Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łobuz i prymus o szkole sprzed lat

Piotr Kawałek
Mirosław Pająk
Mirosław Pająk Fot. Sławomir Żabicki
Przemoc w szkole to nie wynalazek naszych czasów. Była tam zawsze, tylko zmieniły się jej przejawy. O swoich szkolnych przeżyciach opowiadają dzisiejsi słupscy radni - Zbigniew Wiczkowski (prymus) oraz Mirosław Pająk (łobuz).

Mirosław Pająk, dzisiaj wiceprzewodniczący Rady Miejskiej w Słupsku, już w chłopięcych latach miał opinię rozrabiaki. Sam wspomina, że wdawał się w bójki. - Zapisałem się na boks do Czarnych - mówi.
- Rozpierała mnie energia, hormony buzowały, no i czasem dochodziło do bijatyk. Raz pobiłem ucznia o trzy lata starszego i wyższego, który ciągle nas gnębił.
Pamięta zarówno przemoc między uczniami, jak i nauczycieli wobec wychowanków. - Gdy była draka, nauczyciel wuefu brał trampka i walił nim ucznia w czoło - wspomina. - Z kolei nauczyciel fizyki bił nas mokrą szmatą po głowie. Trzeba było stać nieruchomo, a on okładał, aż człowiek cały był mokry i musiał się przebierać. Wtedy mieliśmy z tego ubaw, ale dzisiaj nie można tego traktować inaczej, jak poniżanie uczniów przez pedagogów.
Bicie było w jego czasach powszechnym "środkiem wychowawczym". - Nikt nie chciał dostać w skórę czy być zawstydzony i bardzo się pilnował - mówi Pająk. - Dziś nauczyciel nie może w szkole odezwać się nawet złym słowem i dlatego uczniowie robią, co chcą. Znają swoje prawa i to wykorzystują, prowokują nauczycieli, którzy mają związane ręce.

Zbigniew Wiczkowski
(fot. Fot. Sławek Żabicki)

Zbigniew Wiczkowski, słupski radny i dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego też doskonale pamięta szkolne lata. - Byłem uczniem spokojnym, zdyscyplinowanym, nigdy nie zdarzało mi się wchodzić w konflikty z nauczycielami czy kolegami - wspomina. - Kiedyś szkoła była zupełnie inna, nauczyciele mieli poważanie. Nie do pomyślenia było to, co dzieje się dziś, na przykład bójka z pedagogiem.
Nie przypomina sobie, aby ktoś wymuszał pieniądze albo straszył pobiciem. Poza tym za najmniejsze przewinienie były kary, a najgorszą z nich było zawieszenie. - Mnie też się to zdarzyło. W dzień wagarowicza nie przyszedłem do szkoły i za to mnie zawiesili. Byłem przerażony, nie wiedziałem co powiem rodzicom - wspomina Wiczkowski.
Dzisiaj obaj nie mogą uwierzyć w to, co dzieje się w naszych szkołach. I zgodnie obarczają za to rodziców. - Nasze pokolenie jest temu winne - mówi Wiczkowski. - Tłumaczę to źle pojętą demokracją. Po okresie totalnego podporządkowania przyszła wolność, którą się zachłysnęliśmy. Pamiętamy o swoich prawach, ale zapominamy o podstawowych obowiązkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza