Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Klient skarży się na słupski serwis samochodowy

Magdalena Olechnowicz
Radosław Zblewski zrezygnował z usług serwisu Hyundaia.
Radosław Zblewski zrezygnował z usług serwisu Hyundaia. Fot. Bogdan Stech
Nasz Czytelnik rozpoczął przygodę z Hyundaiem ponad dwa lata temu. Od tego czasu był częstym gościem serwisu. Po ostatniej burzliwej dyskusji postanowił, że więcej samochodu tej marki nie kupi.

Co na to właściciel salonu? - I bardzo dobrze. Nikomu takich klientów nie życzę.

Lista skarg Radosława Zblewskiego z Ustki na Autoryzowany Serwis Hyundai "Krajnik i syn" w Słupsku jest bardzo długa. Zawiera kilka stron. Zaczęło się zaraz po zakupie auta w czerwcu 2006 roku.

- Po pierwszym przeglądzie w listopadzie zobaczyłem, że na fakturze policzono mi 3,3 litra wymienionego oleju, mimo że mieszczą się trzy litry - mówi Zblewski. - Ale wtedy nie wiedziałem, że to był dopiero początek moich przygód z serwisem - mówi.
Największe zastrzeżenia pan Radek miał do serwisu po tym, gdy został poszkodowany w kolizji.

- Drzwi bagażnika były pomalowane niechlujnie. Chropowatości były widoczne i odczuwalne. Zderzak z kolei był źle zamocowany i odstawał. Na naprawę tych usterek umówiłem się jednak dopiero na wiosnę. I ta naprawa została wykonana niefachowo - skarży się klient. - Na domiar złego tapicerka wewnątrz auta została wysmarowana smarem - dodaje.

Później jeszcze wystąpiły problemy z instalacją gazową. - Za każdym razem właściciel przepraszał mnie, ale nic za tym nie szło. Na czas naprawy nie dostałem nawet samochodu zastępczego, mimo że pracowałem wtedy 200 km od Słupska.
Ostatnio doszło jednak do burzliwej dyskusji.

- Najgorsze w tym wszystkim było traktowanie. Gdy ostatnio odbierałem samochód z serwisu, naskoczyły na mnie wszystkie osoby zarządzające w tej placówce. Wszyscy mieli do mnie pretensje o to, że powiadomiłem centralę firmy o ich niefachowości. Tam polecono mi korzystanie z serwisu w Gdyni. Na to jednak nie mam czasu. Zdecydowałem, że teraz kupię samochód innej marki - mówi pan Zblewski.

Co na to właściciel salonu? - To bardzo trudny i roszczeniowy klient. Dał się nam we znaki. Nie raz wiele rzeczy w samochodzie miał zrobionych gratis w ramach rekompensaty za błędy. A te czasami zdarzają się każdemu człowiekowi. Za każdym razem pan Zblewski był przepraszany, ale on chciałby, aby wszystko robić mu za darmo. Na dodatek przychodził z usterkami, które trudno nawet pod lupą zobaczyć. Dziewięciu na dziesięciu klientów nie zauważyłoby ich wcale - mówi Wojciech Krajnik. - Przyznam też, że nie rozpaczam nad tym, że ten klient od nas odszedł. Naprawdę nikomu takich nie życzę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza