- Dlaczego tak się stało?
- Doszliśmy do wspólnego stanowiska, że nasza współpraca nie ma sensu i rozstaniemy się w zgodzie za porozumieniem stron.
- To była chyba pana bardzo słaba jesień w karierze?
- Bardzo mało grałem w drugiej lidze. Do tego doszła jeszcze kontuzja nosa, która przytrafiła mi się w meczu drugiego zespołu w IV lidze.
- Co złożyło się na to, że nie udało się panu przebić do składu w II lidze?
- Rywalizacja była duża. Wszyscy walczyli o miejsca w podstawowym składzie. Mi po prostu zabrakło trochę szczęścia, a pracowałem solidnie.
- Jak współpracowało się panu z trenerem Waldemarem Walkuszem i kolegami z drużyny?
- Dobrze. Nie mam żadnych zastrzeżeń.
- Może nie przyjęła pana tzw. szatnia?
- Absolutnie nie. Klimat zawsze był fajny i sympatyczny.
- Jak pan ocenia szanse Druteksu-Bytovii w walce o pierwszą ligę?
- Warunki do pracy są dobre. Zespół jest silny i jest w stanie powalczyć o przepustkę na wyższy szczebel. Przynajmniej ja tak życzę bytowskiej drużynie.
- Co teraz pan porabia nie mając żadnej przynależności klubowej?
- Trenuję indywidualnie. Pomocną dłoń wyciągnął do mnie słupski Gryf i ćwiczę na jego obiekcie.
- Czy mam rozumieć, że wraca pan do klubu przy ulicy Zielonej w Słupsku?
- Do końca jesieni nie mogę nigdzie grać. W zimowym okienku transferowym podejmę ostateczną decyzję, w jakich barwach będę grał. Nie wykluczam powrotu do Gryfa.
- Miał pan propozycje z innych klubów?
- Miałem dwa telefony, ale nie chcę mówić skąd.
- Po bytowskim epizodzie nie wierzy pan w siebie?
- Wręcz przeciwnie. To mnie mobilizuje do jeszcze bardziej wytężonej pracy. Jestem młodym piłkarzem. Nie wybiegam za daleko w przyszłość, ale będę robił to, co najbardziej lubię, czyli nadal grał w piłkę nożną. Po prostu czuję bojowego ducha.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?