Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Choroba szybka jak piorun

Agnieszka Pochrzęst
Pracownicy Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w specjalnych kombinezonach przewozili próbki z tkankami trzydziestolatka. Trafiły one do ośrodków badawczych w Hamburgu i Gdyni.
Pracownicy Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w specjalnych kombinezonach przewozili próbki z tkankami trzydziestolatka. Trafiły one do ośrodków badawczych w Hamburgu i Gdyni. Fot. Marek Biczyk
Trzydziestoletni szczecinianin trafił do szpitala kilkanaście dni po powrocie z Afryki. Trzy dni później zmarł w męczarniach. Lekarze podejrzewali, że w Kenii zaraził się jedną z najbardziej śmiercionośnych chorób tropikalnych. Ostatecznie okazało się, że mężczyzna zmarł na sepsę. Ta sama choroba w kwietniu i czerwcu w Świnoujściu uśmierciła dwoje dzieci.

Paweł zawsze marzył, żeby zobaczyć Afrykę. W lipcu pojechał z rodziną do Mombasy w południowo-wschodniej Kenii. Nie przypuszczał, że to ostatnia wycieczka w jego życiu.
Tydzień po powrocie z Afryki młody mężczyzna zgłosił się do lekarza rodzinnego z bólem gardła.
- Doktor stwierdził zwykłe zapalenie - opowiada znajoma szczecinianina. - Paweł brał tabletki, ale nie przechodziło. Myśleliśmy, że to przeziębienie. Po kilku dniach pojawiła się wysoka gorączka, w którymś momencie miał ponad 40 stopni. Temperatury nie można było niczym zbić. Paweł dostał antybiotyki i poczuł się trochę lepiej. Niestety, tylko przez chwilę. Gorączka wróciła po kilku dniach. Wtedy nie było już szans na pomoc.

Choroba szybka jak piorun

Wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Paweł trafił do szpitala przy ul. Arkońskiej w poniedziałek, 28 lipca, wieczorem. Był słaby, ale jeszcze poruszał się o własnych siłach. Następnego dnia nie był już w stanie samodzielnie wstać z łóżka. Inni pacjenci wspominają, że nikł w oczach.
- Lekarze wykluczali jedną chorobę po drugiej - opowiada mężczyzna przebywający na tym samym oddziale. - Nie wiadomo było, co mu jest.
Pomoc medyczna nie przyniosła skutku: Paweł zmarł po 36 godzinach. Wstępnie stwierdzono niewydolność narządów i ogólnoustrojowe zaburzenie układu krzepnięcia.

Strach zagląda w oczy

Nagła śmierć trzydziestolatka, który kilkanaście dni wcześniej wrócił z tropików, postawiła na nogi stacje sanitarno-epidemiologiczne: wojewódzką i powiatową. Liczono się z tym, że Paweł mógł umrzeć na jakąś chorobę tropikalną - jedną z gorączek krwotocznych (w tym wywoływaną przez wirus Ebola i żółtą febrę). Właśnie Ebola - tłumaczą lekarze - zaczyna się podobnie jak grypa. Później dopiero następują w organizmie nieodwracalne zmiany, w tym bardzo poważne uszkodzenia wątroby.
Potwierdzenie tych obaw oznaczałoby, że jeden z najbardziej niebezpiecznych wirusów znanych ludzkości znalazł się w Szczecinie!

Śledztwo

Sekcja zwłok przeprowadzona w szpitalu przy ul. Arkońskiej w Szczecinie nie wyjaśniła przyczyny śmierci mężczyzny. Próbki tkanek przewieziono do Instytutu Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni oraz do Instytutu Medycyny Tropikalnej w Hamburgu.
Jeszcze w dniu śmierci Pawła służby sanitarne zarządziły dochodzenie epidemiologiczne.
- Przez całą noc trwało ustalanie nazwisk osób, które były na wycieczce i miały kontakt z zakażonym - mówi Renata Opiela z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. - Musieliśmy do wszystkich dotrzeć i sprawdzić, jak się czują. Choroby tropikalne rozwijają się od sześciu do piętnastu dni. Dramatyczny przebieg mógł rzeczywiście świadczyć o tym, że była to jedna z tych chorób. Dopóki nie mieliśmy wyników badań tkanek z Instytutu Medycyny Tropikalnej z Hamburga, nie wiedzieliśmy, z czym mamy do czynienia.
Przebadano ponad siedemdziesiąt osób, Urząd Wojewódzki powołał Zespół Reagowania Kryzysowego.

Kwarantanna

Dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej zarządził izolację szpitalnego personelu, który miał kontakt ze zmarłym. Dwóch lekarzy i sześć pielęgniarek na kilkanaście godzin odizolowano w jednym z budynków szpitalnych.
- Oni reanimowali chorego, więc takie działanie było konieczne - mówi Jerzy Jakubek, dyrektor powiatowej stacji sanepidu w Szczecinie. - Było przecież podejrzenie wystąpienia choroby wysoko zakażeniowej.

Nie Ebola, a sepsa

W piątek, 1 sierpnia, po godzinie 18 alarm odwołano. Andrzej Trybusz, główny inspektor sanitarny kraju ogłosił, że Instytut Medycyny Tropikalnej z Hamburga wstępnie wykluczył gorączki krwotoczne jako przyczynę zgonu trzydziestolatka. Wtedy było już niemal pewne, że Paweł zmarł na sepsę.

Nie doceniamy przeciwnika

Sepsa (posocznica), spowodowana zakażeniem bakteryjnym całego organizmu, charakteryzuje się bardzo gwałtownym przebiegiem. Bardzo często chorzy umierają zaraz po przywiezieniu do szpitala. Zespół ostrej sepsy został zidentyfikowany w 2001 roku w Stanach Zjednoczonych. Z powodu tej choroby umiera na świecie 1400 osób dziennie (około 750 tysięcy ludzi w ciągu roku). W USA zabija ona więcej chorych niż udar mózgu, rak płuc i rak piersi razem wzięte.
- W ponad 30 procent przypadków nie udaje się zidentyfikować badaniem bakteriologicznym rodzaju zakażenia - mówi prof. dr hab. Andrzej Kuebler, przewodniczący Polskiej Grupy Roboczej ds. Sepsy działającej przy Polskim Towarzystwie Anestezjologii i Intensywnej Terapii. - Przez ostatnie dwadzieścia lat w USA liczba pacjentów leczonych z powodu sepsy podwoiła się.

Bakterie - nieznane

Mimo ustalenia przyczyny gwałtownej śmierci, możemy się nigdy nie dowiedzieć, jakie bakterie spowodowały śmiertelne zakażenie trzydziestolatka ze Szczecina. Próbki jego tkanek zostały wysłane do Narodowego Instytutu Zdrowia w Warszawie.
- Dopiero od czerwca prowadzimy rejestr zachorowań na sepsę - wyjaśnia Renata Opiela. - Na siedem zgłoszonych przypadków, znamy przyczynę tylko jednego. Lekarze, mimo obowiązku, nagminnie nie zgłaszają nam przypadków zachorowań na posocznicę.

dr hab. Mirosław Parafiniuk, kierownik Zakładu Medycyny Sądowej PAM w Szczecinie, który przeprowadzał sekcję zwłok dwojga dzieci ze Świnoujścia zmarłych na posocznicę

Sepsa to ogólnoustrojowe zakażenie bakteryjne. To choroba bardzo ciężka i niebezpieczna. Zakażenie bakteryjne może pochodzić z organizmu osoby chorej np. na zapalenie ucha, woreczka żółciowego, a nawet cierpiącej z powodu zapalenia zęba. Choroba atakuje głównie osoby o osłabionym układzie odpornościowym. Zaczyna się wysoką gorączką, bólami rąk, nóg, osłabieniem, spadkiem ciśnienia krwi. Ma bardzo ostry i gwałtowny przebieg. Często jest połączona z objawami niewydolności narządowej.

Andrzej Kuebler prof. dr hab., przewodniczący Polskiej Grupy Roboczej ds. Sepsy działającej przy Polskim Towarzystwie Anestezjologii i Intensywnej Terapii

- Wiele osób, których śmierć przypisuje się komplikacjom związanym z zabiegiem operacyjnym, urazem, chorobami nowotworowymi bądź innymi chorobami przewlekłymi faktycznie umiera wskutek sepsy. Może ona wystąpić u osób w każdym wieku, zarówno zdrowych jak i cierpiących wcześniej na inne choroby. Bardzo ciężko jest ją zidentyfikować. W Polsce sepsa jest jeszcze mało znana. Nawet nie widnieje w rejestrze chorób. Często pierwsze objawy wskazują, że jest to zapalenie płuc lub woreczka żółciowego. Zanim zapadnie właściwa diagnoza, jest już za późno. Jeżeli pacjent szybko trafi na intensywną terapię jest szansa, żeby go uratować. Aktywowane białko C to lek, który - jeśli jest podany we właściwym czasie - daje szansę na wyleczenie. Jest on drogi, a w województwie zachodniopomorskim nie podlega refundacji.

Lek. med. Tadeusz Zieliński, specjalista ds. chorób tropikalnych, przez czternaście lat prowadził w Szczecinie filię Instytutu Chorób Morskich i Tropikalnych.

- Wprawdzie trzydziestolatek ze Szczecina nie zapadł na żadną chorobę tropikalną. Nie oznacza to jednak, że problemu tych chorób w Polsce nie ma. Samych przypadków malarii odnotowano w tym roku w naszym kraju blisko siedemdziesiąt. Będzie ich jeszcze więcej, bo coraz częściej podróżujemy. Nie tak dawno leczyłem mieszkańców Świnoujścia, którzy przywieźli malarię ze Sri Lanki. Biura podróży nie przypominają turystom o szczepieniach, które nie są obowiązkowe, ale przy wyjazdach do krajów egzotycznych konieczne. Inna sprawa, że Polska kompletnie nie jest przygotowana na zapobieganie chorobom tropikalnym. U nas panuje za duży chaos. Ministerstwo Zdrowia nie ma czasu na śledzenie przypadków takich zachorowań. Natomiast Instytut Chorób Morskich i Tropikalnych, który śledzi takie choroby nie może wydawać przepisów wykonawczych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza