Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekarz mówił, że stawy mnie bolą, bo jestem za gruba. Okazało się, że mam neuroboreliozę

Magdalena Olechnowicz
Magdalena Olechnowicz
Ania od ponad 10 lat pracuje w ajencji PKO BP przy obsłudze klienta. O chorobie poinformowała nas jej przyjaciółka.
Ania od ponad 10 lat pracuje w ajencji PKO BP przy obsłudze klienta. O chorobie poinformowała nas jej przyjaciółka.
Nazywam się Anna Antoń. Mam 33 lata, jestem mamą siedmioletniego synka Stasia. W lipcu 2018 roku moje życie wywróciło się do góry nogami - tak zaczyna swoją opowieść słupszczanka Anna Antoń, u której zdiagnozowano neuroboreliozę i zapalenie opon mózgowych. - Najgorsze jest to, że choroba zaatakowała znienacka i zniszczyła mi życie, z którego byłam tak bardzo dumna. Anię czeka długie leczenie, które jest bardzo kosztowne. Możemy jej pomóc, wpłacając choćby najmniejszą kwotę na konto założone na portalu zrzutka.pl.

Ania od ponad 10 lat pracuje w ajencji PKO BP przy obsłudze klienta. O chorobie poinformowała nas jej przyjaciółka.
- Mimo przeciwności losu związanych z jej życiem prywatnym, Ania zawsze była uśmiechnięta, pomocna, energiczna, zawsze jej było pełno. Każdy, kto ją zna lub chociażby kojarzy z poprzedniej pracy, w agencji PKO, wie, że nie było dnia, żeby nie rzuciła jakąś anegdotą lub zwykłym żartem. Dziś nie ma już praktycznie śladu po tej zwariowanej Ance. Jest tylko codzienny ból, niedowład, ataki padaczki, podejrzenie Parkinsona, przemieszczanie się przy pomocy kuli albo balkoniku i wiele innych, bo chorób nie ubywa - wręcz przeciwnie. A to wszystko przez jednego kleszcza...

Zanim jednak zdiagnozowano boreliozę, minęły dwa lata.
- Wszystko się zaczęło się w momencie, kiedy w 2016 roku ugryzł mnie kleszcz. To były wakacje. Kleszcza wyciągnęłam i myślałam, że jest okey, przecież nie każdy kleszcz wywołuje boreliozę. Jednak kilka dni później dostałam gorączkę a na ramieniu pojawił się czerwony rumień. Czułam się źle - zaczyna swoja historię Ania. - To był weekend. Pojechałam na nocny dyżur. Lekarz zapytał, czy piłam alkohol, wiec przyznałam, że wypiłam dwa drinki. Był weekend, wiec mogłam sobie na to pozwolić. Lekarz stwierdził, że mam uczulenie na alkohol. Skoro tak lekarz stwierdził, wyeliminowałam go całkowicie ze swojego życia. Jednak przez kolejne miesiące, a miałam nawracające gorączki i bóle stawów. Lekarz mówił, że pewnie jestem przemęczona i zalecał odpoczynek od pracy, dostawałam zestaw witamin. Co do stawów, cały czas słyszałam: "jest pani gruba, musi pani schudnąć". Pewnego dnia w pracy ból okropnie się nasilał, jakby mi ktoś łamał kości, to było okropne. Czułam jak gdyby ktoś na żywca, przy użyciu gwoździ i młotka, łamał mi stawy, składał, a po chwili znowu łamał. Wtedy jeszcze nie zdawałam sobie sprawy z tego, że to będzie ostatni dzień mojej pracy...

To był 25 lipca 2018 roku.
- Udałam się do lekarza, który zalecił komplet badań z krwi - morfologię, CRP i OB. Został mi przepisany antybiotyk i stwierdzono ostre zapalenie stawów. Z dnia na dzień mój stan zdrowia zaczął się pogarszać. Drugi lekarz stwierdził, że będzie to angina i zalecił przyjmowanie nowego antybiotyku. Po dwóch dniach, kiedy już nie potrafiłam funkcjonować przy gorączce 40° C i nie do zniesienia bólem głowy, tata zawiózł mnie na SOR w Słupsku. Spędziłam tam dwa dni i dopiero po zbadaniu płynu rdzeniowego kręgosłupa stwierdzono zapalenie opon mózgowych. Zostałam przetransportowana karetką na sygnale ze Słupska do Gdańska na oddział zakaźny - relacjonuje kobieta.

Przy kolejnych badaniach potwierdzono - oprócz zapalenia opon mózgowych - też neuroboreliozę.
- Pomimo leczenia szpitalnego mój stan zdrowia pogarszał się. Lekarz stwierdził zapalenie mózgu. Ból i objawy towarzyszące były nie do wytrzymania. Po badaniu psychologicznym okazało się, że mam bardzo wysoki poziom lęku, zaburzony proces poznawczy, które służą nam do poznania rzeczywistości, uzyskania orientacji w otoczeniu, przyswajania wiedzy o otaczającym nas świecie i przetwarzania uzyskanych informacji, a następnie wyprowadzania ich do otoczenia w formie reakcji, jaką jest nasze zachowanie - opowiada Anna Antoń.

Po miesięcznym pobycie w szpitalu, Ania została wypisana z zaleceniami dalszego leczenia u neurologa, reumatologa, w poradni chorób zakaźnych, a także u psychologa i psychiatry.

- Już kolejne miesiące spędzam na wizytach u lekarzy specjalistów. Utrzymują się w dalszym ciągu bóle stawów, sprawiające problem z poruszaniem się, drżenia i niedowład prawej ręki, problem z funkcjonowaniem zwieraczy, zaburzenia snu, padaczka, jąkanie, lęki powodujące zamknięcie się na otoczenie, depresja - przez długie leczenie bez efektów poprawy. Dodatkowo zniszczony układ odpornościowy powoduje częste infekcje, które wymagają antybiotyku, co spowodowało, że ostatnie pół roku spędziłam w domu - ubolewa kobieta.

Ania leczy się także w specjalistycznej poradni chorób układu pozapiramidowego. Zostały stwierdzone kolejne jednostki chorobowe.

Następstwem leczenia neuroboleriozy było potwierdzenie takich chorób jak dna moczanowa, dystonia, depresja lękowa. Obecny stan zdrowia wymaga ciągłych wizyt u specjalistów - neurologa, reumatologa, psychologa i psychiatry.

- Sytuacja zdrowotna, w jakiej się znajduję, wymaga dużych nakładów finansowych na bardzo częste wizyty u specjalistów, wykup leków, które w większości nie są refundowane oraz na rehabilitację. Posiadam orzeczenie o niepełnosprawności, a od stycznia 2020 roku jestem na rencie z tytułu niezdolności do pracy. Wysokość renty, którą dostałam z ZUS jest załamująca, otrzymuję 999,64 zł. Samo moje leczenie miesięcznie kosztuje ponad 1000 zł, co sprawia że nie wystarcza mi na potrzeby bytowe. Sytuacja zmusiła mnie do skorzystania z pomocy MOPR. Otrzymałam też zapomogę w związku z trudną sytuacją finansową w kwocie 400 zł - mówi pani Ania. - Założyłam zbiórkę, ponieważ chcę zawalczyć o lepszą przyszłość, by polepszyło się moje zdrowie na tyle, abym mogła aktywnie spędzać dni z moim synkiem Stasiem, który jest wrażliwym dzieckiem i bardzo przeżywa obecną sytuację. On również potrzebuje wsparcia że strony psychologa. Pragnę też wrócić do pracy i dalej realizować się zawodowo. Chcę po prostu normalnie żyć i cieszyć się, że dałam radę wstać z łóżka. Dla mnie jest to tak wiele. Pieniądze, które udałoby mi się zebrać z Waszą pomocą, chciałabym przeznaczyć na wyjazd do ośrodka rehabilitacyjnego "Polanika", który zajmuję się rehabilitacją osób z neuroboreliozą oraz na zakup dobrego oczyszczacza powietrza, by zmniejszyć ryzyko kolejnych infekcji, a także na zakup sprzętu do rehabilitacji w domu, by uniknąć większych skupisk ludzi. Oczywiście też na zakup leków i pokrycie części wydatków domowych, co stanowi w chwili obecnej bardzo duży problem. Mały kleszcz ukradł mi życie, na dwa lata przykuł mnie do łóżka, zabrał możliwość cieszenia się pięknymi latami dzieciństwa Stasia. Dlatego bardzo Was proszę o chociażby symboliczną złotówkę.

Kolejne badania potwierdziły dodatkowo jeszcze tężyczkę oraz poważniejsze uszkodzenie ośrodkowego układu nerwowego. Ania porusza się z balkonikiem, ale nie poddaje się! Liczy na naszą pomoc.

Pieniądze możesz wpłacić tutaj:

I ty możesz pomóc. Zbiórka dla Ani. Kliknij i wpłać

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza