Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Była pracownica restauracji Szafran: tam są straszne warunki. Właściciel się tłumaczy

Filip Pietruszewski [email protected]
– Jestem bardzo zaskoczony tą sytuacją. Mnie klienci nigdy nie zgłaszali żadnych uwag – usłyszeliśmy od Andrzeja Adamkiewicza.
– Jestem bardzo zaskoczony tą sytuacją. Mnie klienci nigdy nie zgłaszali żadnych uwag – usłyszeliśmy od Andrzeja Adamkiewicza. Zdjęcie poglądowe
W tamtym roku sanepid miał zastrzeżenia do prawie połowy restauracji w regionie! Zamiast wykwintnej kuchni gościom serwuje się dania z nieświeżych produktów.

Jednym z lokali, do których były zastrzeżenia, jest restauracja Szafran w Słupsku. Jej właściciel Andrzej Adamkiewicz na rynku gastronomicznym działa od lat. Szafran otworzył w 2011 roku, wcześniej prowadził restaurację Zamkową.

- Szafran to szlachetna przyprawa o wysublimowanym smaku. Bardzo ceniona i poszukiwana. Nazwa ma być sygnałem dla klientów, że w naszej restauracji znajdą się potrawy niepowtarzalne i wykwintne - zapowiadał wtedy na naszych łamach.

Niestety, była pracownica restauracji uważa, że poziom lokalu daleko odbiega od tych deklaracji.

- W restauracji Szafran, w której pracowałam jakiś czas temu, są straszne warunki. Po pierwsze, jest brudno, po drugie, warzywa i owoce są kupowane po przecenie, mięso jest nieświeże, a o rybach nie wspomnę - napisała w emocjonalnym liście do naszej redakcji.

Kobieta, która rozstała się ze swoim pracodawcą w nieprzyjemnej atmosferze, nie wyraziła zgody na podanie swojego nazwiska. Dlatego cytujemy tylko te fragmenty jej listu, które znajdują odzwierciedlenie w raportach Powiatowej Inspekcji Sanitarnej w Słupsku.

- Jeden z pracowników chodził brudny, bez obuwia i odzieży ochronnej. Ciężko było się doprosić o zakup płynu do naczyń, ręczników kuchennych, a nawet rękawiczek, których musieliśmy używać po kilka razy. Patrząc na to wszystko z boku, żal się robiło tych nieświadomych ludzi, którzy nas odwiedzali - dodała czytelniczka.

Od 2011 roku sanepid przeprowadził w Szafranie dziewięć kontroli.

- Nasi inspektorzy stwierdzili zły stan sanitarny pomieszczeń i urządzeń, niewłaściwą jakość surowców i produktów oraz brak środków ochronnych i odzieży ochronnej, czyli ręczników papierowych i rękawiczek. Oczywiście nie jest tak, że przy każdej kontroli pojawiały się stale te same problemy. Raczej co jakiś czas wychodziło jedno z tych zaniedbań - mówi Henryka Kisiel, wicedyrektor słupskiego sanepidu.

Skontaktowaliśmy się z właścicielem restauracji.

- Jestem bardzo zaskoczony tą sytuacją. Mnie klienci nigdy nie zgłaszali żadnych uwag - usłyszeliśmy od Andrzeja Adamkiewicza. Chwilę później wyraźnie zmartwiony restaurator odwiedził naszą redakcję. - Owszem, kiedyś się zdarzyło, że dla kogoś zabrakło rękawiczek. Ale ja kupuję bardzo dużo środków czystości. Można zadzwonić do SIM BHP i to zweryfikować. Warzywa też są kupowane codziennie, na bieżąco. Przecież u każdego w domu czasem w szafce znajdzie się jakiś przeterminowany produkt - tłumaczył. - A ten brak odzieży ochronnej? Mogło się tak zdarzyć. Staram się to egzekwować. Jeżeli zauważę, że coś jest nie tak, natychmiast zwracam pracownikom uwagę.

Zapytaliśmy Andrzeja Adamkiewicza, jak to się stało, że restaurator z tak dużym doświadczeniem zaliczył tyle wpadek, które wykrył sanepid.

- Początki mieliśmy ciężkie. Ale wykonuję wszystkie zalecenia sanepidu. Zapewniam, że teraz tych potknięć jest znacznie mniej, o czym może świadczyć fakt, że mamy coraz więcej gości. Nie chcę zwalać winy na innych, ale cała historia naprawdę jest mocno przesadzona. Zrezygnowałem już z innej działalności i skupiłem się na prowadzeniu restauracji Szafran. Pilnuję, by wszystko było tak, jak powinno. Wprowadzam teraz nową, bardzo interesującą kartę. Mam nadzieję, że mimo tych negatywnych sygnałów goście nie stracą do mnie zaufania - mówi Andrzej Adamkiewicz.

Rozmowa z Henryką Kisiel: Nieuczciwa jest niemal połowa restauratorów

Henryka Kisiel wicedyrektor Powiatowej Inspekcji Sanitarnej w Słupsku.

- Odwiedzając restauracje w regionie, jest pani spokojna o to, co znajdzie się na pani talerzu?

- W 2013 roku skontrolowaliśmy 137 z 210 barów i restauracji w Słupsku, Ustce, Kępicach oraz dziewięciu okolicznych gminach. Nieprawidłowości stwierdziliśmy w 62, czyli 45 procentach. Chcę jednak zaznaczyć, że jeżeli tych nieprawidłowości nie dało się usunąć niezwłocznie, to lokale musiały wstrzymać działalność do czasu ich usunięcia.

- Pewnie są restauracje, w przypadku których inspektorzy wiedzą, że po kontroli będą musieli napisać długi raport?

- Wbrew pozorom tu nie ma reguł. Czasami obiekt ma bardzo dobrą historię, w przeszłości nie mieliśmy do niego zastrzeżeń, ale okazuje się, że zmieniło się kilka osób z personelu i nieprawidłowości się pojawiają.

- Właściciel restauracji Szafran uważa, że sformułowania, którymi posługujecie się państwo w dokumentach, są zbyt ogólnikowe. Co to znaczy, że stwierdziliście na przykład zły stan sanitarny pomieszczeń i urządzeń?

- W kuchni restauracji może panować tzw. nieporządek produkcyjny, bo ktoś na przykład sieka kapustę. Ale jeżeli kawałki tej kapusty znajdują się na urządzeniach umytych i schowanych do szafki, to już jest nieprawidłowość.

- A jakie nieprawidłowości sanepid stwierdza najczęściej?

- Tu wymieniłabym cztery punkty. Najczęściej to nieprawidłowy stan techniczny obiektów i zastrzeżenia do tzw. czystości bieżącej. Często żywność nie ma udokumentowanego pochodzenia albo inspektorzy przyłapują restauratorów na nieprawidłowym myciu i dezynfekcji sprzętu oraz naczyń. Nie brakuje również lokali, w których żywność jest przechowywana w nieodpowiedni sposób albo surowce mają nieodpowiednią jakość, czyli na przykład są przeterminowane.

Rozmawiał Filip Pietruszewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza