Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czytelniczka: Umierałam na słupskim SOR, a nikt się mną nie interesował

Zbigniew Marecki
Izabela Zdanowicz ze Słup­ska w sobotę, 26 kwietnia, czuła się tak źle, że o godz. 14 zdecydowała się pojechać na słupski SOR w szpitalu przy ul. Hubalczy­ków.
Izabela Zdanowicz ze Słup­ska w sobotę, 26 kwietnia, czuła się tak źle, że o godz. 14 zdecydowała się pojechać na słupski SOR w szpitalu przy ul. Hubalczy­ków. PK
Niewiele brakowało, a wśród lekarzy, pielęgniarek i ratowników zakończyłabym życie - skarży się pacjentka, która trafiła na Szpitalny Oddział Ratunkowy w Słupsku.

Izabela Zdanowicz ze Słup­ska w sobotę, 26 kwietnia, czuła się tak źle, że o godz. 14 zdecydowała się pojechać na słupski SOR w szpitalu przy ul. Hubalczy­ków.

Zobacz także: Pacjentka: Na SOR-ze gorzej niż w schronisku dla zwierząt

- Generalnie nie choruję. Jestem zwolenniczką zdrowego stylu życia. Tym razem jednak, pierwszy raz w życiu, podjęłam decyzję, żeby pojechać na pogotowie z powodu fatalnego samopoczu­cia. Mój stan się pogarszał. Nie miałam już siły iść. Byłam wieziona wózkiem inwalidzkim - opowiada pani Izabela.

Pękała jej głowa, bolało ją całe ciało, bolała ją szyja, piszczało jej w uszach, z trudnością mówiła i miała problemy ze zrozumieniem tego, co inni mówią do niej. - Po przyjęciu mnie przez ratowników usłyszałam, że powinnam zgłosić się do przychodni. Otrzymałam opaskę wskazującą, iż moja jednostka chorobowa jest najmniejsza w stosunku do innych pacjentów. Na oczekiwaniu spędziłam ponad cztery godziny, leżąc na krzesłach bez ruchu - relacjonuje słupszczanka.

W tym czasie przechodzili obok niej pielęgniarze, pielęgniarki, ratownicy, ratowniczki i lekarze. Nie było tłoku na pogotowiu.

- Pacjenci obok mnie o własnych siłach chodzili, wchodzili do gabinetów i byli badani. Ja leżałam bez jakiegokolwiek zainteresowania ze strony służb medycznych. Czułam, że umieram - dodaje pani Izabela.

Po kilku godzinach pani ratownik zapytała ją, czy chce łóżko. Pacjentka z wielkim trudem zrozumiała pytanie i pokiwała głową. Dopiero wtedy ktoś się nią zainteresował. Ostatecznie o godz. 2 w nocy, kiedy już nie potrafiła się wysłowić, okazało się, że ma zapalenie opon mózgowych. Wówczas zapadła decyzja, że zostanie przewieziona karetką pogotowia do Gdańska.

Do gdańskiego szpitala zakaźnego trafiła ok. 5 rano. - Już nie chodziłam. Nie potrafiłam się nawet podpisać na dokumentach. Dwa dni później, kiedy zrobiono mi punkcję, okazało się, że meningokokowe zapalenie opon mózgowych było tak poważne, że moje życie było zagrożone - relacjonuje pani Izabela.

W gdańskim szpitalu spędziła trzy tygodnie. Teraz czuje się już znacznie lepiej, ale cały czas ma wrażenie, że w szpitalu w Słupsku została zlekceważona. Dlatego postanowiła złożyć skargę do dyrekcji tej placówki. Jej odpis skierowała także do naszej redakcji.
- Jak to jest możliwe, że w szpitalu przez prawie pięć godzin mojego leżenia na krzesłach mijała mnie opieka medyczna i nikt nie reagował na podejrzanie kiepski stan zdrowia pacjenta? To jest opieka medyczna? - pyta pani Izabela.

Według niej nikt się obok niej nie zatrzymał. - Czy tacy powinni być lekarze, pielęgniarze, ratownicy? Jak to się stało, że nikt nie potrafił mnie zdiagnozować? Czy zapalenie opon mózgowych jest tak rzadką chorobą, że niewykrywalną? Na dodatek, gdy leżałam przez prawie pięć godzin w izbie przyjęć, inni pacjenci byli narażeni na zarażenie się ode mnie w taki sam sposób, jak ja się zaraziłam. Jestem wstrząśnięta tą sytuacją - kończy swoje uwagi pani Izabela.

W sekretariacie dyrektora słupskiego szpitala dowiedzieliśmy się wczoraj, że skarga pani Zdanowicz już tam trafiła. Teraz trwa jej wyjaśnianie. Oficjalne wyjaśnienia otrzymamy za kilka dni. Z kolei Maciej Nikodemski, ordynator SOR, powiedział nam, że skargę pani Izabeli będzie wyjaśniał, gdy do niego oficjalnie trafi.

Z danych na temat zapalenia opon mózgowych, które zgromadziła słupszczanka, wynika, że dziennie na tę chorobę zapada pięciu ze 100 tys. Polaków. Rocznie w naszym kraju umiera na zapalenie opon mózgowych 5 proc. pacjentów. Głównie dlatego, że na czas nie zostaje im udzielona pomoc medyczna.

Do sprawy wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza