Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na mojej ulicy. W tym tygodniu odwiedziliśmy mieszkańców ulicy Kozietulskiego w Słupsku.

Fot. Kamil Nagórek
Na podwórkach nie ma atrakcji dla dzieci. Stoją tu tylko tylko samochody.
Na podwórkach nie ma atrakcji dla dzieci. Stoją tu tylko tylko samochody. Fot. Kamil Nagórek
Niezbyt dobrze się mieszka tuż za płotem jednostki. Większość osób, z którymi udało nam się porozmawiać, nie jest zadowolona z faktu, że mieszka właśnie w tej części miasta.

Jedyną zaletą, którą wymieniali mieszkańcy, była naprawiona w ostatnim czasie nawierzchnia jezdni oraz chodniki.

- Mieszkam przy tej ulicy już przeszło 50 lat - mówi pani Zenobia, emerytka. - Pamiętam, że jak się tu wprowadziłam oraz przez kolejne kilkadziesiąt lat ulica była w opłakanym stanie. Przede wszystkim każdemu nie podobały się kocie łby. Za każdym razem, gdy otwieraliśmy okno, słyszeliśmy jazgot przejeżdżających samochodów.

To było bardzo uciążliwe. Chodniki też były fatalne. Po remoncie nasza ulica stała się znacznie ładniejsza. Położono polbruk i wyrównano jezdnię. Ulica zyskała też dużo uroku dzięki nowej drodze rowerowej. Teraz znacznie częściej widać tu osoby uprawiające sport. Przy ulicy Kozietulskiego nie ma zbyt wielu mieszkańców.

Większość osób mieszka w dwóch kamienicach znajdujących się naprzeciw muru jednostki wojskowej. Wielu z nich narzeka, że chociaż sąsiadów jest niewielu, nie łączą ich dobre stosunki.

- O przyjaźni w naszej kamienicy można zapomnieć
- mówi jedna z lokatorek kamienicy chcąca zachować anonimowość. - Nikt tu nikogo nie lubi i nikomu nie pomaga. To nieprzyjemna sytuacja. Właściwie wszystko zaczęło się rok temu. Jedna z sąsiadek zaczęła plotkować i tak się wszystko potoczyło. Raczej ze sobą nie rozmawiamy. Ograniczamy się tylko do słów "dzień dobry" i tyle. Nikt tu nie ukrywa swojej niechęci do siebie. Cóż więcej można powiedzieć, po prostu tolerujemy się nawzajem.

Sami musimy dbać o nasze klatki schodowe
Wielu mieszkańców narzekało na wygląd swoich kamienic oraz stan klatek schodowych.

- Spółdzielnia mieszkaniowa w ogóle o nas nie dba
- twierdzi Krystyna Rudzka, mieszkanka. - Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek nasza klatka schodowa była remontowana. Sąsiedzi sami dbają tu o wszystko. Każde piętro jest pomalowane inną farbą, bo mieszkańcy sami malowali ściany, żeby było trochę ładniej.

Lokatorzy skarżyli się, że nie mają łatwego dostępu do mediów. Chcieliby, podobnie jak inni słupszczanie, móc korzystać z telewizji kablowej. Tymczasem wielu z nich ma najwyżej kilka podstawowych programów telewizyjnych.

- Jest to dla nas duży problem - dodaje pani Elżbieta (nazwisko do wiadomości redakcji), sąsiadka pani Krystyny. - Właściwie zostaje nam czytanie gazet, bo sama mam tylko dwa programy. Mamy na ulicy tylko dwie kamienice i to dlatego nie chcą nam założyć tu kablówki. Z internetem też jest problem. Pozostaje nam korzystanie z przekazu radiowego. Nie mamy też ciepłej wody. Musimy korzystać z grzałek elektrycznych, kiedy chcemy się umyć. Czasem czuję się, jakbym mieszkała
w lokalu socjalnym.

Zarówno mieszkańcom, jak i osobom pracującym przy ulicy Kozietulskiego najbardziej nie podoba się teren jednostki wojskowej, z którym większość słupszczan kojarzy tę ulicę.

- Trochę czujemy się, jak w jakimś innym świecie
- usłyszeliśmy od pana Adama, mieszkańca ul. Kozietulskiego. - Mamy bardzo nieciekawy widok na jednostkę wojskową. Spacerowicze mogą natomiast "podziwiać" tylko szary, wysoki na kilka metrów mur jednostki. Najgorzej jednak wyglądają kolczaste ogrodzenia. Dobrze, że niedaleko jest trochę zieleni, to chociaż można iść tam na spacer.

- Na pewno nie chciałbym tu mieszkać - mówi Krzysztof Wróblewski, pracownik jednej z firm mieszczącej się przy ul. Kozietulskiego. - Właśnie widok jednostki najbardziej mnie odrzuca. Nie wyobrażam sobie mieszkać na ulicy ogrodzonej drutem kolczastym.

Hotel i uczelnia za oknami
Niektórzy słupszczanie kojarzą tę ulicę z hotelem Villa i restauracją Intryga. Villa wzorowana jest na modę Butique Hotel. Chociaż w centrum miasta trudno znaleźć jakiekolwiek znaki ułatwiające dojazd od restauracji, klienci trafiają tu bez problemu.

- Lubię raz na jakiś czas pójść do Intrygi, bo smakują mi serwowane tam potrawy
- mówi pani Katarzyna, słupszczanka. - Mają tam kilka firmowych dań, których nie znajdzie się nigdzie indziej. Zawsze zamawiam też pyszną sałatkę z krewetkami.
Przy ulicy Kozietulskiego mieści się także Wyższa Hanzeatycka Szkoła Zarządzania. Powstała ona w 1995 roku jako Wyższa Szkoła Zarządzania. Na uczelni można wybrać jeden z licznych kierunków kształcenia, m.in. finanse i rachunkowość czy turystykę i rekreację.
Tu mieszkam

(1) Tadeusz Narloch,
technik-mechanik
- Według mnie ulica Kozietulskiego należy do jednych z najbardziej spokojnych w mieście. Mieszkam tu od ponad 18 lat i właściwie nie mam na co narzekać. Ulica stała się w ostatnich latach ładniejsza. Można na przykład pojeździć tu na rowerze. Bardzo podoba mi się to, że w części, w której mieszkam, jest bardzo dużo dzikiej zieleni. Mam też gdzie wyjść na spacer z psem, bo za moim domem jest łąka. W pobliżu mojego domku mieszkają sami sympatyczni sąsiedzi, którzy nie mają problemów z pożyczenie przysłowiowej szklanki cukru. Zawsze sobie nawzajem wszyscy pomagamy.

(2) Elżbieta, pracownik fizyczny
- Nie potrafię znaleźć zalet mieszkania przy ulicy Kozietulskiego. Przede wszystkim administracja o nas w ogóle nie dba. Sąsiedzi sami wzięli się nawet za malowanie klatki. Moje piętro pomalowała córka, bo już nie mogłyśmy patrzeć na te odrapane ściany. Płacimy też duży czynsz, bo aż 580 złotych miesięcznie, a warunki są dosyć skromne. Niktórzy mówią nawet, że prawie jak w mieszkaniach socjalnych. Jest też wilgoć na ścianach. Bardzo przeszkadza mi to, że jesteśmy właściwe odcięci od mediów. Nie możemy, jak normalni ludzie, podłączyć sobie nawet kablówki, bo są tu tylko dwie kamienice. Mogę więc oglądać codziennie tylko dwa programy w telewizji. W grę wchodzi tylko internet radiowy. Nie podoba mi się to, że ogrodzili nas płotem. Przed wejściem wystaje szpikulec. To tylko kwestia czasu, aż ktoś się na niego nabije w ciemności.

(3) Krystyna Rudzka, rencistka
- Powiem tak: mieszkamy w getcie. Inaczej tego miejsca nie można nazwać. Czujemy się tu jak w klatce. Mam duży żal do administracji, bo nasze mieszkania są na poziomie tych socjalnych. Nie mamy nawet ciepłej wody w domach. Żeby się umyć trzeba sobie podgrzewać ją grzałką na prąd. Ogólnie bardzo źle mi się tu mieszka. Nie pamiętam, by administracja kiedykolwiek robiła tu remont. Sąsiedzi sami postanowili pomalować poszczególne piętra, żeby nie przechodzić codziennie po tak obskurnej klatce. Nie podoba mi się także to, że na podwórku jest parking. Nie ma natomiast niczego dla dzieci. Jedyną zaletą jest to, że odnowiono nasze chodniki oraz wyrównano nawierzchnię jezdni.

(4) Anna Kraszewska,
gospodyni domowa
- Wygląd ulicy w ostatnich latach bardzo się zmienił. Pamiętam jeszcze, jak niedawno jezdnie pokrywały kocie łby. Teraz kierowcy mogą jeździć po równej drodze. Niestety, odbiło się to na naszym spokoju, bo teraz przez ulicę Kozietulskiego przejeżdża znacznie więcej aut. Na szczęście da się do tego przyzwyczaić. Kiedyś chodniki po deszczu stawały się błotnistymi ścieżkami. Teraz jest znacznie lepiej. Jedynym problemem, jaki da się dostrzec, jest stan naszych klatek schodowych. Administracja powinna je odnowić. Nie narzekam na brak sklepów. W pobliżu jest Lidl, więc tam najczęściej robię zakupy.

(5) Julia Obłąk, gimnazjalistka
- Właściwie to tutaj młodzież nie ma niczego do roboty. Kiedy przychodzę ze szkoły, odrabiam lekcje i wychodzę na spacer z koleżankami do Parku Kultury i Wypoczynku. Na szczęście mieszkamy bardzo blisko tego największego parku w mieście. Wydaje mi się jednak, że na podwórku można by zrobić coś dla dzieci. Póki co stoją tam tylko samochody, a czasem chciałabym po prostu pobawić się ze znajomymi na podwórku. Do gimnazjum mam daleko, bo chodzę do szkoły przy ulicy Banacha, ale nie narzekam na dojazd. Poza tym wcale nie uważam, żebym miała daleko do centrum miasta. Stąd na Stary Rynek idzie się zaledwie kilkanaście minut.

(6) Jerzy Sadowski, mechanik
- Wydaje mi się, że ta ulica zmieniła się w ostatnich latach na lepsze. Dobrze, że zrobiono remont i wreszcie położono porządną nawierzchnię. Teraz można tu nie tylko z przyjemnością pospacerować, ale także przejechać się na rowerze. Jezdnia także jest wyrównana. Do pracy mam blisko, więc też nie mam na co narzekać. Firma, w której pracuję, znajduje się na pobliskiej ulicy. Na brak sklepów też nie narzekam. Mamy tu wszystko, czego nam potrzeba.
Tu pracuję

Honorata Śpiewak,
kelner-barman
- Chociaż lokal, w którym pracuję, nie znajduje się w samym centrum, nie narzekamy na brak klientów. Słupsk nie jest dużym miastem, a jego mieszkańcy nie mają problemów z trafieniem do nas. Ta ulica nigdy nie kojarzyła mi się ze spokojnym miejscem. Poza tym jest dość ruchliwa. Myślałam, że z chwilą otwarcia niedaleko nowej dyskoteki, będzie mniej bezpiecznie, ale na szczęście tak nie jest. Nie narzekam też na dojazd do pracy. Klienci także mają do dyspozycji wygodny parking. Trochę trudniej jest im dojechać do nas autobusem w weekendy.

Katarzyna Pokorska,
starszy kelner
- Dojazd do pracy nie jest dla mnie najlepszy. Zresztą ta ulica jest spory kawałek od centrum, a niektórzy w ogóle nie wiedzą, gdzie ona jest. Nasi klienci nie mają problemów z parkingiem, ale chyba powinniśmy mieć większy szyld, bo czasem słyszę, że trudno do nas trafić. Z pewnością nie chciałabym tu mieszkać, bo ulica, na której znajduje się mój dom, ma zdecydowanie więcej zalet. Zresztą zanim zaczęłam tu pracować, słyszałam, że ulica Kozietulskiego nie należy do najbezpieczniejszych.

Krzysztof Wróblewski,
zastępca szefa kuchni
- Ulica Kozietulskiego to przede wszystkim droga przelotowa. Wielu kierowców wybiera ją, by skrócić sobie drogę z ulicy Westerplatte na ulicę Gdańską. Z pewnością nie można jej uznać za reprezentacyjną. Przede wszystkim bardzo ponuro i przytłaczająco wyglądają mury i ogrodzenie jednostki wojskowej, z którą ta ulica jest głównie kojarzona. Z tego względu nie chciałbym tu także mieszkać. Poza tym dużego wyboru wśród lokali tu nie ma. Na ulicy Kozietulskiego znajdują się właściwie tylko dwa budynki mieszkalne. Z tego, co słyszałem, ludzie mieszkający tu mają sporo problemów z administratorami, czyli WAM. A tak w ogóle, to nie chciałbym mieć widoku na jednostkę wojskową. Mieszkam w centrum i tam jest mi dobrze.
(mm, fot. kn)
Historia ulicy

Ulica Jana Kozietulskiego (1778-1821, pułkownik wojsk polskich, uczestnik kampanii napoleońskich) przed wojną nazywała się Schliepgrund. Znajduje się tu piękna aleja drzew, ulicę przecina dolinka bezimiennego obecnie strumienia, a który przed wojną nazywał się Schliepgrundbach. Przy ulicy znajdują się jednostki wojskowe. W budynku po jednej z nich siedzibę ma Wyższa Hanzeatycka Szkoła Zarządzania. W roku 1873 przy ulicy Kozietulskiego powstał browar i restauracja przybrowarniana, tuż obok znajdowała się kręgielnia i tor kolarski, później przerobiony na stadion. W latach wojny znajdował się tu obóz pracy. W dawnej kuźni, gdzie wyrabiano podkowy dla pułkowych koni, mieści się dziś restauracja Intryga. Po wschodniej stronie znajdowały się gospodarstwa rolne.
(sten)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza