Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzieci ulicy potrzebują pomocy, ale nie pieniędzy

Sylwia Lis [email protected]
Szesnastolatek niemal codziennie błąka się pomiędzy samochodami na parkingu w podwórzu ul. Staromiejskiej.
Szesnastolatek niemal codziennie błąka się pomiędzy samochodami na parkingu w podwórzu ul. Staromiejskiej. Sylwia Lis
Mówi, że ma 16 lat i zbiera pieniądze na jedzenie. Jego rodzice nie mają pracy, a on czuje się odpowiedzialny za rodzinę. Pedagodzy przestrzegają jednak, że dawanie pieniędzy, to nie pomoc.

Parking w centrum Lęborka. Mnóstwo tu samochodów, co chwilę ktoś wjeżdża i wyjeżdża. Tu parkują ludzie, którzy idą do domu handlowego Kupiec. Między samochodami on. Niewysoki z kapturem na głowie podchodzi do każde­go podjeżdżającego samochodu. Widzę go tu codzien­nie, od samego rana do popołudnia. Podchodzi do mnie. Ma smutne oczy. Prosi o pieniądze. Pytam, na co.

- Na jedzenie, nie mam na jedzenie - powtarza.

Próbuję dowiedzieć się czegoś więcej, gdzie mieszka, co robią jego rodzice, ile ma lat, dlaczego nie jest w szkole i czy potrzebuje pomocy. Odpowiada krótko, nielogicznie, jakby się bał, nie patrzy w oczy.

- Chodzę do szkoły, naprawdę mam szesnaście lat, moi rodzice nie pracują, ale szukają pracy - mówi i szyb­ko odchodzi. Już po minucie jest przy kolejnym aucie, zaczepia kierowcę i tak przez cały dzień.

Jeden z mężczyzn wcisnął mu w dłoń monety. Podchodzę i pytam się, dlaczego zdecydował się dać mu pieniądze.

- Zrobiło mi się go żal - mó­wi lęborczanin. - Był smutny. To tylko pięć złotych. Ja nie zbiednieję, a on będzie mógł kupić sobie coś do jedzenia. Tylko tyle mogłem dla niego zrobić.

O sprawie poinformowaliśmy Straż Miejską w Lę­borku. Przemysław Rzostek obiecał sprawdzić sygnał.

- Kilka lat temu w tym samym miejscu mieliśmy podobne incydenty - mówi komendant lęborskich strażników. - Wówczas młodzi chłopcy za drobną opłatą oferowali przypilnować samochód. Zobaczymy, może faktycznie ten młody człowiek potrzebuje pomocy.

Chłopcem obiecała zająć się Elżbieta Michalska, szefowa Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Lęborku.

- Wiem o kogo chodzi - twierdzi. - Do jego domu wyślę pracownika socjalne­go, by sprawdził, co dzieje się w tej rodzinie - zapewnia.
Nie dawajmy pieniędzy

Urszula Szyca-Modras, pe­dagog, mówi, że dawanie pieniędzy dzieciom utrwala w nich nawyk żebrania.

- Dając im jakieś pienią­dze, zmniejszamy ich szanse na normalne dzieciń­stwo. To nie jest dobry uczynek.

Dodaje też, że żebrzące dzieci są wykorzystywane przez dorosłych. Same z sie­bie na ulice nie wyszły.

- Robią to, bo po prostu ktoś im każe lub są do tego zmuszane na przykład z gło­du - uważa. - Pieniędzy im nie dawajmy. Raczej jeśli ktoś ma czas i energię to powinien zainteresować się ich losem, spróbować się dowiedzieć, na co potrzebują pieniędzy, poinformować odpowiednie służby, ewentualnie kupić bułkę z serem - radzi pedagog.

Żebraków nie brakuje też przy placu Pokoju, z tą róż­nicą, że są to ludzie dorośli, często nadużywający alkoholu. Tymi co chwilę zajmują się strażnicy miejscy bądź policjanci.

- Niestety, jest grupa ludzi, która cały czas daje się nabrać na sztuczki żebraków - mówi Urszula Szyca-Modras. - Na ten problem spójrz­my choćby przez pryzmat mojej mamy. Ona daje pieniądze osobom, które żebrzą przed kościołem. Pytam się, dlaczego to robi. Przecież ci ludzie mogą cię oszukiwać. Odpowiada, że wie, że ludziom trzeba pomagać i jest jej z tym uczuciem lepiej, nie zastanawia się, co taki człowiek dalej robi z tymi pieniędzmi. Jestem przeciwna dawaniu pieniędzy, są odpowiednie służby, do których można zwrócić się z prośbą o pomoc. Można dać też pieniądze sprawdzonym fundacjom, na przykład Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy, tam wiem, że ktoś czuwa nad tym, w jaki sposób będą one spożytkowane. Sama widziałam, jak facet z zabandażowaną nogą przez cały dzień zbierał pieniądze do puszki. Potem jakby nigdy nic poszedł do baru. Musimy być czujni, bo jeśli ktoś udaje kalekę, ma okrwawiony bandaż, to nie oznacza wcale, że potrzebuje naszej pomocy.

Jest jeszcze inny aspekt tej sprawy. Dawanie pieniędzy żebrzącym uczy ich niezaradności. Zachęca do żebrania oszustów. Później stanowi to dla nich łatwy zarobek. Stają się one osobami mało obrotnymi, które przyzwyczajają się do takiego najprostszego rozwiązania swoich problemów.

Bierzesz pieniądze, czeka cię kara

- Żebractwo to wykrocze­nie - mówią lęborscy funkcjonariusze. - Kodeks przewiduje, że jeżeli w miejscu publicznym żebrze osoba, która w rzeczywistości ma środki do życia lub jest zdol­na do pracy, podlega karze ograniczenia wolności, grzy­wny do tysiąca pięciuset złotych albo karze nagany.

Natomiast, gdy działania te są natarczywe lub oszukańcze, wówczas podlega karze aresztu lub ograniczenia wolności. Działania natarczywe to na przykład narzucanie się postronnym ludziom przez utrudnianie przejścia. Natomiast gdy ktoś skłania do żebractwa dziecko lub osobę bezradną albo pozostającą w stosunku zależności od niego, wówczas podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.

Na żebractwie próbują dorobić się gangi. Kilka lat temu w Gdańsku policja rozbiła gang obywatela Rosji, który kierował kilkudziesięcioosobową grupą żebraków. Gru­pa działała według ścisłych zasad. Pracowali na dwie zmiany, a 25 procent utargu oddawali szefowi, reszta była dzielona między członków gangu. By wzbudzić litość przechodniów, w dłoniach trzymali tabliczki informujące o chorobie, mieli laski, bądź na rękach małe dzieci, one były przekazywane w miarę potrzeb kolejnym żebrzącym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza