Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mleczarnia Lacpol w Kobylnicy chce zwolnić całą załogę

Piotr Kawałek, fot. Krzysztof Tomasik, www.gp24.pl
Piotr Basiak pracuje w mleczarni już 30 lat
Piotr Basiak pracuje w mleczarni już 30 lat
To najprawdopodobniej ostatnie chwile, kiedy możemy kupić w sklepie pyszne i zdrowe jogurty, koktaile i inne przetwory mleczarni w Kobylnicy. Do końca lipca wszyscy pracownicy zakładu - 73 osoby - stracą pracę.

Magazynier Piotr Basiak (na zdjęciu) przepracował w mleczarni 30 lat. To jego pierwsza praca. Boi się, że zarazem ostatnia. Jest zrozpaczony. Kilka miesięcy temu Lacpol zwolnił jego żonę.

Powodem fatalnej sytuacji firmy jest nagły spadek popytu na jej przetwory mleczne. Związki zawodowe, do których należy połowa pracowników, zapowiadają protesty i walkę o utrzymanie miejsc pracy.

W lutym Zakład Mleczarski z Kobylnicy sprzedał zaledwie 120 tysięcy kubeczków jego sztandarowego produktu - jogurtu śródziemnomorskiego. To trzy razy mniej, niż powinien, aby przynosić zyski. Ostatnią nadzieję na przetrwanie firma widzi w konsumentach.

Sprzedaż najtańszego mleka w woreczku zmniejszyła się z 45 do 11 tysięcy litrów miesięcznie.

- Drastyczny spadek sprzedaży naszych produktów to bezpośredni powód ogłoszenia zwolnień grupowych - nie kryje Halina Jabłońska, prezes kobylnickiej spółki Zakład Mleczarski, w której 100 proc. udziałów ma warszawska firma Lacpol.

- Ekonomia jest twarda. Musimy generować zysk, aby funkcjonować na rynku. Konkurencję mamy ogromną, a na dodatek zakład dobijają ogromne koszty utrzymania.

Niedługo też spółka zostanie zlikwidowana i stanie się tylko oddziałem zamiejscowym Lacpolu z Warszawy. Zwolnienia są już uzgodnione z nowym właścicielem, który w przypadku poprawy koniunktury może je ograniczyć lub odwołać. Na razie jednak stoi na tym, że pracę do końca lipca ma stracić cała 73-osobowa załoga. Zostanie tylko dwuosobowy zarząd. W tym roku z zakładu zwolniono już 14 osób, pod koniec ubiegłego - 17.

Załoga jest załamana, niektórzy przepracowali tu całe życie. - Nie wiem, co będę dalej robił. Do emerytury mam jeszcze ponad 10 lat - mówi Piotr Basiak, magazynier, którego żonę już wcześniej zwolniono z mleczarni. - Wciąż mamy nadzieję, że uda się zatrzymać zwolnienia.

Nikt jednak nie wie, jak będzie wyglądała przyszłość zakładu. Teoretycznie, nowy właściciel może kontynuować produkcję, co dziś jest jednak mało prawdopodobne. Może też zająć się tylko skupem mleka od rolników i redystrybuować je. Pani prezes twierdzi, że dostawcy nie mają się czego bać: - Zapewniliśmy ich na piśmie, że mleko będzie odbierane.

 

Solidarność rozpocznie wkrótce negocjacje z zarządem spółki. Dziś i jutro związkowcy mają się też zastanawiać nad formami protestu, być może będzie to pikieta przed bramą zakładu.

- To katastrofa dla regionu, bo nie tylko my stracimy pracę - przekonuje Waldemar Skrzeczyna, przewodniczący zakładowej Solidarności. - Dotkliwie odczują to firmy powiązane z nami: producenci opakowań, serwisanci sprzętu, a nawet producenci mleka, bo trudno uwierzyć, że inne zakłady będą jeździły po nie do nas kilkaset kilometrów.

Prezes Jabłońska nie kryje, że jedynym ratunkiem dla mleczarni może być tylko gwałtowny wzrost sprzedaży produktów. - Jako mieszkańcy miasta i regionu powinniśmy popierać lokalne produkty - uważa. - Nasze przetwory są zdecydowanie lepsze i zdrowsze od wyrobów najpopularniejszych marek.

Zakład produkuje między innymi jogurt śródziemnomorski w dwóch rodzajach, koktajl owocowy w różnych smakach, kefir, mleko i śmietanę.

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza