MKTG SR - pasek na kartach artykułów

... bo z rezerw

MAREK HEYZA
Kiedy podjeżdżasz pod dystrybutor nigdy nie wiesz, czy nie kupujesz paliwa z rezerw państwowych. Bo i tak płacisz za nie tyle samo co za oktany pełnowartościowe. Autor artykułu nie twierdzi bynajmniej, że takie paliwo znajduje się w zbiornikach stacji benzynowej na zdjęciu.
Kiedy podjeżdżasz pod dystrybutor nigdy nie wiesz, czy nie kupujesz paliwa z rezerw państwowych. Bo i tak płacisz za nie tyle samo co za oktany pełnowartościowe. Autor artykułu nie twierdzi bynajmniej, że takie paliwo znajduje się w zbiornikach stacji benzynowej na zdjęciu. Fot. Przemysław Gryń
Jeśli właściciel stacji decyduje się na sprzedaż trefnego towaru ("uszlachetnionego" lakierem, rozpuszczalnikiem, naftą, kwasem siarkowym, olejem opałowym itd.), musi się liczyć z grzywną, sprawą sądową, utratą koncesji. A jeśli sprzedaje produkt gorszej jakości pochodzący z rezerw państwowych?

Tankując na stacji widzimy symbole paliw i ceny. Nie wiemy skąd pochodzi paliwo, nie mamy też pewności czy tankowanie nie będzie początkiem kłopotów z samochodem. Po niedawnej kontroli przeprowadzonej z inicjatywy Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów zaufanie do właścicieli dystrybutorów zmalało - Urząd stwierdził przecież, że 30 proc. stacji sprzedaje "chrzczone" paliwo. Niektórzy właściciele mieli jednak wytłumaczenie: paliwo jest gorsze, ale można je legalnie sprzedawać, bo pochodzi z rezerw państwowych. Pewien ekspert odniósł się do sytuacji filozoficznie: - Czy zatem czarne jest czarne, a białe - białe?

... bo z rezerw

Agencja Rezerw Materiałowych "uwalnia" zapasy m. in. wtedy, gdy trzeba zapobiec zaburzeniom na rynku. Znawcy tematu twierdzą, że powinno to następować przynajmniej raz w roku. Z oficjalnej odpowiedzi Agencji dla "Głosu Pomorza" wynika, że polska norma nie określa tych terminów. Okresy przechowywania są więc ustalane przez samą agencję; przyjmuje się, że dla benzyny jest to od 1 roku do 2,5 lat, dla oleju napędowego od 2 do 4 lat. Czy tak jest w rzeczywistości? Niezależni od Agencji specjaliści twierdzą, że to jej tajemnica. A jest to fakt nie bez znaczenia; im dłużej paliwa są przechowywane, tym gorsza jest ich jakość. Laicy mówią, że "parują". Specjaliści zagłębiają się w szczegóły, np. wspominają o mikroorganizmach, które "zjadają" paliwo, w rezultacie czego powstaje osad. Aby temu zapobiec, paliwo się "zatruwa" i w końcu "uwalnia", czyli sprzedaje hurtownikom.
Jakość długo przechowywanego paliwa na pewno będzie gorsza, być może więcej będzie w nim siarki, mniej oktanów. I jest to zgodne z przepisami! Rozporządzenie ministra gospodarki z 17 grudnia 2002 r. par. 5 stwierdza bowiem wprost: "W okresie do dnia 31 grudnia 2003 r. dopuszcza się wprowadzanie do obrotu olejów napędowych pochodzących z rezerw państwowych oraz paliw pochodzących z zapasów obowiązkowych, zgromadzonych do dnia 31 grudnia 2002 r., nie spełniających wymagań jakościowych określonych w rozporządzeniu."
Jakie ilości paliw nie spełniających norm jakościowych trafiają na rynek? To kolejna tajemnica Agencji Rezerw Materiałowych. Nie dysponuje takimi informacjami GUS, nie udało się ich uzyskać Polskiej Izbie Paliw Płynnych. Agencja zwlekała z odpowiedzią na zadane przeze mnie pytanie, zażądała sformułowania go na piśmie. Ponaglana odpowiedziała... po pięciu dniach. Tyle czasu zajęło urzędnikom udzielenie - ponoć konsultowanej z samym prezesem - ogólnikowej odpowiedzi: "Ilości paliw sprzedawane przez Agencję Rezerw Materiałowych stanowią niewielki procent w stosunku do wielkości sprzedaży tych towarów przez producentów i importerów. Wielkości obrotu paliw przez Agencję Rezerw Materiałowych podlegają ustawie o ochronie informacji niejawnej". Które konkretnie paragrafy ustawy nie pozwalają na wyjaśnienie, jakie ilości paliw są sprzedawane hurtownikom? - to też jest tajemnicą.
Właściciele stacji przypuszczają, że z Agencji pochodzi 10 albo i więcej procent paliw trafiających do sprzedaży. Czy to mało, jeśli przeliczyć tę ilość na liczbę samochodów tankujących paliwo gorszej jakości?

Oszustwo

Zdobycie takiego produktu to dobry interes. Jeden z właścicieli stacji paliw przyznał się, że jego zysk wynosi kilkanaście groszy na litrze. Agencja Rezerw informuje jedynie, że cena sprzedaży jest negocjowana - obecnie opustem wywoławczym (do cen rafinerii PKN Orlen) jest 135 zł za metr sześcienny. Wielu właścicieli stacji marzy o takim źródle - kupują przecież taniej, a sprzedają po cenie pełnowartościowego paliwa. A klient tankujący benzynę lub olej napędowy nie wie, że płaci "normalną" cenę za gorszy produkt.
Małgorzata Niepokulczycka, prezes Federacji Konsumentów przyznaje: - Od pana się o tym dowiedziałam. To oszustwo. Jeśli coś jest gorszej jakości, powinno to mieć od- zwierciedlenie w cenie. Poza tym klient powinien mieć prawo wyboru. Co z tym zrobić? To dobre pytanie. Nasza Federacja kontrolować nie może - to sprawa dla Inspekcji Handlowej. Z głównym inspektorem handlowym pracujemy na jednym korytarzu, więc zasygnalizuję sprawę.

Specjalne dystrybutory?

Czy dystrybutory nie powinny być - tak się planuje w przypadku biopaliw o parametrach przekraczających określone normy - specjalnie oznakowane? - Powinien być oddzielny zbiornik. Kogo na to stać?! Ten sam problem będzie z biopaliwami - mówi Marek Pietrzak, prezes Stowarzyszenia Niezależnych Operatorów Stacji Paliw "Delfin".
Czy klient powinien być informowany o pochodzeniu paliw? Eligiusz Balcerzak, naczelnik Wydziału ds. Paliw Ciekłych i Gazowych Urzędu Regulacji Energetyki stwierdza jednoznacznie: - To zły tok myślenia. Dla klienta mniej jest ważne pochodzenie paliwa, istotne jest natomiast, żeby było ono dobrej jakości, zgodne z obowiązującymi normami. Jeśli stacja kupuje paliwo gorszej jakości i miesza je w zbiorniku z paliwem odpowiadającym normom, możemy się spodziewać, że uzyskany tą drogą produkt nie będzie lepszy, natomiast sprzedawany jest pod znakiem towarowym np. Pb 95, który rodzi skojarzenia o dobrej jakości produktu. A trzeba tu podkreślić, że obrót paliwem oznacza zakup i sprzedaż bez ingerencji w skład produktu. Mieszając w zbiorniku paliwa o różnej jakości stacja staje się jakby wytwórcą. Powstaje bowiem produkt o innych właściwościach niż te, o których mówi znak towarowy. Na taki rodzaj działalności, powodujący ingerencję w skład fizykochemiczny produktu, wymagana jest koncesja - narzuca ona odpowiedzialność za jakość wytworzonego paliwa. Stacja paliw takiej koncesji nie ma, postępuje więc niezgodnie z prawem, skoro sprzedaje paliwo, o którym wie, że nie spełnia ono norm jakościowych.

  • Gorszy produkt powinien być zwrócony rafinerii, ale na takim interesie Agencja zapewne by straciła. I trudno jej coś zarzucić, skoro rozporządzenie ministra dopuszcza do obrotu paliwa nieodpowiadające normom z rezerw, ale nie precyzuje, komu takie produkty można sprzedać. I tę lukę prawną się wykorzystuje. Celowa byłaby zapewne sprzedaż produktu wytwórcy paliw, który podniósłby parametry benzyny lub oleju napędowego, ale jemu taki zakup też się chyba nie opłaci, więc Agencja pozbywa się rezerw, stacja paliw ma zysk, traci klient. A Kazimierz Stanisław Nowak, główny inspektor Inspekcji Handlowej po prostu przyznaje: - Rozporządzenie ministra nie reguluje cen. Czy mamy do czynienia z oszustwem? Nie mogę się wypowiedzieć. Ja jestem strażnikiem prawa i interesów konsumentów, ale to nazbyt złożony problem...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza