- 2 grudnia mamę zabrano do szpitala z powodu duszności. Odwiedzaliśmy ją codziennie w godzinach między 13 a 19, kiedy są terminy wizyt. Wcześniej nie pozwalano nam przyjść i dłużej zostać także nie. Wyganiano nas. Raz tylko uprosiliśmy dyżurującego lekarza i pozwolił nam zostać do godziny 20 - opowiada pani Bogumiła, córka Heleny Skotarek.
- Mama zmarła rano. Dzień wcześniej prosiła mnie, trzymając za rękę: "Tylko mnie pilnuj, nie zostawiaj". Na pewno czuła, że zbliża się śmierć. Opuściłam szpital, bo skończyły się te godziny wizyt, ze łzami w oczach.
98-latka zmarła około godziny 8.40.
- Była sama, a ma tak liczną rodzinę. Mamy ogromny żal, że ordynator oddziału wewnętrznego nie pozwoliła nam w ostatnich chwilach być razem. Wychodzi na to, że godziny odwiedzin są ważniejsze od empatii, szacunku i miłości - nie kryje emocji rodzina.
Kiedy pani Helena umierała, znalazła się w szpitalu osoba, która nieoficjalnie zawiadomiła o tym jej rodzinę.
- Jak tylko dostałam telefon, gnałam do szpitala co sił. Niestety, nie zdążyłam. Mama umarła chwilę wcześniej. Tak mnie ściska w sercu, że nikogo przy niej nie było - płacze pani Bogumiła. Dodaje, że żałuje, że nie została dzień wcześniej w szpitalu mimo zakazu. - Nie sądzę, aby policja wyprowadziła mnie siłą. Teraz to już jednak nie ma znaczenia.
- Po śmierci mamy chcieliśmy porozmawiać z panią ordynator. Niestety, nie znalazła dla nas czasu. A wiemy, że była na miejscu - kontynuuje pani Bogumiła. I zaznacza, że nie mają pretensji do pielęgniarek, które były dla nich miłe i pomocne.
Rodzina pani Skotarek mówi, że chciała też dostać kopię karty informacyjnej leczenia. Nie otrzymała jej.
- Nie zostawimy tak tej sprawy. Napiszemy skargę do dyrekcji szpitala i Rzecznika Praw Pacjenta. Może tak pomożemy innym ludziom - mówią pogrążeni w żałobie.
Co na to szpital?
- Pani doktor Magdalena Kaniak nigdy nie wzbraniała obecności rodziny przy łóżku chorej. Kiedy rodzina kontaktowała się z panią doktor, pani Skotarek nie znajdowała się jeszcze w stanie, który mógłby znamionować jej bliskie odejście. Sama chora podczas wizyty lekarskiej w tym oraz kolejnym dniu także nie sugerowała pani koordynator lub personelowi potrzeby całodobowej obecności swoich bliskich - mówi Ewa Wichłacz, rzecznik prasowy Szpitala Powiatu Bytowskiego.
- Do pogorszenia stanu pacjentki doszło wczesnym rankiem 6 grudnia, a w tym czasie w oddziale przebywał lekarz dyżurny. Ten właśnie lekarz przekazywał później informacje rodzinie o zgonie chorej i wydawał kartę zgonu. Natomiast pozostałą dokumentację mógł wydać dopiero po jej zatwierdzeniu przez koordynatora, co w tym dniu było niemożliwe z powodu jednodniowego urlopu pani ordynator. Nie byłoby to też możliwe z uwagi na awarię zasilania, która w tym dniu - z powodu orkanu - od godziny 15 odcięła dostęp do sieci komputerowej i baz danych, z których generuje się wydruk wyżej opisanych dokumentów.
Jak wiem z relacji samej pani doktor, jeszcze w sobotę podczas jej dyżuru w szpitalu zjawiła się rodzina pani Skotarek. Przyszli w czasie, gdy pani doktor wykonywała czynności związane z przyjęciami pacjentów do oddziału oraz z ich pilnym przekazaniem do szpitali specjalistycznych. W tej sytuacji pielęgniarki poinformowały, że w tym momencie pani doktor nie może podejść i prosi o poczekanie albo o przyjście w poniedziałek w zwykłych godzinach pracy oddziału.
Szpital nie odniósł się do naszych pytań, czy są procedury, które pozwalają najbliższym czuwać przy umierającym poza godzinami wizyt. Z braku odpowiedzi wnioskujemy, że ich nie ma.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?