Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lębork. Kocie pchły zmieniły w koszmar życie mieszkańców domu przy Gdańskiej

Fot. internet/archiwum
Fot. internet/archiwum
Mieszkańcy jednego z domów przy ul. Gdańskiej w Lęborku nie mogą pozbyć się pcheł. Uciążliwe owady przyniosły ze sobą koty, które trafiły tam z sąsiedniego budynku.

Kotów jest około 15. Większość to młode kociaki. Schroniły się w pralni jednego z domów przy ul. Gdańskiej.

- Lokatorzy mieszkań przy ul. Gdańskiej brali sobie koty, a potem je wyrzucali. Rozmnożyły się bardzo szybko. Były źle traktowane, dlatego z budynków socjalnych koty przeniosły się na sąsiednie podwórko, akurat do moich rodziców - mówi pani Anna.

Zdaniem czytelniczki koty są strasznie zapchlone. Wspólnie z rodziną próbowała kilkakrotnie już pozbyć się pcheł, wszystko na nic.

Zostawiają pchły wszędzie dookoła. Na ubraniach przynosimy je do domu. Wszyscy są pogryzieni... Od prawie dwóch tygodni próbujemy się ich pozbyć. Specjalne preparaty działają tylko chwilowo, pchły wracają... Ile już pieniędzy na to poszło, szkoda gadać - mówi pani Anna.

Czytelniczka twierdzi, że pchły bardzo szybko się rozprzestrzeniają.

Nie mieszkam z rodzicami, a w centrum miasta, ale nawet ja mam w domu pchły, choć poza rybkami nie trzymam żadnych zwierząt - mówi. Przyznaje, że boi się o swoje małe dziecko.

Nawet moje dziecko i kilkumiesięczne dziecko brata były pogryzione. Mój brat na każdej nodze ma po kilkadziesiąt ugryzień. Ugryzienie przez pchłę jest gorsze od ugryzienia komara, swędzi kilkakrotnie gorzej i utrzymuje się przez około 2 tygodnie. To, co się dzieje, to jakiś koszmar - mówi kobieta.

Zdaniem specjalistów ugryzienia pcheł nie są groźne dla człowieka.

Ugryzienia pcheł nie stanowią zagrożenia dla zdrowia, jeśli jednak jest ich dużo, to istnieje ryzyko zapalenia skóry i należy zgłosić się do lekarza rodzinnego - mówi Alicja Gajewska, naczelna pielęgniarka lęborskiego szpitala.
Na razie rodzina pani Anny zgłosiła sprawę do MZGK.

Przysłali firmę deratyzacyjną i pryskane było całe podwórko. Zobaczymy, czy zadziała - mówi kobieta.
My o sprawie bezdomnych kotów poinformowaliśmy lęborski oddział Animals. Działacze stowarzyszenia obiecali pomóc rodzinie pani Anny.

- Skontaktujemy się z tą panią i spróbujemy wyłapać koty. Z tego, co mówi, może być to trudne, bo koty są nieufne. Ustawimy klatki tzw. samołapki i postaramy się pojedynczo wyłapać zwierzaki. Potem je odpchlimy, bo przecież przez pchły także one cierpią - mówi Agnieszka Śpiewak z lęborskich Animalsów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza