Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kontrolerzy chcieli dać mandat za nieczytelny wydruk na bilecie

Marcin Markowski [email protected]
Czytelniczki długo dyskutowały z kontrolerami. Ostatecznie odmówiły okazania dokumentów.
Czytelniczki długo dyskutowały z kontrolerami. Ostatecznie odmówiły okazania dokumentów. Archiwum
Pani Irena jechała wraz córką autobusem miejskim nr 11. Obie kobiety skasowały w tym samym czasie bilety czasowe. Kontrolerzy chcieli wystawić mandat córce czytelniczki, mimo że był on jeszcze ważny ponad 15 minut.

Kilka dni temu Irena Dubel z Dębnicy Kaszubskiej postanowiła wraz z córką pojechać na zakupy do słupskiego Centrum Handlowego Jantar. Obie panie wsiadły do autobusu linii numer 11 o godzinie 14.27.

- Niezwłocznie po wejściu skasowałyśmy bilety. Ja mam zniżkę, więc kupiłam bilet ulgowy, a moja córka skasowała normalny. Zgodnie z regulaminem, bilety w strefie B ważne są przez 60 minut od chwili skasowania - relacjonuje pani Irena.

Czytelniczki dojechały do Słupska. Przed samą pętlą autobusową, na ulicy Dmowskiego, rozpoczęła się kontrola biletów.

- Kontroler spojrzał na mój bilet i nie miał żadnych zastrzeżeń. Problemy zaczęły się, kiedy bilet okazała moja córka - opowiada kobieta.

- Jeden z kontrolerów stwierdził, że jej bilet jest już nieważny. Byłam zdumiona tym, że mój, skasowany w tym samym czasie, był ważny, a córki już nie. Kobiety wysiadły na ostatnim przystanku wraz z kontrolerami.

- Zażądali od córki dokumentów. Wtrą­ciłam się do rozmowy i zapytałam, na jakiej podstawie moje dziecko ma dostać karę. Pokazałam oba bilety. Każdy upoważniał do jazdy przez całą godzinę. Wsiadłyśmy w Dębnicy Kaszubskiej o godzinie 14.27, a wysiadłyśmy dokładnie o godzinie 15.09 - mówi kobieta. - Zostało nam więc jeszcze 18 minut jazdy.

Czytelniczki długo dyskutowały z kontrolerami. Ostatecznie odmówiły okazania dokumentów.

- Zapowiedziałam, że za chwilę wezwę policję. Miałam dokładny dowód na to, że nie złamaliśmy przepisów. Bilety były przecież ważne - dodaje zdenerwowana kobieta. - Kontrolerzy zobaczyli zdezorientowaną osobę, którą można naci­ą­gnąć.

Domyślam się, że o to chodziło, bo przecież dorośli ludzie umieją liczyć. Wyjęłam komórkę, by zadzwonić po policję, wtedy mężczyźni odpuścili i odeszli. Zastanawiam się, jak wiele osób zostało oszukanych w ten sposób.

O sprawie poinformowaliśmy kierownika firmy Windpol zajmującą się kontrolą biletów w autobusach słupskiej komunikacji miejskiej.

- W tym przypadku mogło dojść do zwykłej pomyłki naszych pracowników i niedopatrzenia. Niestety, kasowniki nie zawsze wyraźnie wybijają godzinę, w której został skasowany bilet. Kiedy kontrolerzy dopatrzyli się nadrukowanej na bilecie godziny, odstąpili od wystawienia mandatu. Na pewno nie chcieli postąpić nieuczciwie - wyjaśnia Teofil Fijałkowski, kierownik słupskiego oddziału firmy Windpol.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza