Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odpowiedzieli dlaczego nie powiadomili prokuratury o sfałszowaniu podpisów

Bogumiła Rzeczkowska [email protected]
Budowa parku wodnego w Słupsku.
Budowa parku wodnego w Słupsku. Łukasz Capar
Urzędnicy ratusza odpowiedzieli nam wczoraj, dlaczego nie powiadomili prokuratury o sfałszowaniu podpisów pod projektem akwaparku.

Przypomnijmy, w naszym czwartkowym artykule wypowiadała się inżynier Beata Lipowska z Krakowa, która okazała się figurantką w dokumentacji projektowej słupskiego akwaparku. Bez jej wiedzy i zgody architekt, stając do przetargu, wpisał jej nazwisko do wykazu projektantów z uprawnieniami, którzy spełniali wymagania przetargowe. Wygrał przetarg, a później ktoś sfałszował podpis instalatorki na projekcie, który przedstawiono do uzyskania pozwolenia na budowę. Beata Lipowska napisała pismo do ratusza, a gdy okazało się, że jest ujęta jako projektantka, od razu powiadomiła prokuraturę. Ratusz tego nie zrobił.

Według prawników, wszystko wskazuje na to, że doszło do sfałszowania podpisu (według pani inżynier, nie tylko jej, lecz także konstruktorów), poświadczenia nieprawdy, oszustwa przetargowego, bo zamówienie uzyskano podstępem, na podstawie nierzetelnych dokumentów, a w konsekwencji do naruszenia dyscypliny finansów publicznych.

Jednak urzędnicy przemilczeli te fakty nie tylko wobec organów ścigania, ale również - prezesa Urzędu Zamówień Publicznych i marszałka województwa pomorskiego, który przyznał Słupskowi prawie 20 milionów zł dofinansowania z unijnych pieniędzy.

Dopiero wczoraj otrzymaliśmy odpowiedź z ratusza na pytanie, dlaczego w maju ubiegłego roku miasto nie powiadomiło prokuratury o sfałszowaniu podpisów.

- W świetle artykułu 304. Kodeksu postępowania karnego (wszczęcie śledztwa) miasto Słupsk nie posiadało wiarygodnej informacji o popełnieniu przestępstwa - odpisał nam pocztą elektroniczną Dawid Zielkowski, rzecznik prezydenta miasta.

Tymczasem artykuł ten nie wymaga spełnienia warunku wiarygodności. Natomiast zobowiązuje wręcz instytucje państwowe i samorządowe, które w związku ze swą działalnością dowiedziały się o popełnieniu przestępstwa ściganego z urzędu, do niezwłocznego zawiadomienia prokuratury lub policji oraz wykonania niezbędnych czynności, by nie dopuścić do zatarcia śladów i dowodów przestępstwa.

Kolejne pytanie to: czy ratusz nie obawiał się, że osoby, które rzeczywiście zaprojektowały akwapark, nie mają do tego uprawnień lub co najmniej nie spełniają wymagań postawionych w przetargu?

A odpowiedź: "W postępowaniu administracyjnym związanym z wydaniem decyzji o pozwoleniu na budowę wydział urbanistyki, architektury i budownictwa stwierdził, że wszystkie odpowiedzialne osoby za wykonanie projektu (wszystkich branż) w wystarczającej ilości złożyły swoje podpisy w projekcie i dołączyły wszystkie wymagane dokumenty potwierdzające odpowiednie kwalifikacje zawodowe, jak również aktualne zaświadczenia, potwierdzające wpis na listę członków właściwej izby samorządu zawodowego oraz oświadczenia o sporządzeniu projektu budowlanego zgodnie z obowiązującymi przepisami i zasadami wiedzy technicznej."

Według ratusza, inżynier Lipowska nie była i nie mogła być traktowana przez organ jako sprawdzająca projekt, bo w dokumentacji nie przedłożono kserokopii jej uprawnień.

- Pismo do urzędu wysłałam przez moją kancelarię prawną. Kwestionowałam w nim swój podpis, ale to był problem wtórny. Przede wszystkim kwestionowałam fakt, że występuję w projekcie jako strona, a tym samym jestem odpowiedzialna za zawartość dokumentacji, której w ogóle nie znam - mówi Beata Lipowska. - Pismo oprotestowało również sam projekt jako niezgodny z Prawem budowlanym. Wpłynęło ono do urzędu w okresie, kiedy uprawomocniała się decyzja o pozwoleniu na budowę i zostało całkowicie zignorowane.

- Skoro wydział architektury nie potraktował mojego podpisu jako osoby będącej stroną w postępowaniu, to dlaczego w ogóle moje nazwisko tam się pojawia? - pyta pani inżynier, tłumacząc logikę urzędu: - Lipowskiej na dokumentacji nie musiało być, ale skoro była, to jej nie było, bo nie musiała być.

Natomiast wydanie w styczniu zamiennego pozwolenia na budowę (z powodu zmian w projekcie - red.) nie zmienia sytuacji instalatorki i konstruktorów. - Dopóki sprawa nie zostanie udowodniona, a inwestycja będzie kontynuowana, my ponosimy całą odpowiedzialność. Dlatego że pierwotne pozwolenie na budowę z kwietnia ubiegłego roku nie zostało anulowane, lecz tylko zmienione - dodaje Lipowska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza