Dostaliśmy REALny wycisk - mówią zwolnieni
Waldemar Figura pracował w ochronie słupskiego hipermarketu. Dostał wymówienie z pracy. Jak twierdzi, stało się to w wyniku nieformalnego spotkania z panią dyrektor, na którym prosiła ona pracowników o "wylanie żalów". Z tej grupy większość ludzi w sklepie już nie pracuje.
- Zostałem zwolniony z powodu opuszczenia stanowiska pracy w nocy na dyżurze. Wychodzi na to, że nie mogę w tym czasie nawet pójść do toalety - opowiada pan Waldemar. - Dla mnie to zemsta. U pani dyrektor wszystko musi być w porządku. Żadnych uwag. Głowa w dół. Ma być pięknie.
Ale to początek góry lodowej. - Kontrole hipermarketu to fikcja. W ubiegłym roku, w grudniu, gdy przyszły do nas panie z sanepidu, zamiast sprawdzać sklep, to po jakimś czasie wyszły z niego z wiklinowymi koszami pełnymi prezentów - mówi Bożena S. (też pracowała w ochronie).
Jeden kosz - w którym znajdowały się m.in. alkohole - według pracowników był wart około 200 złotych. - To nieprawda - zapewnia Henryka Kisiel, rzecznik prasowy słupskiego sanepidu. - To pomówienie naszej instytucji. Sprawa znajdzie się w prokuraturze.
- Nie potwierdzam tej informacji. Zdarza się natomiast, że kontrolerzy zabierają ze sklepu pewne towary do kontroli - mówi Agnieszka Łukiewicz-Stachera, rzecznik prasowy sieci hipermarketów Real. - O prezentach nie może być mowy.
- Wiem, co mówię. Pracowałam na stanowisku, w którym wpuszczałam i wypuszczałam ludzi ze sklepu. To były duże wiklinowe kosze. Takie można zobaczyć też w punkcie informacji w sklepie - twierdzi Bożena S.
Kolejna sprawa to szkolenia na prowadzenie wózków jezdniowych.
- Według zaświadczenia kurs trwał 67 godzin. W praktyce szkolenie trwało 3 godziny. Plus 20 minut w teorii. Zeszliśmy do magazynu, pan podniósł widły i opuścił. I było po wszystkim - opowiada Katarzyna Stankiewicz, również były pracownik Reala. - Skutek jest taki, że prawie nikt tym nie jeździ.
Szkolenia prowadzi firma SkanBHP z Łodzi.
- Mam dużo instruktorów. Będę to wyjaśniał - powiedział nam wczoraj Stanisław Kaniorski, jej właściciel.
- Na tysiąc szkoleń to pierwsze zgłoszenie, które podważa jego warunki - stwierdza z kolei Łukiewicz-Stachera.
Kasjerki rewidowane w bieliźnie
Katarzyna Stankiewicz dostała wymówienie z pracy, bo - jak mówi - zwróciła uwagę kierownikowi, że źle ją traktuje. - Poskarżyłam się dyrektorce. Później było gorzej. Dostałam tyle obowiązków, że nie byłam w stanie im podołać - mówi pani Katarzyna.
- Warunki pracy są fatalne. W przypadku, gdy zdarza się manko na kasie, to podejrzana kasjerka musi zgodzić się na przeszukanie - mówi Waldemar Figura, były pracownik ochrony.
- Z taką dziewczyną wchodziłam do pokoju. Rozbierała się do bielizny. Przeprowadzałam drobiazgową kontrolę. Płakały - dodaje Bożena S.,również były pracownik ochrony.
- Nic takiego nie miało miejsca - zapewnia Agnieszka Łukiewicz-Stachera, rzecznik prasowy sieci hipermarketów Real w Polsce. - Pracownicy są poddawani kontrolom po losowaniu. Jednak nikt nie musi się rozbierać do bielizny.
Anna M., kolejny były pracownik: - Jeżeli dyrekcji nie spodoba się jakiś człowiek, to zamiast upomnienia od razu zostaje zwolniony.
- Mamy prawo nie przedłużać umowy z ludźmi, którzy mają umowy na czas określony - uważa Łukiewicz-Stachera.
Waldemar Figura i Anna M. mieli podpisane umowy na czas nieokreślony.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?