Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anna Bogucka-Skowrońska: Ideę referendum popieram i zachęcam do udziału w nim

Rozmawiał: Krzysztof Nałęcz
Anna Bogucka Skowrońska
Anna Bogucka Skowrońska Archiwum
Rozmowa z mecenas Anną Bogucką-Skowrońską, radną Rady Miejskiej w Słupsku.

- Referendum powinno się odbyć?
- Oczywiście, że tak.Taka jest decyzja suwerena (podmiotu, władzy zwierzchniej - dop. red.), czyli w tym przypadku obywateli-wyborców. Tak jak wybierali swoich przedstawicieli, tak mogą ich w każdej chwili odwołać. Zebrano odpowiednie, wcale nie małe poparcie. Należy głosować za odwołaniem prezydenta, który stracił zdolność rządzenia miastem.Przykładowo. Sprawa budowy akwaparku, sposób prowadzenia tej sztandarowej przecież inwestycji miejskiej ukazuje nam jak w lustrze, w szerszym kontekście, bardzo złe zarządzanie miastem.

Podobnie jest w głośnej ostatnio sprawie prezesa PGK. Prezydent zamknięty jak w zamku na szklanej górze, otoczony już tylko pochlebcami, coraz bardziej się zamyka. Traci kontrolę nad narastającymi problemami miasta - ogromnym zadłużeniem i brakiem perspektyw. Ciekawe, jak chce zrównoważyć budżet na 2013 rok?

- Prezydent ma odmienną opinię na temat własnych dokonań.
- Tak. Ale właśnie dlatego, że jest pewny swego, powinien poddać się procedurze oceny jego pracy. Jeśli chce być demokratą,wręcz powinien referendum poprzeć jako formę demokratycznej oceny władzy. A on zamiast podjąć walkę na argumenty z podniesioną przyłbicą - rejteruje, ucieka, licząc na to, że ludzie w obawie o pracę w ratuszu i spółkach miejskich - nie pójdą na referendum. Lekceważenie referendum to brak szacunku dla demokracji, lekceważenie referendystów to najlepszy dowód braku szacunku dla słupszczan.

- No i wielu pyta, co dalej? Po ewentualnym, skutecznym referendum?
- Do momentu nowych wyborów powinno powstać porozumienie głównych sił w radzie. Doskonałym kandydatem na takiego tymczasowego prezydenta byłby Marek Biernacki, mający za sobą największy klub w radzie, czyli Platformy. Posiada on zresztą wyższe od Kobylińskiego kwalifikacje intelektualne oraz doświadczenie samorządowe, by nie tylko czasowo objąć stanowisko prezydenta. Jego zastępcami powinni być reprezentanci innych czołowych przedstawicielstw w radzie. Np. Andrzej Watemborski z ugrupowania Krysi Danileckiej-Wojewódzkiej i Robert Kujawski z PiS. Aby rada mogła działać w podstawowych sprawach dzięki większości głosów aż do nowych wyborów.

- Jednak Platforma wzięła odpowiedzialność za to, co działo się w ostatnim czasie w Słupsku.
- I to był błąd, za który już teraz płaci. Realny wpływ na rządzenie był iluzoryczny, odpowiedzialność duża, zwłaszcza w kontekście złych decyzji prezydenta. Delegowany z PO na funkcję z-cy prezydenta Słupska Krzysztof Sikorski powinien już dawno zrezygnować. Został tam zupełnie zmarginalizowany, wręcz zepchnięty do narożnika. Z tego, co wiem, nieustająco jest też szykanowany, obrażany "zwalnianiem" poprzez SMS-y. Jest to młody, rzutki człowiek o kryształowej uczciwości. Nie wiem jednak, co on jeszcze robi w tym urzędzie. (Rozmowa miała miejsce przed decyzją o rezygnacji wiceprezydenta Sikorskiego - dopisek red.).

- Poparcie PO nie wzięło się jednak z powietrza.
- Ale z tego, co wiem, partia była w tej sprawie mocno podzielona. Np. przeciwnikiem był przewodniczący rady Zdzisław Sołowin i radny sejmiku Marek Biernacki, a zwolennikami radni Bogusław Dobkowski i Marcin Lubiniecki, którzy z racji tego, że coś prezydentowi zawdzięczają, nie mogą być uznani za obiektywnych. Ostatecznie zdecydowała tutaj postawa posła Zbyszka Konwińskiego i senatora Kazimierza Kleiny. Kazik za mało się Słupskiem interesuje, a u Zbyszka wynika to chyba z kompleksów porażek wyborczych z Kobylińskim. Zbyszkowi zresztą brakuje dalekowzroczności, cech u dobrego polityka niezbędnych. To się
trochę przekłada na jakość słupskiej Platformy. Np. wspomniany Marek Biernacki jest w niej według mnie marginalizowany. Mam nadzieję, że nie przez to, że wyrasta intelektualnie i doświadczeniem ponad przeciętność.

- Dość ostre opinie jak na radną Platformy Obywatelskiej.
- Ale nie jej członka. Dwukrotnie przed laty występowałam do struktur lokalnych PO o możliwość wstąpienia do partii i dwukrotnie to po prostu przemilczano. Mimo że Donalda Tuska znam bardzo dobrze z czasów opozycji, ze środowiska gdańskiego. Ciekawe, co by na to powiedział? (śmiech) Teraz nie jestem już zainteresowana. Jako członek Trybunału Stanu, z poparcia zresztą PO - powinnam być bezpartyjna.

- Ktoś w luźnej ze mną rozmowie ocenił sytuację w Słupsku następująco. Nawet jeśli nowy prezydent pojawi się dopiero za dwa lata, będzie miał kilka miesięcy, maksymalnie pół roku, aby skruszyć istniejącą w mieście skorupę. Ta skorupa to sieć wzajemnych powiązań, zależności, uległości, blokująca zdrowe funkcjonowanie. Nie pomoże tu najlepszy program i pomysły. Jeśli szybko nie uzdrowi tej sytuacji, polegnie.
- To jest bardzo trafna ocena. W Słupsku straszą duchy PRL-u. Gdzie nie spojrzeć, albo były pezetpeerowiec, albo esbek. I chory układ. Nawet retoryka ta sama z tym, że zamiast "wrogów ludu" prezydent kreuje "wrogów Słupska"- obrażając ich, zwłaszcza tych, którzy mają autorytet, jak właśnie Biernacki (który jest też wg niego "złym duchem") czy młodego (a więc wg niego "smarkacza") i ambitnego Roberta Kujawskiego.

- Jednak dwie kadencje temu udzieliła pani poparcia Maciejowi Kobylińskiemu i przez pewien czas współpracowała z nim już w samej radzie.
- Nie było innego wyjścia. Poparłam jego, nie SLD. To była decyzja wyłącznie taktyczna. W 2002 r. staliśmy u progu wejścia do Unii. Kontrkandydatem Kobylińskiego był euroceptyk Robert Strąk. Jego zwycięstwo szkodziłoby procesowi integracji, który był racją stanu dla Polski. Osobiście do Roberta Strąka nic nie mam. Teraz to zwykły prawnik, normalny obywatel, bardzo miły człowiek.

- Za to prezydent Kobyliński się zmienił?
- Na niekorzyść.

- Mało parlamentarne zachowania prezydenta miały miejsce wcześniej. Ale ostatni, personalny atak na panią, odwołujący się do problemów zdrowotnych i możliwości picia wódki był, co tu kryć, wręcz prymitywny.
- To zwykłe chamstwo. Nie wiem o co chodziło z tą wódką. Pić wszak mogę. Deprecjonowanie mnie z uwagi na stan zdrowia (nie psychicznego zresztą) to publiczne ujawnianie tzw. danych wrażliwych i łamanie prawa. Ale wybuchy prezydenta są coraz częstsze i coraz bardziej ekspresyjne. Żal mi też młodych ludzi w ratuszu, jak rzecznika Dawida Zielkowskiego, czy innych urzędników, zwłaszcza że prezydent posuwa się już do rękoczynów. Kiedy prezydenta nie ma z powodu jakiegoś wyjazdu, ratusz oddycha swobodniej. Ludzie się uśmiechają, nie przemykają chyłkiem korytarzami. Podobnie inna jest atmosfera obrad rady na sesji bez udziału prezydenta.

- Ale udziału w referendum pani nie weźmie.
- Wyłącznie z powodów zdrowotnych.Wyjeżdżam w tym czasie na dłuższe leczenie w klinice onkologicznej. Wracam w końcu listopada. Ideę referendum popieram i zachęcam do udziału w nim.

- W imieniu "Głosu" życzę szybkiego powrotu do zdrowia i pełni sił.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza