Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bieżące wydatki Słupska nie zostaną pokryte z emisji obligacji komunalnych

Zbigniew Marecki
Choć prezydent Słupska po raz trzeci występował wczoraj o zgodę na emisję obligacji miejskich o wartości 18,5 miliona zł, to krytykujących jego działania radnych PO i PiS nie przekonał.

Zgodzili się jedynie na emisję dwóch serii obligacji o łącznej wartości 6 milionów złotych. Na dodatek mają być wydane jedynie na pokrycie kosztów miejskich inwestycji.

Zanim radni rozpoczęli bardzo ważną dyskusję o stanie miejskiej kasy, najpierw przez pół dnia zajmowali się wieloma o wiele błahszymi sprawami. Dopiero przed godz. 20 przewodniczący Rady Miejskiej poddał pod obrady projekt uchwały dotyczący emisji miejskich obligacji, który wcześniej radni PO i PiS już dwa razy odrzucili.

Tym razem jednak radni z rządzącej koalicji PO i PiS postąpili nieco inaczej: zmodyfikowali projekt , ograniczając emisję obligacji do dwóch serii po 3 miliony zł, które mają być przeznaczone na pokrycie całkowitych lub częściowych kosztów kilku inwestycji: m.in. budowy domu przedpogrzebowego, budowy obiektów sportowych na stadionie 650-lecia i przy ul. Zielonej, remontu filharmonii i boiska wielofunkcyjnego przy SP nr 10.

Radny Tadeusz Bobrowski w imieniu radnych obu klubów taką decyzję uzasadniał tym, że nie godzą się oni na wydawanie pieniędzy z kredytu (obligacje są jego tanią formą) na pokrycie bieżących wydatków, o co w imieniu prezydenta Macieja Kobylińskiego, który nie uczestniczył w debacie, ponownie prosiła skarbnik Anna Łukaszewicz.

- To jest cyniczne zagranie, którego celem jest sprowokowanie niepokojów społecznych w mieście - ocenił to stanowisko radny Krzysztof Kido, który z kolei zapowiedział, że radni lewicowi oraz z klubu prezydenckiego nie poprą takiego rozwiązania.

- Panie Tadeuszu Bobrowski, nie idź pan tą drogą - wzywał także do opamiętania wiceprezydent Ryszard Kwiatkowski. - Wam się wydaje, że uprawiacie politykę, a to jest polityka chłopców z piaskownicy.

Radni PO i PiS nie przyjmowali tych ocen spokojnie. Odcinali się, mówiąc, że byli okłamywani, wprowadzani w błąd albo manipulowani w ciągu ostatnich miesięcy, kiedy ich zdaniem prezydent wydał na bieżące wydatki o 25 milionów zł więcej niż przewidywał przyjęty przez radnych budżet miasta na br.

- Gdy w kasie jest źle, to nie proponuje się wydania 50 tysięcy złotych na promowanie pomnika
Bogusława X - mówił Zdzisław Sołowin, przewodniczący Rady Miejskiej, przypominając przygotowany przez prezydenta projekt uchwały, który trochę wcześniej radni odrzucili.

Z kolei Anna Łukaszewicz, skarbnik miasta starała się tłumaczyć, że bieżący rok jest dla kasy miejskiej szczególnie ciężki, bo wskutek kryzysu radykalnie spadły wpływy ze sprzedaży mienia komunalnego, miasto ma mniejszy udział w podatkach PIT i CIT, a jednocześnie wzrosły koszty bieżące. Tłumaczyła, że w podobnej sytuacji znalazły się inne miasta i całe państwo.

- Sytuacja jest taka, że do końca roku będziemy mieli jeszcze 60 milionów złotych dochodów, a musimy pokryć 78 milionów złotych planowanych wydatków. Na pensje we wszystkich podległych nam jednostkach pieniędzy starczy, ale zabraknie na pokrycie wielu innych zobowiązań wobec miejskich spółek , usługodawców i wykonawców różnych robót. Jeśli nie dostaniemy obligacji i nie zamkniemy budżetu, to nowy prezydent i nowi radni będą mieli spory kłopot i nieprzewidziane wydatki - straszyła.
- Budżet nie wygląda źle, ale chodzi o to, że fizycznie brakuje nam pieniędzy - dodawał wiceprezydent Andrzej Kaczmarczyk.

- Wasze decyzje spowodują, że na przykład Wodociągi Słupsk, jak nie dostaną zapłaty za faktury, będą musiały zaciągnąć kredyt, a to doprowadzi do podwyżki taryf w przyszłym roku. Wszyscy zapłacimy za tę złą decyzję - przekonywał radny Kido.

Jednak radni PO i PiS pozostali nieugięci. Nadal wyliczali niepotrzebne wydatki, wskazywali źle podpisane umowy i porozumienia ( np. z MZK i gminą Słupsk ), które ich zdaniem zakończyły się finansowymi stratami. Ostatecznie przeforsowali swoją koncepcję. Być może jeszcze bardziej do tego skłoniła ich skarbnik miasta, sugerując, że realizują ustalenia, które zapadły w Gdańsku. Powołała się przy tym na telefon, który rzekomo dostała od jednego z członków Zarządu Województwa, który miał jej powiedzieć, że radni zgodzą się jedynie na emisję obligacji do wartości 8 milionów zł. Nie kryła rozczarowania, że zgodzili się tylko na 6 milionów zł.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza