MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jak zatonął transatlantyk Andrea Doria

Wojciech M. Wachniewski [email protected]
Koncepcja konstrukcyjna statku Andrea Doria była wyrazem nowej architektury okrętowej, tzw. "szkoły włoskiej”.
Koncepcja konstrukcyjna statku Andrea Doria była wyrazem nowej architektury okrętowej, tzw. "szkoły włoskiej”. Archiwum autora
S/s Andrea Doria zatonął 56 lat temu (26 lipca 1956 roku). Był to włoski, niemal 30000-tonowy statek pasażerski armatora Italia Line, zbudowany przez stocznię Ansaldo S. A. z Genui.

Koncepcja konstrukcyjna statku Andrea Doria była wyrazem nowej architektury okrętowej, tzw. "szkoły włoskiej". Znajdowały się na nim telefony, umożliwiające bezpośrednie uzyskanie połączenia z lądem (pierwsze zastosowanie na liniowcach transatlantyckich). W wystro­ju wewnętrznym wykorzystano dzieła sztuki współczesnej; ich oddziaływanie wizualne wzmocniono specyficznymi efektami świetlnymi. Na pokładzie znajdowały się też liczne bary, czytelnie, kawiarnie, palar­nie, sale do gry i salony. Na rufie statku znajdowały się ułożone tarasowo trzy baseny ze sztucznymi "plażami", zwane potocznie "lido".

S/s Andrea Doria znany jest z kolizji na morzu o 60 mil morskich od wyspy Nantucket u wybrzeży USA, w której zatonął. 25 lipca 1956 r. o 23.10 czasu lokalnego w kadłub włoskiego transatlantyka wbił się dziób szwedzkiego motorowca pasażerskiego Stockholm (1948, 11.700 BRT), wzmocniony do żeglugi w lodach. W samej kolizji zginęły 52 osoby, w tym 5 na Stockholmie. Doszło również do niezwykłej "przesiadki" - dziób "szweda" zabrał z jednej z rozbitych kabin Dorii jedną osobę wraz z koją, w której ta najspokojniej spała, budząc się następnego ranka... na Stockholmie!

Dzięki wzorowej postawie całej załogi "włocha", kierowanej przez kpt. P. Calamai (a zwłaszcza mechaników i personelu maszynowni) zdołano uratować wszystkich pozostałych 1662 jego pasażerów i członków załogi. Staranowany statek zatonął jedenaście godzin po kolizji (26 lipca, kilka minut po godzinie 10).

Był to jeden z pierwszych w historii żeglugi przypadków tzw. "kolizji radarowej" - czyli takiej, w której nawigatorzy z każdego ze statków widzieli drugi na ekranach radarów i mieli czas na właściwą reakcję, a mimo to - przez błędne lub zbyt późne decyzje o manewrach - doprowadzili do zderzenia.

Do kolizji radarowych dochodziło, gdy dwa statki płynęły niemal (ale niezupełnie) kontrkursami; na mostku każdego z nich widziano na radarze drugi statek. Tuż przed zderzeniem dokonywano wprawdzie zwrotu (jeden w prawo, drugi w lewo), ale w efekcie i dochodziło do zderzenia.

Stockholm był - technicznie - bezpośrednim sprawcą zatonięcia włoskiego statku, ale nie winowajcą kolizji. Wiadomo, że Andrea Doria naruszył zasady bezpieczeń­stwa i płynął z nadmierną prędkością w gęstej mgle. Nie dotyczyło to Stockholma, ponieważ ten płynął poza ławicą mgły i jego oficerowie o mgle nawet nie wiedzieli. Do kolizji doszło na brzegu ławicy Nantucket.

Andrea Doria ukazał się Szwedom tuż przed zderzeniem, wynurzając się z mgły. Nie ma pewności, kto wykonał błęd­ny manewr: czy kapitan Andrea Dorii (skręcając w lewo), czy prowadzący Stockholm przed katastrofą trzeci oficer Ernest Carstens-Johanssen (skręcając w prawo). Nie wiadomo bowiem, który z nich wykonał zwrot jako pierwszy, różnice były sekundowe.

Prowadzony w USA pro­ces między armatorami nie został zakończony ustaleniem sprawcy kolizji, gdyż armatorzy pod koniec rozprawy zrezygnowali z wzajemnych roszczeń i wspólnie założyli fundusz na rzecz ofiar, obawiając się o wizerunek firm.
W latach siedemdziesiątych ub. wieku pojawiła się hipoteza o tym, iż włoski transatlantyk, odbywający swoją 101. pdoróż przez Oce­an, zatonął wskutek ukrytych, a poważnych usterek statecznościowych. Raportu ze śledztwa, prowadzonego po katastrofie, dotąd nie ujawniono.

Najwięcej rozbitków (po­nad 700) uratował słynny, francuski turbinowiec pasażerski Ile de France, wracający akurat do Europy i dowodzony przez kpt. barona R. de Beaudeana, znakomitego oficera, który natychmiast po odebraniu komuni­katu radiowego o zderzeniu zawrócił, by wziąć udział w akcji ratowniczej. Stockholm z poważnie uszkodzonym dziobem i ponad 500 rozbitkami ze statku włoskiego na pokładzie nie popłynął dalej do Europy, lecz dowiózł uratowanych do Nowego Jorku.

Niewielki w porównaniu z Dorią "szwed" okazał się twardą sztuką - dość powiedzieć, że dotrwał w najlepsze do naszych czasów! Najpierw kupiła go Niemiecka Republika Demokratyczna. W jej barwach pływał jako wycieczkowiec Völkerfreundschaft (nm. "Przyjaźń Narodów"), wyłącznie do portów w krajach socjalistycznych, m. in. ponad 100-krotnie odwiedzając Gdynię.

Po licznych zmianach właścicieli i imion, a także po zmieniających dość znacznie jego wygląd przebudowach, pływa obecnie jako MS Athena. Wrak Andrea Dorii leży pod Nantucket na głębokości 70 metrów, kusząc wielu nurków i eksploratorów wraków.

Jednostką bliźniaczą Andrea Dorii był s/s Cristoforo Colombo. Po katastrofie na miejsce Dorii zbudowano nieco większy i zmodyfikowany transatlantyk Leonardo da Vinci. Ten ostatni także nie miał szczęścia - w lipcu 1980 roku spłonął w La Spezia. Ponad 60 lat wcześniej genialny twórca m. in. portre­tów Giocondy i Damy z Łasiczką okazał się pechowym patronem pewnego włoskiego drednota...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza