Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bez ciotek nie byłoby Gotek, czyli gorzko-słodka opowieść o polskiej wsi i wsiokach w słupskim teatrze

Anna Czerny-Marecka
Anna Czerny-Marecka
Trzy córki i matka. Cztery kobiety z innych światów. Porachunki pokoleniowe, rozliczenie z dzieciństwem, głos ludzi, których przemiany w wolnej Polsce skazały na niebyt, odrodzenie. Nowa premiera Nowego Teatru w Słupsku, spektakl „Gotki” w reżyserii Darii Kopiec, otwiera wiele czeluści w duszy i umyśle widza. A chociaż podnoszone tematy to proza życia, forma jest poetycka.

„Matka umiera” – to zdanie z listu Ludki sprowadza do biednej chaty stojącej gdzieś wśród łąk i błot jej młodsze siostry. Do Męcza najpierw przyjeżdża średnia Kryśka. Prosto od starej Włoszki, którą się opiekuje. Pieniądze wysyła dzieciom, żeby one nie musiały za pracą wyjeżdżać. Po niej pojawia się najmłodsza, wyluzowana, piękna, pewna siebie Majka. Nie miała daleko. Mieszka w mieście odległym o około 50 kilometrów, ale tak naprawdę – w zupełnie innym świecie. Zamiast dzieci ma koty. Ludka ma córkę, która żyje w Anglii i chce sprowadzić matkę do siebie, ale dla Ludki to jakby umrzeć.

Jest i Matka. Właśnie wróciła z cmentarza, bo cóż jej pozostało poza pamięcią o przeszłości. Jest jak postać z „Ballad i romansów” Mickiewicza. Albo Dziad z „Konopielki” Redlińskiego. Nuci śpiewnie wierszem o lepszych czasach, kiedy każdy wiedział, gdzie jego miejsce, i nikt nie gonił za pieniędzmi nie wiadomo gdzie. O wsi sielskiej. Anielskiej?

Ciężka praca, bieda, Matka dusząca kocięta i katująca Ludkę, bo to przez nią musiała wyjść za mąż za Ojca – wspominają siostry, ale nie ma w nich nienawiści. Ojciec zapił się na śmierć. Jednak nie zawsze tak było, o nie. Jako pierwszy w Męczu kupił, wbrew żonie, telewizor, i powiało wielkim światem. Jako pierwszy miał traktor i wtedy w domu było dostatnio. Aż przyszła wolna Polska, a z nią wolny rynek. Komornik zabrał wszystko. Bo – jak powtarza w pełnym goryczy monologu Ludka – „musieli wymrzeć”. Kto? Oni, wsioki.

Bo wsioki brzydko się ubierają, brzydko pachną, brzydko mówią i nie wiedzą, jak się zachować przy stole - wspominają kobiety swoje młode lata, kiedy ta wieś je stygmatyzowała wśród rówieśników. Ludka została na wsi z nadzieją, że jej siostry będą miały lepsze życie. Ale one ten wiejski wstyd cały czas noszą w sobie.

Finał jest dużym zaskoczeniem. Wtedy widz dowiaduje się, skąd wziął się tytuł sztuki. Ja spytałam o to autora tekstu, Artura Pałygę. Otóż pierwowzorem sióstr i Męcza były jego ciotki i ich wieś skazana na powolne wymieranie. Ale społeczność odrodziła się dzięki... Wiosce Gotów, która ściągnęła turystów.

Cały spektakl jest zresztą zaskakujący. Bo wydaje się na początku, że jego tematem będzie trauma dzieciństwa, przemocowa Matka, trudne relacje rodzinne. Ale po pierwszych scenach,  kiedy siostry rzeczywiście spierają się ze sobą, pojawia się mocniejszy społecznie wątek nurtu rozliczeniowego z chłopską przeszłością. Tą pańszczyźnianą, którą nosi w sobie Matka, i tą po 1989 roku, kiedy na wsiach pojawili się komornicy, a całe pokolenia zostały wykluczone z gospodarczych przemian.

Nie jest jednak tak, że smutek i gorycz zagarnia całe przedstawienie. Nie brakuje w nim subtelnego poczucia humoru, a dwie sceny - taniec kur i koguta oraz sikanie za chatą („Bo w domu się śpi i je, nie sra” mówi Matka) to fabularne, aktorskie i choreograficzne mistrzostwo.

„Gotki” to bowiem spektakl nie tylko ważny z powodu poruszanych tematów, ale i piękny wizualnie i muzycznie. Stojąca w centrum chata zbudowana jest z półprzezroczystego materiału, jakby z mgły. Stroje kobiet są białe i ze szlachetnych tkanin. Kolory pojawiają się za sprawą projektora, który emituje między innymi tajemnicze chłopskie obrazy Malczewskiego. A także podwodne zdjęcia sióstr. Te projekcje, a także postać Matki, wprowadzają przedstawienie w strefę legend, mitów i... psychoanalizy Freuda. Transowa muzyka czerpie z ludowości, w tym klimacie są oczywiście melorecytacje Matki. Fantastycznie pomyślane i zagrane.

Tak, aktorstwo w „Gotkach” też zasługuje na pochwały. I wielkie oklaski. Widać, że role zostały przedyskutowane, przemyślane i zrozumiane. Aktorki grają przekonująco, a momentami wstrząsająco. Nie oszczędzając ani siebie, ani widza. Zero fałszu, także w śpiewie sióstr, w którym można się zasłuchać.

Nowy Teatr w Słupsku grać musi często dla rozrywki, ale nie zapomina nigdy o Misji (specjalnie piszę wielką literą). Taka była chociażby „Grupa krwi” i ciągle grana (i nagradzana) „Mała Piętnastka”. Takie są „Gotki”. Czarujące poetycką urodą, wywołujące emocje i zmuszające do refleksji. Pozostają w głowie jeszcze długo po zapadnięciu kurtyny. I mają w sobie to „coś”, co powoduje, że chce się je obejrzeć jeszcze raz...

Najbliższe spektakle: 27 i 28 października oraz 17, 18 i 19 listopada.

Realizacja

  • autor: Artur Pałyga,
  • reżyseria, scenografia: Daria Kopiec, 
  • muzyka: Natalia Czekała i Krzysztof Guzewicz,
  • kostiumy: Patrycja Fitzet,   
  • choreografia: Magda Fejdasz,
  • multimedia: Magdalena Parszewska,   
  • obsada: Bożena Borek, Beata Niedziela, Katarzyna Pałka, Joanna Sokołowska,
  • inspicjent: Justyna Moczulska,
  • zdjęcia: Agnieszka Cytacka.
od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza