Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzyczą, rzucają się, są agresywni. Pacjenci na dopalaczach. Rozmowa z dr. Janisem Chrisidisem

Łukasz Capar
Rozmowa "Głosu" z dr. Janisem Chrisidisem, zastępcą ordynatora, po nocnym dyżurze w szpitalu psychiatrycznym w Słupsku. W ostatnim czasie zatruci dopalaczami regularnie trafiają na oddział szpitalny w Centrum Zdrowia Psychicznego w Słupsku.

Jak wyglądał pana ostatni nocny dyżur?

Przerażająco. Musieliśmy użyć pasów. I to wszystkich, jakie są dostępne, aby unieruchomić osobę. Zakładane nie tylko na ręce i nogi, ale także uda i pierś. Pacjentami rzucało, byli agresywni, mieliśmy trudności z podaniem leków, które wymagały wykonania wkłucia dożylnego. Powiem szczerze. Dwie sytuacje z ostatniej nocy to chyba najdziwniejsze przypadki odurzeń, jakie widziałem w ciągu ostatnich 15 lat swojej pracy.

Najdziwniejsze w sensie?

Reakcji. Stopień agresji, krzyki, rzucanie się. Można było zarobić w twarz, próbując okiełznać pacjentów. Te reakcje były powracające, co mnie właśnie szczególnie zdziwiło. Bardzo trudno było to zdiagnozować. Czy te reakcje wywołane były tzw. zjazdem po dłuższym czasie od zażycia dopalacza, reakcją na brak używki, czy po prostu zażyciem czegoś już w trakcie pobytu w szpitalu. Mimo że sprawdzamy takich pacjentów, to ostatnie mogło się zdarzyć.

Na oddział trafiają pacjenci zatruci dopalaczami. Jaka to skala?

Ostatniej doby dwie osoby. Od pewnego czasu można mówić o regularności. Mówię o bezpośrednio trafiających do nas. Nie liczę zatrutych, odsyłanych do nas ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Ale i nam zdarza się odsyłać do szpitala, gdyż mamy do czynienia z przypadkami konieczności ratowania życia z powodu grożącej np. zapaści czy zatrzymania akcji serca.

Jak wygląda akcja ratowania zatrutego dopalaczem?

Pierwszą pomocą jest odtrucie. Nawodnienie organizmu, podanie płynów wzmacniających, witamin. Później kontynuowany jest proces odtrucia. W późniejszym czasie to leczenie uzależnienia, jeśli oczywiście ktoś się na to zdecyduje. Gros przypadków zatruć dopalaczami to osoby, które powracają do nas wielokrotnie.

Jak trafiają?

Różnie. Czasami wprost z ulicy przywozi ich policja, czasami pogotowie, a czasami pojawiają się po prostu sami. Przeważnie już w bardzo złym stanie. Jak rozumiem, pacjenci to głównie dorastająca młodzież, a wakacje ujawniły po prostu zwiększoną liczbę przypadków. Nie tylko. Właśnie mamy pewien przypadek trzydziestoparolatka. Poważnej osoby z przedsiębiorstwa. Trafił do nas w złym stanie. Wymagał detoksu. W dalszej konsekwencji pewnie będzie potrzebował leczenia w poradni uzależnień.

Jak otoczenie może się zorientować, że mamy do czynienia z zatruciem dopalaczami?

Wszelkie nienaturalne, a widoczne stany. Przechodzenie od euforii do agresji, od wyciszenia do pobudzenia. Napady płaczu, nieuzasadnionej złości. Do tego dochodzą mocno odczuwalne bóle głowy, potliwość. Osoba zażywająca dopalacz ma wizje i halucynacje. Nie może zachowywać się normalnie.

Czyli dopalacz to po prostu silny narkotyk?

Działa na organizm jak narkotyk - psychoaktywnie. Wywołuje stany odurzenia, pobudzenia, euforii, halucynacje. Jeden z ostatnich pacjentów barwnie opowiadał nam o swojej obecności na pogrzebie Freda Flinstona. Inny widział smoki ziejące ogniem i walczył z nimi. Brzmi to zabawnie, gdyby nie fakt, że są to sprawy bardzo poważne i grożące niebezpiecznymi następstwami. Stany osób po dopalaczach czasami przywodzą mi na myśl przypadki schizofrenii paranoidalnej. No ale przede wszystkim po zażyciu możemy mieć do czynienia z bezpośrednim zagrożeniem życia.

To prawdziwe świństwo. Jak to może być legalne w dystrybucji?

Dopalacz podawany jest w suszu, do palenia, lub ekstrakcie, do picia. Jest mieszaniną związków naturalnych i chemii. Zwalczanie tego to taka zabawa w kotka i myszkę. Kiedy składniki dopalacza trafiają na listę zakazaną, natychmiast pojawiają się nowe kombinacje związków, których lista nie obejmuje. Tak omija się prawo, które nie nadąża za swoistą pomysłowością producentów dopalaczy.

Rozmawiał Krzysztof Nałęcz.

Doktor Janis Chrisidis, 40 lat. Ukończył Wojskową Akademię Medyczną w Łodzi. Jest lekarzem psychiatrą i z-cą ordynatora w nowo otwartym Centrum Zdrowia Psychicznego w Słupsku.

Zobacz nasz serwis specjalny STOP DOPALACZOM

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza