Ich zdaniem, parasol nad tym rozpościera Marcin Włodarczyk, szef Prokuratury Okręgowej.
Zawieszeniem Marcina Natkańca część prokuratorów jest zbulwersowana. - To skandal i hańba - oceniają decyzję szefostwa. Prokuratorzy postanowili odsłonić kulisy swojej pracy. Nie chcą publikowania nazwisk. Boją się zwolnień.
Żyjemy dla wyników
- Niezależność i samodzielność prokuratora, o których w prasie mówi pani Pawłyna, to kpina - twierdzą. - Wciąż słyszymy: to trzeba umorzyć, to zatwierdzić. A w przypadku odmowy: "Ja tu rządzę! Nie masz nic do gadania!" Żyjemy dla statystyki i wyników, z których szefowie są rozliczani. To nadrzędne wartości. Nie liczy się pokrzywdzony. Kończymy sprawę, żeby nie przekroczyć terminu. Jeśli jest umorzona, szefowa mówi: "Najwyżej pokrzywdzony się zażali". Anegdotą stało się umorzenie dochodzenia, bo podejrzanemu zepsuł się samochód i nie dojechał na czas do Słupska.
W prokuraturze newralgiczne daty to koniec półrocza, kwartałów i roku. - Aby uzyskać odpowiednie wyniki statystyczne, sprawę wpisuje się z datą wcześniejszą niż faktycznie została zakończona. Antydatuje się połowę spraw. Akty oskarżenia z końca marca trafią do sądów w połowie kwietnia - tłumaczy jeden z prokuratorów.
- Kiedyś po kontroli sekretariatów prowadziliśmy śledztwo w sprawie fałszowania wyników przez byłego prokuratora rejonowego i kierowniczkę sekretariatu w Człuchowie. Jak się skończyło? Umorzeniem. Na polecenie pani Pawłyny.
Komputer przy okazji
Inna sprawa to zatwierdzanie zatrzymania rzeczy w czasie policyjnych rewizji. - Policja może wejść do mieszkania podejrzanego z nakazem wydanym przez komendanta. My taki nakaz musimy zatwierdzić w ciągu siedmiu dni. Jednak policjanci też wyrabiają sobie wyniki. Zawsze zabierają komputer, bo prawie w każdym jest jakiś piracki program. Kiedyś mieli nakaz na komórkę i pieniądze z rozboju. Nie znaleźli, to zabrali komputer. Szefowa każe nam zatwierdzać nielegalne zatrzymanie rzeczy. Odmowa kończy się awanturą, żeby policjanci nie mieli dyscyplinarki - opowiadają prokuratorzy.
W styczniu do prokuratora okręgowego dotarł anonim, w którym prokuratorzy sprzeciwili się praktykom Marii Pawłyny m.in. umarzania spraw na jej ustne polecenie, fałszowania wyników. Zapewnili, że złożą zeznania, jeśli sprawie nada się bieg. - Okręgowy zwołał nas do sali konferencyjnej. Zbeształ. Wyzwał od tchórzów. I tyle.
Ciekawe podejście do spraw lekarzy.
- Jednych się oskarża, innym za podobne czyny umarza postępowania. Nawet jeśli sąd zleci wykonanie dodatkowych czynności, nikt ich nie przeprowadza. Umarza się dalej - twierdzą prokuratorzy.
W prokuraturze głośno też o sprawach, w których pokrzywdzonym jest mąż prokurator Pawłyny, przedsiębiorca z Krępy. - Nasza prokuratura w ogóle nie powinna ich prowadzić, a szefowa sama dyktuje, jakich kar żądać dla oskarżonych. Ostatnio zniknęła gdzieś sprawa syna pani Pawłyny, który został zatrzymany przez policję za palenie "trawki" - słyszymy zapewnienia.
- Szefowa rzadko urzęduje w swoim pokoju. Przesiaduje u pupilków. Kawa, torty, ciasta, a u niej na biurku sterta akt do podpisania - mówią nasi informatorzy. - Kiedy jeden z prokuratorów wrócił z wycieczki do Meksyku, w pracy częstował towarzystwo alkoholem.
Na górze podobnie
Prokurator okręgowy Marcin Włodarczyk już na początku urzędowania w Słupsku zasłynął z wykorzystywania samochodu służbowego do prywatnych podróży. W lipcu 2007 roku jedną z prokuratorek przydzielił do towarzystwa swojej żonie.
- Wniosku urlopowego nie trzeba było wypełniać - relacjonują nasi rozmówcy. - Prokuratorka miała iść do sądu, ale została oddelegowana na... plażę w Ustce. Poszła z jeszcze jedną koleżanką zabawiać żonę i dziecko okręgowego na jego polecenie.
- Włodarczyk to Big Brother. W gabinecie obserwuje nas na monitorach. Jednak nagrania z monitoringu zniknęły, gdy miały być dowodem w sprawie pobicia podejrzanego na przesłuchaniu przez funkcjonariusza z CBŚ - według prokuratorów to kolejny skandal.
Wszystkie zarzuty przedstawiliśmy Beacie Szafrańskiej, rzecznik słupskiej Prokuratury Okręgowej. Wczoraj przysłała nam prawie półtorametrowy faks. Można go streścić jednym zdaniem: nic takiego nie miało miejsca.
- To oczywiste kłamstwa - twierdzą prokuratorzy, którzy byli świadkami lub uczestniczyli w opisanych sytuacjach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?