- Prokuratura słupska bada sprawę działalności na szkodę Sportowej Spółki Akcyjnej, jakich prawdopodobnie miał się dopuścić Marcin Sałata, były już generalny menedżer Energi Czarnych, z którym w środę rozwiązaliście umowę. Pan także musiał przebadać sprawę wewnątrz klubu.
- Przez prawie dwa tygodnie robiłem tak zwany wstępny bilans wydarzeń. Dopiero teraz mogę przedstawić pierwsze wnioski. Z sytuacji wynika, że z klubu wyprowadzono kwotę około 200 tysięcy złotych.
- Na co mogły pójść te pieniądze?
- Marcin płacił zawodnikom i agentom pozakontraktowe środki. Również spełniał ich pozakontraktowe fanaberie. Na przykład kupował graczom i ich rodzinom dodatkowe bilety lotnicze.
- Jaka to jest część rocznego budżetu?
-Przy naszym budżecie, który wynosi około 4 milony złotych suma ta stanowi około 5 procent. Kwota ta jest kumulacją działalności Marcina przez okres prawie dwóch lat.
- Jak to mógłby pan skomentować?
- Dla mnie to jest absurdalna sytuacja, ponieważ z niedozwolonej działalności Marcin nie osiągał żadnych finansowych ani materialnych korzyści. Powinniśmy sobie z tym poradzić. 16 lat temu wyprowadziłem klub ze zdecydowanie większych tarapatów. Musiałem zmierzyć się wtedy z długiem, który wynosił 8,5 miliona zł. Sytuacja była tragiczna, ponieważ w ogóle nie mieliśmy wtedy sponsorów. Dzisiaj zdecydowanie większym problemem dla nas są straty wizerunkowe niż strata finansowa, teraz, w porównaniu z tamtym okresem mamy dobrze skomponowaną sytuację sponsoringową.
- Czy to jest głęboki kryzys wizerunkowy?
- Tak, jest to poważny kryzys wizerunkowy. Wywołał on dużo spekulacji i spowodował powstanie wielu teorii spiskowych.
- Po co, były już generalny menedżer spełniał fanaberie zawodników?
- Skoro nie robił tego dla korzyści materialnych i finansowych może w ten sposób zaspakajał potrzebę budowania jeszcze wyższego prestiżu, chociaż jak na swój wiek już osiągnął wiele. Może padł ofiarą własnych wysokich ambicji. To jest bardzo inteligentny, pracowity i dyspozycyjny człowiek. Być może potrzebował jeszcze większej nobilitacji. Wygląda to jednak absurdalne i irracjonalnie, nie mogę się z tym pogodzić. Marcin dopuścił się przestępstwa kosztem rodziny, przyjaciół i klubu, zrobił to w wyrafinowany sposób, prawie niemożliwy do wykrycia. Nie otrzymywaliśmy sygnałów z zewnątrz. Układał sobie zawodników i agentów, aby milczeli. W związku z tym nie otrzymywaliśmy sygnałów, że coś u nas źle działa, a to one mogłoby nas doprowadzić do natychmiastowego przerwania takiego procederu.
- Kiedy więc zobaczyliście, że coś było nie tak?
- Przed świętami Bożego Narodzenie trener Roberts Stelmahers, powiedział, że nie dostał całej sumy należnej za przepracowany do tej pory okres. Wezwałem w tym momencie Marcina. Po jakimś czasie on zameldował, że błąd jest naprawiony, a trener Stelmahers to potwierdził. Był to dla nas pierwszy duży niepokojący sygnał, który spowodował, że wraz z księgowością zaczęliśmy prowadzić wewnętrzne śledztwo. Dopiero powoli zaczęliśmy odkrywać mechanizmy działania Marcina.
- Tę sytuację także ciężko odbierają kibice.
- Jest mi bardzo przykro. Przez wiele lat budowałem markę klubu i teraz spotkało mnie olbrzymie rozczarowanie. To nie był już nóż w plecy, tylko długa szabla która przebiła i plecy, i serce. Cieszy mnie w tej całej sytuacji jedno, że mamy sporą grupę kibiców, na których wsparcie można zawsze liczyć w trudnych momentach dla klubu. Za to im serdecznie dziękuję. Liczba SMS ze wsparciem jakie do mnie przychodzą jest imponująca.
Trudna sytuacja w Enerdze Czarnych. Zobacz magazyn GP24 Basket
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?