Pani Grażyna z Ustki (nazwisko do wiadomości redakcji) była wczoraj u swojej pani doktor. Ta wypisała receptę na trzy leki - na nadciśnienie i na serce.
- Poszłam do apteki Usteckiej, ale farmaceutka powiedziała, że może sprzedać mi leki, ale za sto procent odpłatności, bo doktor nie zaznaczyła poziomu refundacji - opowiada pani Grażyna.
Wróciła więc z receptą do lekarza. Wtedy pani doktor przybiła pieczątkę "refundacja leku do decyzji NFZ". Pacjentka wróciła do apteki, ale usłyszała to samo. Kobieta poszła do innej apteki, ale tam z kolei nie było poszukiwanego leku. Nie poddała się jednak i poszła do kolejnej - usteckiej Remedium.
- Tam również usłyszałam, że mogę kupić leki, ale bez refundacji. Zdenerwowałam się i zrezygnowałam z zakupu - mówi ustczanka.
- Lek jednak mi się kończy i jutro chyba pojadę do Słupska, może tam kupię lek ze zniżką. Nie będę płaciła za błędy ustawodawcy czy też ze względu na jakiś protest lekarzy - dodaje kobieta.
Więcej na temat całego zamieszania z receptami oraz lekami refundowanymi przeczytasz we wtorkowym (3 stycznia) wydaniu Głosu Pomorza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?