- Moja prośba jest nietypowa, ale mam nadzieję, że będzie pozytywnie rozpatrzona - w takim stylu rozpoczęła list do burmistrza Ustki Jana Olecha Ewa Bajerska, opiekunka seniorów w Bawarii, sąsiadka Charlotty Pladde z Pappenheim. Wszak pisała w urzędowej sprawie. Jednak bardzo przejmującej.
Na kilku stronach pani Ewa opowiedziała krótką historię 87-letniej Charlotty Pladde, z domu Peth, przedwojennej mieszkanki dzisiejszej Ustki.
- Pani Charlotte ma jeszcze jedno życzenie w swoim życiu, by na cmentarzu, gdzie spoczywa
dziesięcioro członków jej rodziny, mogła stanąć ławeczka z tabliczką "Fam. Peth" - pisała pani Ewa z nadzieją, że to marzenie się spełni.
- Wtedy się przekona pani Charlotte, że jej sceptycyzm był bezpodstawny. Ta wspaniała starsza pani, zakochana w Polsce, a szczególnie w rodzinnej Ustce, była przekonana, że w tym mieście nikt nie będzie nawet chciał słyszeć o tym, by pomóc jakiejś tam starej Niemce. A ten mały prezent dla miasta Ustka to bardzo ważna sprawa dla pani Charlotty, którą wspiera także jej siostra bliźniaczka w Ameryce. Trzecia siostra w wieku 23 lat zmarła po powrocie z
więzienia za działania na szkodę III Rzeszy, wycień-czona eksperymentami medycznymi.
Burmistrz przekazał prośbę pani Charlotty administracji cmentarzy.
- Kiedy z ratusza dotarł do nas list od pani Ewy, prezes zapytał, co o tym myślimy - opowiada Monika Stodoła, administratorka cmentarzy komunalnych z Usteckiego Towarzystwa Budownictwa Mieszkaniowego. - Dobry pomysł, powiedziałam. A gdy zadzwoniłam do pani Ewy, która jest kobietą dynamiczną i pełną optymizmu, wiedziałam, że ławeczka stanie na cmentarzu.
Ewa Bajerska w imieniu pani Charlotty zamówiła ławkę w krakowskiej firmie, razem ze skromną pamiątkową tabliczką "Fam. Peth", czyli rodzina Peth.
Później odbyła się cała operacja logistyczna.
- Ławkę przywieziono do Ustki, a dokładnie do mojego domu. To było po południu. Targałam ją razem z kurierem, bo wtedy byłam w domu tylko z dzieckiem - opowiada pani Monika.
- Nie bardzo wiedziałam, jak ją bezpiecznie przechować, więc przywiązałam linką rowerową do kaloryfera na klatce schodowej. Następnego dnia poprosiłam chłopaków z firmy, by pomogli mi ją przetransportować.
Ławeczka miała stanąć obok pomnika "Poświęconego Zmarłym z bałtyckiego miasta Ustka" na cmentarzu.
- Trochę tam jest mało miejsca i trzeba by było na niej siedzieć tyłem do alejki. Dlatego ustawiliśmy ją kilka metrów bliżej - tłumaczy pani Monika.
W tym czasie trwała wymiana korespondencji mailowej i zdjęć.
Gdy pani Charlotte zobaczyła ławeczkę ustawioną na cmentarzu, powiedziała:
- Teraz już jestem spokojna. Pół godziny płakałam ze szczęścia, bo są jeszcze na świecie dobrzy ludzie.
A tabliczka na ławeczce jest skromna.
- Bo chodzi o mały symbol. Dla wszystkich ludzi, żeby się łączyli, byli razem, nie dzielili na innych, gorszych i złych - mówi pani Charlotte.
Rodzina Peth mieszkała w domu przy dzisiejszej ulicy Marynarki Polskiej, tuż przed żłobkiem, idąc w kierunku morza. Zajmowała cały dom, nazwany Hubertus z pięknym ogrodem. Ojciec Charlotty był florystą. Sprzedawał kwiaty z własnego ogrodu. Mama pracowała w rzeźni u swoich rodziców.
Z Ustki jeszcze w 1944 roku najpierw wyjechała matka, później 18-letnia Charlotte z 13-letnią koleżanką. Ojciec opuścił rodzinne strony w 1947 roku. Pani Charlotte po latach trzykrotnie odwiedziła Ustkę, pierwszy raz w 1984 roku.
Dzisiaj na usteckim cmentarzu został tylko jeden niemiecki grób i kilka ułożonych obok siebie nagrobków. A teraz jest ławeczka, na której można przysiąść i przywołać pamię-cią tych, dla których już zabrakło miejsca na tej i w tej ziemi usteckiego cmentarza. Ławeczka Charlotty.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?