Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

DDA, czyli Dorosłe Dzieci Alkoholików

Sylwia Lis [email protected]
Są inne niż dzieci z "normalnych” rodzin.
Są inne niż dzieci z "normalnych” rodzin.
W dzieciństwie patrzyły na pijanych rodziców. Dziś ciepią.

Są inne niż dzieci z "normalnych" rodzin. - Ojciec pił, nie sądziłam, że przez jego picie i ja zrujnuję sobie życie - mówi 40-letnia Anka. Przybliżamy temat DDA na prośbę czytelników.

Adam ma 38 lat, jest DDA. Z dzieciństwa pamięta tylko wiecznie pijanego ojca, wstyd, poczucie winy. Dziś nie czuje do niego nic. Nic oprócz nienawiści.

- Jestem synem alkoholika. Odkąd pamiętam ojciec od zawsze chlał - opowiada Adam. - Dziwne, bo żaden z jego siedmiu braci nie jest alkoholikiem. Pamiętam, gdy czekałem z niecierpliwością i obawą "czy nic mu się nie stanie", czekaliśmy na jego powroty z pracy. Gdy nie zjawiał się w domu do 15.15 było pewne, że wróci pijany. Najczęściej wracał około godziny 18 - kompletnie pijany. I tak cztery lub pięć razy w tygodniu. Najgorsze było to, że nie chodził, ale jeździł do pracy na motocyklu, później starym polonezem. To, że kogoś nie zabił, to dzisiaj wydaje mi się nieprawdopodobne. Słuchaliśmy często z matką czy jedzie, i z której strony jedzie. A on oczywiście przyjeżdżał nachlany, bo jeszcze przed domem wypijał pół litra wódki. Gdy potem szedłem do szkoły, znajdowałem puste flaszki po wódce, leżące koło drogi. Ze wstydu zbierałem to świń­stwo i wyrzucałem w mieście do śmietnika, aby jak najdalej od domu. Gdy przyszedł już łaskawie do domu, dostawał obiad i najczęściej zasypiał z nosem w talerzu. Mój obraz ojca z młodości - zapluty, śpiący na stole. Dzisiaj myślę, że gdyby nie matka, to wylądowałby pod mostem, tak jak skończyła większość jego kolegów.

Aby nie zamarzł

- Najgorsze były zimy, kiedy był mróz - kontynuuje swoją opowieść Adam. - Szedł do pracy na piechotę. Potem musieliśmy wychodzić z domu i szukać pijaka, aby nie zamarzł. Gdy miałem już 13 lat, matka kazała mi go szukać i tak - po szkole - jeździłem po okolicznych miejscowościach i szukałem. Czasami znajdywałem. Potem, gdy łaskawie zjawiał się w domu, wyzywał. Do bicia nie startował, ale wyzywał - matkę i babcię. Pieprzył, że pije, bo przez matkę się niczego nie dorobił. Do mnie i siostry na razie się nie czepiał. Pamiętam, że jako dziecko, strasznie się bałem o to, aby się tylko nic mu nie stało.
Oczywiście były awantury i kłótnie o picie. Matka walczyła i raz nawet zgłosiła go na leczenie. Nic to nie dało. Środowisko, w którym pracował, przyzwalało na picie, bo fachowcem w pracy był dobrym. Zresztą tam wszyscy chlali.

Dostał ode mnie w pysk

- Do mnie się nie czepiał - mówi Adam. - Miałem wówczas szesnaście lat, wtedy pierwszy raz wystartował do matki z rękoma i uderzył ją w twarz. Tak, uderzyłem wtedy własnego ojca. Dostał z pięści w twarz, aż się zalał krwią. Wyrzuty sumienia? Nie mam żadnych. Do matki więcej nie wystartował z łapami. Bał się mnie. Potem to już tylko obojętność. Przestałem się przejmować tym, że pije. Gdy miałem dwadzieścia lat, pamiętam któregoś razu, gdy jechałem do domu, zobaczyłem jak z innymi chleje pod sklepem. Gdy mnie zobaczył, to się speszył. Powiedziałem: wsiadaj kur.. do samochodu, zawiozę cię do domu. Gdy to nie pomogło, siłą wepchnąłem go do samochodu. Dwóch kolesi się wtrąciło. Dostało ode mnie w pysk. Zresztą miałem takie nerwy, że gdyby reszta podskoczyła, również by dostała.

W końcu: obojętność

- Pamiętam kiedy to się stało - mówi Adam. - Stał mi się strasznie obojętny. W dup.. go miałem. Gdy czasami widziałem go trzeźwego, to nie miałem z nim w ogóle tematu. To, że pił, było już dla mnie obojętne. Potem, gdy widziałem go pijanego, dostawałem wręcz ataku agresji, byłem nerwowy. Tak mam do dzisiaj. Jako 17 latek sam zarobiłem na prawo jazdy i jeździłem do Słupska. Pieniędzy nie miałem i poprosiłem go o 30 tysięcy teraz to są złote. Powiedział, że nie ma. Koledzy, z którymi jeździłem, kupowali sobie taką małą pizzę w barze Poranek. Ja musiałem udawać, że nie jestem głodny. Mi kur.. na głupią bułkę nie dał, a sam w tym czasie się nachlał. Odtąd mi zobojętniał. W sumie w dup.. miałem, czy zamarznie, czy nie.

Ogromny wstyd

- Takich sytuacji były tysiące - mówi Adam. - Kiedyś - w Wielki Piątek - nachlany leżał koło kościoła. A ja go podnosiłem, bo ojciec, bo wstyd. Świnia kur.., ch..j nie ojciec. Jako dwudziestolatek, wyniosłem się z domu. Walcząc o lepsze życie, skoń­czyłem studia, dostałem pracę w administracji. Przez pier... alkoholika prawie mnie nie wylali z pracy. Kilka razy policja zabrała mu prawo jazdy. Parę razy leżał i przywozili go do domu. Plotka szła szybko, doszła do urzędu. Tylko dlatego mnie nie wylano, że byłem dobrym pracownikiem. Wiem jedno, nigdy nie zrobię tego własnym dzieciom. A matka? To było chyba wtedy, gdy skończyła czterdziestkę. Poszła do pracy i nabrała pary. Dzisiaj jest aktywną zawodowo osobą. A dewiant jest dewiantem. Jednak dzisiaj ona psychicznie się nad nim znęca. Myślę, że nawet fizycznie również. Każdy ma to, na co pracował - dobrze mu tak. Czy jestem DDA - tak - mówi Adam. - Terapii nie potrzebuję, tylko przez niego jestem takim skur...synem. Boją się mnie wszyscy. Co on mi zrobił? - pyta.

Anka

Anka ma dziś czterdzieści lat, parę związków za sobą, półroczną abstynencję. Jak sama mówi, trochę czasu jej zajęło, żeby zrozumieć, że jest DDA. Początek jej historii jest niemal identyczny jak Adama. Tylko innych słów używa.

- Jestem córką alkoholika - mówi Ania. - Ojciec pił od zawsze, odkąd sięgam pamięcią. Najgorsze było wtedy, gdy byliśmy z braćmi zupełnie mali. Wtedy do rodziców przejeżdżali dziadkowie. Ojciec mojego taty pił i był agresywny, bił babcię, potem wymądrzał się u nas w domu, strofował tatę, że "jak ci ta baba może zwracać uwagę, jak pysk otworzy, to daj jej w japę". Bałam się, strasznie się bałam. Dziadkowie wyjeżdżali, a ojciec ustawiał matkę, rzucał się z pięściami, pokazywał, kto tu rządzi. Myślę, że przez to nigdy nie miałam szacunku do dziadka, żadnej więzi sympatii. Niczego. Nawet nie było mi przykro, gdy trumnę przysypywano piaskiem. Potem było jeszcze gorzej, ojciec imał się różnych zajęć. Pił coraz częściej, coraz częściej bił też mamę. W końcu nie wytrzymała, odważyła się, chwyciła krzesło i waliła tak po jego głowie bez opamiętania. Mogła go zabić. Z braćmi w takich sytuacjach chowaliśmy się za kanapy, matka wiedziała już kiedy przyjdzie ojciec pijany, czuła to, wtedy tylko krótki rozkaz: w łazience się zamknijcie. Kiedyś mama zamknęła się razem z nami. Ojciec nie mógł tego znieść. Wziął siekierę i rozwalił drzwi. Nie mógł znieść tego, że nikt nie wykonuje jego poleceń. Myślał, że mama mu się podda, ale ona walczyła, wszystkim co miała pod ręką. Broniła się, ale on nie przestawał. W swoim amoku pijackim wymyślał coraz to durniejsze formy zemsty. Matka pracowała w biurze, w złości porwał jej firmowe dokumenty, potem dowód osobisty, prawo jazdy, banknoty.

Byłam córeczką tatusia

- Starszy brat wyprowadził się z domu, gdy miał 17 lat - kontynuuje opowieść Ania. - Nie mógł tego znieść. Starszy podobnie. Ojciec strasznie się nad nimi pastwił. Gdy był na głodzie, rzucał młotkami, czym popadło. Dopiero, gdy bracia zmężniali, postawili się. Dostał w mordę od jednego i drugiego. To nie spowodowało, że przestał pić, ale przestał bić matkę. Bał się. Dziś Artur, mój brat, jest sobowtórem taty. Pije i bije żonę. A Krzysztof nie utrzymuje z nim żadnych kontaktów, nienawidzi alkoholu. Z mamą tylko rozmawia w Wigilię, tylko przez komórkę. A ja, no cóż. Ja zawsze byłam córeczką tatusia, przytulanką. To mnie, gdy był pijany, przytulał, pytał, czy go kocham, podgryzał paluszki, dawał tysiące. Wstydziłam się go zawsze. Szczególnie wtedy, gdy zarzygany, zsikany i nie wiadomo z czym w spodniach, leżał za sklepem. To był dramat, gdy ktoś wychodził ze sklepu i wyrywał z dłoni piwo.

Pamiętam, gdy matka wyjechała służbowo na kilka dni, ojciec miał się nami opiekować. Owszem, obiad był: lody Calipso i porcja rzygów przed jego łóżkiem. Ktoś musiał to posprzątać. Taki kochany tatuś. Problemy ze mną zaczęły się później. W wieku 17 lat zaczęłam popijać piwko, tak piwko tak z miłością niemal do tego trunku wówczas podchodziłam. Spodobało mi się to szybko, łatwo można było zasnąć, tak fajnie było poczuć się spokojniej. Związałam się ze starszym od siebie chłopakiem. Gdy miałam 25 lat, miałam już dwójkę dzieci i męża alkoholika. Pił niemal codziennie do nieprzytomności. Miałam wrażenie, że powtarza się moje dzieciństwo, zaczęłam uciekać w swój świat, gdy tylko dzieci zasnęły, sięgałam po butelkę mojego ukochanego piwka. Miałam już dość walki ze wszystkim, z brakiem pieniędzy, ze wstydem. Rozwiodłam się i - o ironio! - historia znów się powtórzyła. Szybko znalazłam sobie nowego partnera. Też alkoholika. Spodobało mi się, nikt nie czepiał się do mnie, że przez cały dzień sączę wino. Jakoś zaczęło się psuć, coś mi doskwierało, męczyło. Wtedy jeszcze nie wiedziałam co. Znów się rozstałam i znów związałam. Schemat się powtarzał. Tylko, że ja coraz więcej piłam, ciężko było mi wstać do pracy, ukrycie wieczorno-nocnego picia zajmowało mi mnóstwo czasu. Makijaż nie do końca zakrywał zapuchnięte oczy. Potem coś się stało. Zaczęłam się sobie przyglądać, miałam wrażenie, że w lustrze widzę ojca. Potem doszły lęki. Bałam się, że będę taka jak on. Były też lęki ze strony psychicznej. Ciężko to wytłumaczyć - bałam się wychodzić z domu. Postanowiłam poszukać pomocy. Psycholog skierował mnie do terapeuty. Tam dowiedziałam się, że jestem alkoholiczną i Dorosłym Dzieckiem Alkoholika. Musiałam poddać się dwóm terapiom. Ot, taki los zgotował mi ojciec. Mój ojciec. Dziś mam wspaniałego faceta, wiem, że wcześniej uciekałam, bo łatwiej było porzucać niż zostać porzuconą.

Osoby DDA

- mają trudności z przeprowadzeniem swoich zamiarów od początku do końca,
- kłamią, gdy równie dobrze mogłyby powiedzieć prawdę,
- osądzają siebie bezlitośnie,
- mają kłopoty z przeżywaniem radości i z zabawą,
- traktują siebie bardzo poważnie,
- mają trudności z nawiązywaniem bliskich kontaktów,
- przesadnie reagują na zmiany, na które nie mają wpływu,
- bezustannie poszukują potwierdzenia i uznania,
- myślą, że różnią się od wszystkich innych,
- są albo nadmiernie odpowiedzialne, albo całkowicie nieodpowiedzialne,
- są niezwykle lojalne, nawet w obliczu dowodów, że druga strona na to nie zasługuje,
- ulegają impulsom,
- czują się winne stając w obronie własnych potrzeb i często ustępują innym,
- czują strach przed ludźmi, a zwłaszcza przed wszelkiego rodzaju władzą i zwierzchnikami,
- czują strach przed cudzym gniewem i awanturami,
- lubią zachowywać się jak ofiary,
- bardzo boją się porzucenia i utraty,
- obawiają się ukazywania swoich uczuć,
- łatwo popadają w uzależnienia albo znajdują uzależnionych partnerów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza