Dramat rozegrał się przedwczoraj, około godziny 13. Grupa dzieci właśnie wychodziła z przedszkola w podbytowskich Ząbinowicach. Opiekunka była zajęta ubieraniem innych, gdy dziewczynka wyszła na zewnątrz. Trzasnęły drzwi, a rusztowanie stojące tuż za nimi runęło. Wprost na Kasię.
- Na razie trudno powiedzieć, czy dziewczynka chwyciła metalowe elementy, czy rusztowanie było źle zabezpieczone. O wypadku poinformujemy służby budowlane - mówi Roman Krakowiak, oficer prasowy bytowskiej policji.
Przedszkole w Zabinowicach mieści się w jednym pokoiku, przy sali wiejskiej. Uczęszcza do niego kilkoro dzieci. W budynku akurat przeprowadzano remont. - Dach przeciekał i trzeba było go naprawić - wyjaśnia Jerzy Jobczyk, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 5 w Bytowie, który nadzoruje przedszkole w Ząbinowicach.
Dziecko zostało natychmiast przewiezione do słupskiego szpitala. Diagnoza: złamanie podstawy czaszki, dziecko było o krok od śmierci. Teraz zagrożenia życia już nie ma. - Czuje się już dobrze - informuje Andrzej Porzych, ordynator oddziału chirurgii dziecięcej szpitala w Słupsku. - Na początku przyszłego tygodnia wyjdzie do domu.
- Jak coś takiego mogło stać się przed przedszkolem? - pyta roztrzęsiona Małgorzata Główczewska, matka dziewczynki. - Teraz tylko czekamy, by Kasia wróciła do zdrowia, bo nawet nie może wstać ani się poruszyć.
Odpowiedzi na pytania matki nie poznamy szybko. Świadczy o tym chociażby fakt, że dyrektor Jobczyk o wypadku nic nie wiedział. - Byłem w Ząbinowicach dzisiaj rano i rozmawiałem z nauczycielką, na pewno by mi coś powiedziała na ten temat - mówił nam w pierwszej rozmowie.
Dopiero pół godziny później potwierdził, że wypadek miał miejsce. - Nie potrafię teraz wyjaśnić, jak do tego mogło dojść - powiedział. - Rozmawiałem już z nauczycielką i naocznym świadkiem, którzy stwierdzili, że był to nieszczęśliwy wypadek.
Odpowiedzialny za remont w przedszkolu Zbigniew Grzyb z Pomyska Wielkiego nie ma sobie nic do zarzucenia, chociaż on też o wypadku nie wiedział. - To szpital powiadomił policję. Teren prac był odpowiednio zabezpieczony. Do dzisiaj wiszą tam taśmy ochronne i tablice informacyjne. Przygotowane było też dla dzieci dla bezpieczeństwa osobne wejście na tyłach budynku. Główne było nieczynne.
Z ustaleń Grzyba wynika, że dzieciom pozwalano wychodzić właśnie tymi drzwiami. Wykonawca i jego pracownik złożyli już pierwsze wyjaśnienia.
Sprawą zajmie się prokuratura. - Będą sprawdzane przede wszystkim dwa wątki - informuje Jan Zborowski, prokurator rejonowy z Bytowa. - Sprawdzimy, czy wychowawczyni, pod której opieką znajdowały się dzieci, należycie wykonywała swe obowiązki. Zajmiemy się też wykonawcą robót. Trzeba ustalić, czy rusztowania były odpowiednio zabezpieczone.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?