Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zginął od ciosu nożem

Joanna Krężelewska [email protected]
– Cały czas go kochałam. Ale wtedy... Ja broniłam siebie i dzieci – zeznała Sara J. 23-latka przyznała się, że jednym ciosem nożem zabiła swojego chłopaka. Twierdzi jednak, że w samoobronie.
– Cały czas go kochałam. Ale wtedy... Ja broniłam siebie i dzieci – zeznała Sara J. 23-latka przyznała się, że jednym ciosem nożem zabiła swojego chłopaka. Twierdzi jednak, że w samoobronie. Joanna Krężelewska
Gdyby Krystian przyszedł do więzienia odsiedzieć swoje, dziś pewnie by żył. Kilka godzin po terminie stawienia w zakładzie zginął od ciosu nożem.

Zabiła go dziewczyna. Ale czy była katem, czy ofiarą? To rozstrzygnie sąd.

Osiedle Nowobramskie. Tę część miasta wielu nazywa "trójkątem bermudzkim". Stare kamienice, wąskie uliczki mogłyby przyciągać tłumy spacerowiczów. Niestety, miejsce to uznawane jest za obskurne i niebezpieczne.

Przy jednej z ulic w dwupokojowym mieszkaniu żyło dziesięć osób. W jednym pokoju Krystian S. ze swoją dziewczyną Sarą J. i z dwójką dzieci - dwuletnią córeczką i pięcioletnim synkiem. Obok matka Krystiana, jego siostra, jej partner i ich dwoje niemal dorosłych dzieci. Wczesnym rankiem 18 maja ubiegłego roku rozegrał się tam dramat. Od ciosu nożem w pierś zginął Krystian S. To wszystko na oczach dwojga maleńkich dzieci.

Ale czy było to morderstwo z zimną krwią, czy też rozpaczliwy akt obrony - na to pytanie odpowie proces, który rozpoczął się właśnie przed Sądem Okręgowym w Koszalinie.

Kochałam go i milczałam

Pod zarzutem zabójstwa stanęła niespełna 23-letnia Sara J. Wykształcenie podstawowe, kłopoty z jasnym precyzowaniem myśli i odczuć. Przerażona, blada, zapuchnięte oczy.

- ...około godziny 4.15 z zamiarem bezpośrednim zabójstwa nożem kuchennym zadała jeden cios w klatkę piersiową Krystianowi S., powodując u niego wstrząs krwotoczny i zgon - kiedy prokurator odczytywała akt oskarżenia, dziewczyna wbijała wzrok w skute kajdankami dłonie.

- Przyznaję, że to zrobiłam - rozpoczęła zeznania. - Wróciłam z dyskoteki. Wypiłam tam parę drinków i piw. Słabo się poczułam, ale po drodze do domu doszłam do siebie. Weszłam z koleżanką do mieszkania. Chciałyśmy jeszcze wypić piwo. Kiedy poszła, położyłam się obok chłopaka. Krystian leżał w łóżku. Wtedy wstał. I zaczęło się. Krzyczał: "kurw..., szmato, dziwko". Zaczął mnie bić. Po twarzy. Potem buty założył. Kopał mnie - 23-latka, mówiąc to, płacze. - Dwuletnią córkę wzięłam na ręce. Synek obudził się, a on bił go po głowie. Maluch uczepił mi się do nogi. Chciałam uciec do mamy. Jak zawsze, kiedy mnie bił...

Sara J., jak opisała, uciec nie mogła. Drogę zagrodził jej chłopak. Miał zamknąć drzwi od środka.

- Wtedy wbiegłam do kuchni. Z szuflady wzięłam nóż. Tak, ten - powiedziała, kiedy sędzia Tomasz Krzemianowski pokazał jej ostrze ze srebrną rękojeścią. - Bałam się, dlatego go wzięłam. Krystian stanął na wersalce. Uderzyłam na wprost. Chciałam go nastraszyć, obronić się, a nie zabić! - szlochała.

Zadała jeden cios. Pamięta, że ostrze nie do końca zagłębiło się w ciele. Mężczyzna wybiegł z pokoju. Wtedy dotarło do niej, co zrobiła. - Pobiegłam za nim, budząc chłopaka jego siostry, żeby dzwonił po pogotowie. Zaczęłam Krystiana oblewać wodą, potem robić mu sztuczne oddychanie. Ale zamknął oczy... - przełknęła łzy.

Jak powiedział wcześniej obrońca Sary, akt oskarżenia jest czarno-biały. Mówi tylko: morderczyni. A w tej sprawie odcieni jest wiele. Miał rację.

- Krystian mnie bił. Miałam założoną niebieską kartę. Ale nie mówiłam o tym głośno, nie skarżyłam się, bo się bałam. Przychodziły panie z MOPS-u, czasem mówiłam, czasem milczałam... - zeznała oskarżona.

Pytana o szczegóły wyjawiła: rok wcześniej miała trafić do szpitala z pociętą twarzą, bo ukochany złapał za potłuczoną butelkę i nią wymierzać miał ciosy w policzki.

- Nie powiedziałam, co się stało, bo dzwonił do mnie do szpitala i zabronił. Podbite oczy, złamany nos - to właśnie mi robił - opisała.

Dowody na potwierdzenie ostatniego pobicia - siniaki na rękach i szyi - pokazywała podczas ostatniego przesłuchania w prokuraturze.

Ale to nie wszystko. W dzień poprzedzający tragiczne zajście Krystian S. miał stawić się do odbycia kary bezwzględnego więzienia. Dostał rok i osiem miesięcy do odsiadki za... naruszenie nietykalności cielesnej Sary J. właśnie.

- Cały czas go kochałam. Żałuję tego, co się stało, ale ja broniłam siebie i dzieci. On krzyczał, że mnie zabije - zeznawała oskarżona.

Świadek z plotek

Paleta świadków w tej sprawie pozwala zwątpić, czy "misyjną" jest rola "Sędzi Anny Marii Wesołowskiej", która w kolejnych odcinkach paradokumentalnego serialu pokazuje, jak zachować się na sali sądowej.

Oto przed barierką staje pani Wioletta. - Jestem jej szwagierką - zapowiada. - To znaczy bratową.

- Kim w końcu? - pyta sędzia. - No szwagierką. Szwagra brata - odpowiada. - Proszę opisać, w jaki sposób jest pani spokrewniona - dopytuje przewodniczący. - No ja... to szwagierka. Bo mój szwagier... znaczy ja już nie wiem, kim ja jestem - odpowiada.

- To dziewczyna brata Krystiana - precyzuje oskarżona.

Po rozwianiu wątpliwości dotyczących koligacji rodzinnych, Wioletta M. zaczyna: Krystian był dobrym ojcem. Opiekował się dziećmi. Wiem, bo często tam byłam. Nawet trzy razy dziennie. Jedno i drugie alkoholu nadużywało, ale przemocy nie widziałam. Jak Krystian wypił, to był dobry, wesoły, uśmiechnięty. A że Sara biła dzieci, to wiem. Z góry - od sąsiadów. Ja byłam o los dzieci zatroskana, ale z nimi o tym nie rozmawiałam. Z Sarą o jej szwach na twarzy też nie - zeznawała.

- A skąd pani wie, że Sara biła dzieci? - dopytywał obrońca.
- No z góry. Czasem z dołu.
- Znaczy skąd?
- Od sąsiadów.
- Czyli z plotek.
- Tak.
- Ale to wiarygodne pani zdaniem źródła?
- Nie.
- Dziękuję, nie mam więcej pytań.

Świadkiem była też sąsiadka ze wspomnianego "dołu". - Dzieciom moim Sara często zostawiała swoje dzieci pod opiekę. Sama biła Krystiana, a potem mówiła, że to on. Słyszałam, jak się bili na klatce - zapewniała. Miała też teorię, skąd wzięły się rany cięte na twarzy oskarżonej. - To mój syn widział! Ona się przewróciła i o krawężnik uderzyła.

- To musiał być bardzo ostry krawężnik - skwitował obrońca Sary J.

Sędzia Tomasz Krzemianowski odczytał kobiecie jej poprzednie, nie jak jednostronne zeznania. Prokuratorowi mówiła kilka miesięcy wcześniej, że zdarzało się, że to Krystian bił Sarę. - No on też uderzał... - skwitowała sąsiadka.

- A kiedy dzieci u pani spały, to gdzie był wtedy ich ojciec? - spytał obrońca.

- On chodził po kolegach - odparła kobieta. I na kolejne pytania: - Widziałam go pijanego i awanturującego się. Wyzywał i bił Sarę . Uciekała z domu z dziećmi... Ale, ale no! Ona sama zaczynała! A uciekała, bo się kłócili, a czy bił to ja już nie wiem. Od niej słyszałam, że kopał. Pokazywała mi siniaki - zakończyła zeznania.

Kolejny świadek, kolejna sąsiadka - 26 latka z bloku obok - wniosła do sprawy kolejne wątki. - Krystian Sarę obwiniał za to, że miał iść do więzienia. Za te pobicia. No zły był na nią - stwierdziła. - Ale, ja wprawdzie się nie chciałam wtrącać, ona często dzieci zostawiała i uciekała!

- A dlaczego uciekała? Albo wie pani, przed kim uciekała? - dopytywał mecenas.
- Nie wiem...
- A czy było w tym domu nadużywanie alkoholu?
- No tak! Sara piła alkohol. Matka!
- A Krystian?
- No wie pan, jak to młody człowiek...
- A Sara nie jest młoda? Dlaczego jemu wolno było, a jej nie?
- Oj. No też jej wolno.

26-latka zeznała, że powód do kłótni między Sarą a Krystianem był jeszcze jeden - Sara miała na Facebooku zamieścić, bądź ktoś miał zamieścić jej zdjęcia w bieliźnie - ponoć z domu publicznego w Niemczech. Do Niemiec dziewczyna jeździła do pracy. - Te zdjęcia miały jakiś podpis, chyba bogini seksu, ale nie wiem. O to się kłócili.

- A czy Krystian gdzieś pracował? Z czego żyli? - spytał adwokat.

- Nie pracował. Czasem dorabiał przy oknach - zeznała sąsiadka.

Proces jest w toku. Oskarżonej grozi nawet dożywocie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza