19 czerwca w słupskiej Prokuraturze Rejonowej dziewczynę przesłuchiwał Zenon Modrzejewski.
Podejrzana do sądu została odwieziona w ostatniej chwili. Protokolant w sekretariacie przyjął wniosek o aresztowanie, spojrzał na zegar w komputerze i napisał, że akta wpłynęły o 14.03. Tymczasem o godz. 14 upływał 48-godzinny czas od zatrzymania podejrzanej, którego prawo zakazuje przekraczać.
W tej sytuacji sąd nakazał zwolnić zatrzymaną. Magdalena Ł. została w sądzie i czekała na posiedzenie aresztowe jako wolna osoba. Ostatecznie została aresztowana.
Kilka minut po wydaniu nakazu zwolnienia sędzia Małgorzata Myczka-Banach zweryfikowała czas swojego komputera ze stroną internetową www.24timeZONES.com. Okazało się, że komputery podłączone do sądowej sieci spieszą się o 50 sekund, co i tak nie miało żadnego znaczenia.
Czas badał także Marcin Włodarczyk, słupski prokurator okręgowy, który zlecił postępowanie służbowe.
- Wykazało ono kilkuminutowe rozbieżności w czasie wskazywanym przez zegarki policjantów, monitoring prokuratury, sądu i komputery podłączone do sieci sądowej - mówi Jacek Korycki, rzecznik słupskiej Prokuratury Okręgowej.
- Jednak nie ulega wątpliwości, że prokurator przesłuchujący podejrzaną zbyt późno polecił odwieźć ją do sądu. Do tego były problemy z drukarką i nie można było na czas wydrukować protokołu, który przecież podejrzana musiała podpisać.
Ostatecznie Marcin Włodarczyk uznał, że nie będzie stosował wobec prokuratora środków dyscyplinarnych. Przełożony ma wytknąć mu uchybienie i przeprowadzić z nim rozmowę. Innym prokuratorom okręgowym przypomniał o realizowaniu czynności procesowych z odpowiednim wyprzedzeniem.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?