Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziś obchodzimy Dzień Uchodźca. Słupska baza noclegowa dla imigrantów wciąż potrzebuje pomocy

Wojciech Lesner
Wojciech Lesner
Hala przy ul. Niedziałkowskiego może pomieścić 100 osób
Hala przy ul. Niedziałkowskiego może pomieścić 100 osób Łukasz Capar
Baza noclegowa dla uchodźców w Słupsku nadal funkcjonuje na pełnych obrotach. Pomocy i pieniędzy jednak ubywa, a już niedługo kończy się rządowy program 40 zł na uchodźca w mieszkaniu, co może spowodować falę powrotów imigrantów do punktu.

Już 1 lipca rząd „zakręci kurek” z pieniędzmi dla osób, które pod swój dach przyjęły uchodźców z Ukrainy. 40 zł przysługujące za każdego uchodźcę w mieszkaniu przestanie być wypłacane. Z perspektywą przepełnienia i braku środków zmaga się słupski punkt tranzytowo-przerzutowy dla imigrantów.

- Nie zdają sobie sprawy z tego, co ich czeka. My już wiemy i ogłaszamy to, że kończy się 40 zł na uchodźca, więc osoby mogą spłynąć do nas z mieszkań prywatnych. Uderzy nas ta trudna sytuacja – tłumaczy Magdalena Skóra, dyrektorka Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Słupsku, która kieruje bazą noclegową przy ulicy Niedziałkowskiego.

Zapotrzebowanie na pomoc jest ogromne

Punkt tranzytowo-przerzutowy w Słupsku zapewnia uchodźcom podstawowe dobra – ciepły posiłek, miejsce do spania, dostęp do prysznica, toalety, opieki medycznej. Dla dzieci stworzono małe place zabaw. Ludzie czują się tu dobrze, ale chcą zacząć normalne życie. Wielu Ukraińców wraca do ojczyzny, jednak część z nich planuje już przyszłość w Polsce. Pani Olena w punkcie przebywa od dwóch tygodni, i jak mówi – chce zostać w Słupsku i znaleźć tu pracę. Jej mąż został na Ukrainie, broniąc ojczyzny.

- Mam dwójkę dzieci, chcę je zapisać do przedszkola, znaleźć mieszkanie – wzrusza się kobieta.

Pani Olena ma zapewniony posiłek i opierunek, ale niedługo pomocy może nie starczyć dla wszystkich.

- Pieniądze spływają – czasami z miesięcznym, dwumiesięcznym opóźnieniem. Jest to dla nas organizacyjnie dość trudne. Obniżka stawki przez wojewodę też lekko nas ukłuła, bo jednak utrzymanie, prąd, ciepło, woda, jedzenie, obsługa – to wszystko kosztuje. Jeśli teraz ludzie spłyną do nas na halę, to też prawdopodobnie nie będziemy w stanie ich wszystkich przyjąć. Centrum Zarządzania Kryzysowego ma punkty w zapasie na ten pierwszy etap ewentualnego zjazdu wszystkich, ale później może być trudniej – mówi Magdalena Skóra.

Brakuje nie tylko pomocy materialnej, kurczą się również zasoby ludzkie, bo odchodzi coraz więcej wolontariuszy. Nowych natomiast nie przybywa.

- Przyznajemy się do tego, że jesteśmy wyczerpani. Wyczerpani psychicznie i fizycznie. Pomoc z zewnątrz wolontariuszy jest. Określona grupka została i dziękuję im do tej pory. Natomiast ja tę listę miałam co najmniej 50-osobową. Pieniążków nie ma tyle, więc liczymy co do grosza, żeby nam starczyło. Jest taka grupa ludzi, którą mam – 20 osób, do których wiem, że zadzwonię, że odbiorą i mnie wesprą – mówi dyrektorka.

Projekt Xenofilia

W budynku przy sali gimnastycznej, gdzie rozlokowani są uchodźcy, działa punkt informacyjno-doradczy dla imigrantów i imigrantek. Kieruje nim pan Jurij, Ukrainiec, który do Polski przyjechał lata temu. Jego celem był zachód Europy, ale zapuścił korzenie w naszym kraju. Teraz pomaga rodakom w odnalezieniu się w nowej rzeczywistości.

- Tutaj mają wszystko – mają jedzenie, mają odzież, chemię, mogą załatwić swoje sprawy, zrobić PESEL. Ja ich koordynuję, rozmawiam z nimi po ukraińsku, po rosyjsku. Znam dobrze miasto. Gdzie co jest, jakie urzędy, jak dojechać, jakim autobusem, jakim numerem, o jakiej godzinie – tego wszystkiego dowiadują się ode mnie – relacjonuje pan Jurij. - Są takie osoby, które nie chcą stąd wyjeżdżać. Na przykład jak ktoś jest z Charkowa, Chersonia czy Mariupola, tam gdzie toczy się walka – to oni nie myślą o powrocie. Ci, co przyjechali ze spokojniejszych regionów myślą o powrocie bardziej. Większość jednak poszukuje pracy – dodaje.

Pomoc pana Jurijego w punkcie tranzytowo-przerzutowym zaoferowało stowarzyszenie Port. Przestrzeń Otwarta, które od 2018 roku wspiera integrację imigrantów i imigrantek w lokalnych społecznościach. Stowarzyszenie uruchomiło projekt Xenofilia, którego partnerem jest m.in. słupskie Centrum Inicjatyw Obywatelskich. Celem programu jest wielokierunkowe wsparcie imigrantów z terenu Słupska i Pomorza w zakresie edukacyjnym, integracyjnym czy specjalistycznym. Zdaniem prezeski stowarzyszenia, Agi Wilczyńskiej, problem pomocy imigrantom jest bardzo złożony:

- Z kwestią mieszkalnictwa Polska boryka się od dawna. Ceny najmu mieszkań na rynku komercyjnym są niezwykle wysokie. W związku z taką sytuacją osoby przybyłe do Polski, które zmuszone będą tutaj pozostać, szczególnie są narażone na bezdomność. Należy podkreślić, że do Polski przyjechały z Ukrainy głównie matki z dziećmi, osoby starsze i osoby z niepełnosprawnościami. Na rynku pracy nie ma zbyt wielu ofert pracy dla tych osób. Brak miejsc z żłobkach i przedszkolach nie poprawia sytuacji. Dodatkowa przeszkodą jest brak znajomości języka polskiego. Niemożność podjęcia pracy przyniesie ryzyko żebractwa. Ponadto osoby bez środków do życia staną się potencjalnymi ofiarami pracy niewolniczej i handlu ludźmi – podkreśla.

Z problemem znalezienia pracy zmagają się osoby niepełnosprawne. Jeden z podopiecznych słupskiego punktu przyjechał z Kijowa już dwa dni po wybuchu wojny. Jego noga wymaga specjalistycznej operacji. Zabieg udało się umówić już w Polsce, w słupskim szpitalu.

- Przyjechałem z Ukrainy, nie zdążyłem tam wyrobić orzeczenia o niepełnosprawności – opowiada mężczyzna. - Mam nadzieję na lepszą przyszłość. Mam nadzieję, że operacja będzie udana. Chcę jak najszybciej uzyskać orzeczenie o niepełnosprawności, żeby móc zacząć szukać pracy – dodaje.

Mężczyzna najpierw zamieszkał u znajomych. Później, dopóki miał pieniądze, wynajmował mieszkanie. W maju trafił do bazy noclegowej przy ulicy Niedziałkowskiego.

Jak rodzina

Pomoc zbliża ludzi do siebie. Organizatorzy, wolontariusze i ci, którym pomoc jest oferowana – mimo różnic i trudności stworzyli niezwykłą więź.

- Zapraszają nas, żeby po wojnie do nich pojechać. Oni nas wtedy ugoszczą. Trochę się do siebie zbliżamy, w końcu mieszkamy jak rodzina. Mamy sytuacje trudne, ale to jak wszędzie, jak w każdej rodzinie. Na tę chwilę mamy 13 osób, ale 2 tygodnie temu było 50 osób, wcześniej 80, raz było 0, ale na drugi dzień znowu 30. Problem powstaje, kiedy nie chcą iść do tego hotelu, że jednak wolą być z nami – śmieje się pani Magdalena. – Ostatnio dostałam pytanie, co my takiego robimy, że jesteśmy traktowani jak trzygwiazdkowy hotel. Nie chcą iść do hotelu, chcą zostać u nas. Podstawowe rzeczy są przygotowane – może to jednak my, jako ludzie, jako charaktery. Tu się porozmawia, przytuli, jest pielęgniarka, psycholog. Człowiek myśli jednak, że fajnie by było, żeby to się już skończyło, żeby wszyscy mieli bezpieczną, określoną przyszłość.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza