Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Coś z niczego. Kiszonki na bieg z charytatywną zbiórką na rzecz bezdomnych

Wojciech Nowak
Wojciech Nowak
Coś z niczego. Kiszonki na bieg z charytatywną zbiórką na rzecz bezdomnych.
Coś z niczego. Kiszonki na bieg z charytatywną zbiórką na rzecz bezdomnych. Łukasz Capar
W pierwszy weekend września, odbędzie się „VI Bieg Przełajowy im. chor. sztab. Tadeusza Kloskowskiego”, podczas którego zorganizowana zostanie zbiórka środków higieny osobistej dla bezdomnych z Towarzystwa im. Brata Alberta w Słupsku. Do pomocy w organizacji wydarzenia włączyli się również sami bezdomni.

- Czwartego września odbędzie się „VI Bieg Przełajowy im. chor. sztab. Tadeusza Kloskowskiego”. Jest to bieg, który kojarzony jest z bezdomnymi, ponieważ zawsze w ramach tego wydarzenia organizujemy zbiórkę środków higieny osobistej dla tych najbardziej potrzebujących – mówi Dariusz Kloskowski, prezes fundacji „Sub Ventum”, która jest organizatorem biegu. - Od jakiegoś czasu również bezdomni mają swój wkład w organizację tej imprezy, czego przykładem jest nasze spotkanie w Schronisku Brata Alberta przy ulicy Bolesława Krzywoustego w Słupsku – dodaje.

Coś z niczego. Kiszenie w kuchni Brata Alberta

Poza Dariuszem Kloskowskim w kuchni schroniska spotkamy się także z Marcinem Kisielewskim – nauczyciel z Zespołu Szkół Mechanicznych i Logistycznych w Słupsku oraz pasjonatem kiszonek, Maksymilianem Laseckim - uczniem Mechanika, Joanną Chudzińską – prezesem Towarzystwa Pomocy im. Brata Alberta, księdzem Wojciechem Filimonem – proboszczem parafii św. Kantego w Słupsku oraz mieszkańcami schroniska – bezdomnymi, którzy również biorą czynny udział w przygotowaniu kiszonek na nadchodzący bieg.

- Kiszonki cieszą się dużym wzięciem wśród uczestników zawodów, szczególnie w połączeniu z chlebem ze smalcem, gdzie zastępują ogórki – mówi z uśmiechem Kloskowski. - Sama idea kiszonek idealnie wpisuje się w cel, jaki przyświeca biegowi. Dzięki temu, że bezdomni mogą wziąć udział w ich przygotowaniu, biorą tym samym udział w organizacji wydarzenia, dają coś od siebie, mogą poczuć się potrzebni. Każdy dorzuca coś od siebie - ktoś ugotuje zupę, ktoś przygotuje kiszonki. To są małe rzeczy, ale właśnie te małe cegiełki tworzą całą strukturę tego biegu, tego wydarzenia. Można powiedzieć, że jest to pewna forma podziękowania ze strony bezdomnych dla wszystkich tych, którzy w ramach biegu przynoszą dla nich dary w postaci środków higieny osobistej. Generalnie nie ma tutaj ogromnych pieniędzy, dofinansowań. Nie jest sztuką zorganizować wydarzenie mając duże fundusze, sztuką jest zrobić coś z niczego – tłumaczy Kloskowski.

- Pierwszy raz kiszonki z Alberciakami robiliśmy cztery lata temu. Mieszkańcy schroniska chętnie pomagają i biorą udział w kiszeniu - co więcej - uważam, że są wśród nich osoby, które nadawałyby się i mogłyby znaleźć pracę jako chociażby pomoc kuchenna – mówi Marcin Kisielewski.

Celem biegu jest wsparcie osób bezdomnych, a także uświadomienie i uwrażliwienie społeczeństwa na los ludzi bez dachu nad głową.

- Przede wszystkim inicjatywa ta ma uświadomić, że bezdomny też jest człowiekiem, ma swoją godność i tę godność należy uszanować. Osoby bezdomne są poranione i doświadczone przez los. Część z nich z powodu własnych błędów, ale są też tacy ludzie, którzy tracą dach nad głową z powodów zupełnie od nich niezależnych – tłumaczy ks. Wojciech Filimon. - Jakakolwiek pomoc – pośrednia lub bezpośrednia – jest jak najbardziej wskazana. Warto uzmysławiać i uwrażliwiać na problem bezdomności. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy jesteśmy jako społeczeństwo podzieleni na tylu płaszczyznach – dodaje duchowny.

- Każdy człowiek - który zbłądził, któremu w życiu powinęła się noga – ma prawo do drugiej szansy. Niestety bezdomność od lat postrzegana jest jako patologia społeczna, a proszę spojrzeć, czy ci ludzie wyglądają na patologię społeczną? Oczywiście, każdy z nich ma swoje problemy i bagaż doświadczeń, ale nadal żyją i mają prawo, aby ich życie było godne, wolne od ocen i osądów – mówi Joanna Chudzińska.

Głowa chce, ale ciało nie pozwala

Towarzystwo Pomocy im. Brata Alberta stara się pomagać osobom bezdomnym wrócić do życia w społeczeństwie. Niektórym z nich się udaje, innym nie.

- Dużo zależy od wieku i stanu zdrowia. Ważnym jest też fakt, jak długo osoba jest bezdomna. W naszym schronisku są ludzie schorowani czy niepełnosprawni, ludzie, którzy nie mają dużych szans na powrót do społeczeństwa, ale nie oznacza to, że muszą do końca życia być w naszym ośrodku. Uważam, że nie powinno wywierać się presji na tych osobach z tego powodu. Część z nich po prostu sobie nie poradzi z powrotem do społeczeństwa – wyjaśnia prezes.

Joanna Chudzińska za przykład podaje zajęcia z tzw. budżetowania, na których wychodzi na jaw, że osoby bezdomne, które w bezdomności trwają już kilka lub kilkanaście lat, nie mają realnego i aktualnego pojęcia o życiu w społeczeństwie. Nie wiedzą np. jak w tej chwili wysokie są rachunki za media i ile kosztuje życie z dnia na dzień.

- Część tych osób zatrzymała się w tym aspekcie kilkanaście lat temu. Z drugiej strony, to uczenie się od nowa, może być pomocne w uświadamianiu sobie tych wszystkich spraw, kiedy może opuszczą mury schroniska i będą mieli własny kąt. Może wtedy łatwiej odpowiedzą sobie na proste pytanie: czy wszystkie pieniądze jakie mam, powinienem przejeść, czy może opłacić jakieś rachunki i zobowiązania? - tłumaczy Chudzińska.

Jak informuje prezes Towarzystwa Pomocy im. Brata Alberta, co roku udaje się komuś wyjść z bezdomności i wrócić w ramy życia społecznego. Jednak są wśród ludzi bezdomnych osoby, które mimo chęci, nie mogą opuścić schroniska, znaleźć pracę lub udać się do rodziny. Panowie Piotr i Jan – jedni z mieszkańców schroniska - pomagają w przygotowaniu kiszonek, siedząc i obierając warzywa. Starają się i chcą być potrzebni, ale nie widzą dla siebie szans na znalezienie pracy.

- Mam 63 lata, jestem osiem lat po udarze, chodzę o kuli, mogę wykonywać tylko proste prace i tylko na siedząco. Kiedyś pracowałem jako spawacz – mówi pan Piotr. - Ja jestem po czterech udarach, lewa strona ciała nie działa, mam niedowład. A przez całe życie byłem kamieniarzem – dodaje siedzący obok pan Jan. - Chciałbym iść do pracy bo siedzę tutaj i tylko mnie to denerwuje. To nie jest życie, to wegetacja. Ale kto mnie przyjmie do pracy przy moim stanie zdrowia i z moją historią? - pyta.

Obaj panowie są zgodni, że mimo wszystko lepszym wyborem jest być mieszkańcem schroniska, niż życie na ulicy. Co prawda mają bliskich, którzy mogliby ich przyjąć, zabrać ze schroniska, ale odmawiają tej pomocy bo nie chcą być dla nikogo ciężarem.

- Mam dwóch synów i wnuki, ale pójdę do nich i co? Nie jestem na chodzie, właściwie we wszystkim potrzebuję pomocy. Co miałbym robić u nich w domu? Siedziałbym i czekał, aż ktoś się mną zajmie. Obaj synowie przyjeżdżają, odwiedzają mnie, mówią: chodź tato, jest w domu miejsce, będziesz mieszkał z nami. Ale ja nie chcę, nie chcę być ciężarem. Gdybym był sprawny i mógł coś pomóc w domu, może pójść do pracy i dołożyć się do opłat, to wtedy bym wrócił. Ale iść tam po to, aby czekać? Nie, nie pójdę - mówi pan Piotr.

Zadajemy panom pytanie, co mogliby jeszcze zrobić, biorąc pod uwagę swój wiek i stan zdrowia.

- Umrzeć – odpowiada niemal natychmiast pan Jan, by po chwili dodać – Nie wiem. Nie zastanawiałem się nad tym. W głowie siedzi ta myśl, tęsknię za pracą. Głowa chce, ale ciało nie daje rady. Chciałbym wieść normalne życie, ale jak? Co mam zrobić, co mi pozostaje? Dlatego jestem tutaj. Tutaj przynajmniej coś robię – mówi na koniec spoglądając smutnym wzrokiem na obierki po warzywach.

Właśnie dla takich ludzi fundacja „Sub Ventum” wraz z przyjaciółmi organizuje „VI Bieg Przełajowy im. chor. sztab. Tadeusza Kloskowskiego”. By mogli poczuć się potrzebni, zostali zauważeni i być może doczekać lepszego jutra.

Przypomnijmy raz jeszcze, że w ramach zawodów zorganizowana zostanie charytatywna zbiórka środków higieny osobistej oraz bielizny dla mężczyzn ze schroniska im. Brata Alberta przy ul. Bolesława Krzywoustego w Słupsku. Mogą to być np. szampony, mydła czy pianki i maszynki do golenia.

Sam bieg odbędzie się 4 września i wystartuje o godzinie 11. Start zawodów przy parafii pw. św. Jana Kantego w Słupsku, gdzie od godziny 9 tradycyjnie czynne będzie również biuro zawodów. W ramach wydarzenia odbędą się również zawody nordic walking. Biegacze do pokonania będą mieli dystans 6 kilometrów, a nordikowcy 5 kilometrów. Na wydarzenie obowiązują zapisy oraz opłata startowa w wysokości 50 złotych, w ramach której dla uczestników przygotowano m.in. ciepły posiłek i pamiątkowy medal. Zapisy możliwe na stronie biegislupsk.pl, gdzie można również zapoznać się z regulaminem imprezy.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza