes Wołowski potwierdza, że nie będzie domagał się żadnych pieniędzy.

- Nie odzyskamy tego, co w to włożyliśmy - mówi. - Nie chcemy wyrzucać ludzi na bruk, ale też nie mamy pieniędzy, by bez przerwy ich utrzymywać.

Przedstawiciele Nadleśnictwa Kliniska twierdzą, że chętnie oddadzą teren i przyjmą w zamian inny, ale nie mogą przystać na warunki miasta.

- Nie możemy zrobić remontu obiektu, a następnie wykazać, że jest to nam zbędne - mówi leśniczy Ryszard Brygman. - Gdybym to uczynił, z miejsca tracę pracę i bierze się za mnie prokuratura.

Dostosowanie budynku do zaleceń straży miejskiej to koszt 200-300 tys. zł.

Miasto wciąż podtrzymuje swoje stanowisko. Gotowe jest przejąć nieruchomość, ale pod warunkiem, że budynek będzie wyremontowany. Wysłało już pismo do Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych w Warszawie, w którym poinformowało o sytuacji mieszkańców i o przedstawiają propozycję pomocy.

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza