Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

40 uczniów w jednej klasie. Dyrektor szkoły w Miastku: - To moja wina

Andrzej Gurba
Uczniowie połączonych techników.
Uczniowie połączonych techników. Andrzej Gurba
Czterdziestu uczniów w jednej klasie. Takie warunki nauki w technikum handlowym i ekonomicznym Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Miastku zafundował dyrektor placówki i zarząd powiatu.

Część uczniów i rodziców jest zdruzgotanych. - Co to za zajęcia, jak jest czterdziestu uczniów w klasie. Oni nawet nie mieszczą się w największej sali, choć dostawiane są ławki. Ale w sumie nie o ilość miejsca w klasie chodzi, ale o jakość nauczania.

Przy takiej liczbie uczniów jest ona mizerna. Słabsi są jeszcze słabsi, a ci lepsi lecą w dół - denerwuje się matka jednej z uczennic.

W Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych w Miastku połączono pierwszego września dwie klasy technikum handlowego i ekonomicznego. Uczniowie razem mają przedmioty ogólne, zawodowe siłą rzeczy są osobno. Jak do tego doszło?

- To moja wina - przyznaje Bogdan Hnat, dyrektor miasteckiej placówki. - W sierpniu, kiedy kończyła się rekrutacja miałem w jednym technikum 17 osób, a w drugim 18. To za mało, aby tworzyć osobne klasy. Plan był po 30 osób. Uległem prośbie części rodziców i zostawiłem połączone obie klasy technikum, licząc, że we wrześniu dojdą nowi uczniowie. Doszło, ale tylko pięciu. To dla zarządu powiatu za mało, aby rozdzielić klasy. Moim zdaniem jest to wystarczająca liczba, ale, niestety, nie ja teraz decyduję.

Większość rodziców nie ma pretensji do Hnata, choć nie wszyscy. - We wrześniu dowiedziałam się, że mój syn będzie uczył się w przeładowanej w klasie. Dyrektor zrobił eksperyment i teraz moje dziecko ma gorzej. To niedopuszczalne. Oczekuję zmian - mówi rodzic.

Decyzja w sprawie rozdziału techników to wyłącznie kompetencja zarządu powiatu. Dyrektor Hnat kilka razy prosił zarząd o zmianę. Bez efektu. Nic nie wskórała też delegacja rodziców, która była w starostwie.

- Stawia się nas teraz pod murem, a to nie my namieszaliśmy, a dyrektor. Nie widzę możliwości rozdziału techników, bo musielibyśmy znaleźć dodatkowe 30 tysięcy złotych - oznajmia Krzysztof Sławski, wicestarosta bytowski. Dariusz Glazik, naczelnik wydziału edukacji starostwa dodaje, że byłby to też niebezpieczny precedens.

Nasz komentarz

Nasz komentarz

Dyrektor Bogdan Hnat chciał dobrze, a wyszło źle. Nie mogę zrozumieć nieprzejednanego stanowiska zarządu powiatu. Jak chcecie, to ukarzcie dyrektora, ale nie karzcie uczniów, którzy w większości są Bogu ducha winni. Argumenty o 30 tysiącach złotych są śmieszne, kiedy zestawi się planowany zakup służbowego auta dla starostwa za 85 tysięcy złotych. Jak widać bieda jest w oświacie, ale kiedy w grę wchodzi wygoda urzędników, to już nie. Mam nadzieję, że sanepid, kurator i rzecznik praw ucznia pomoże władzom powiatu podjąć właściwą decyzję.
(ang)

- Wtedy każdy dyrektor chciałby mieć 20-osobowe klasy - twierdzi Glazik. Hnat mu odpowiada, że są już klasy, gdzie jest 23 uczniów. - Co do pieniędzy to zaproponowałem zarządowi, aby nie zatrudniać drugiego wychowawcy w internacie i przeznaczyć je na dodatkowe godziny do techników. Nie wzięto tego pod uwagę - żali się dyrektor.

Zarówno Sławski, jak i Glazik, zgadzają się, że z punktu widzenia nauczania 40-osobowa klasa nie ma racji bytu. Na tym jednak ich zgodność z rodzicami i dyrektorem się kończy.

- Zorganizuję zajęcia wyrównawcze dla tych uczniów - próbuje ratować sytuację Hnat. Rodzice mówią, że nie odpuszczą. Mają poparcie kuratora, zgłosili sprawę rzecznikowi praw ucznia oraz sanepidowi. Ten ostatni ma sprawdzić, czy w 40-osobowej klasie zachowane są wymogi określone przepisami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza