Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pchnął nożem prosto w serce, ale nie chciał zabić?

Bogumiła Rzeczkowska
Zdzisław P.
Zdzisław P. Fot. Łukasz Capar
Na cztery i pół roku więzienia skazał wczoraj słupski Sąd Okręgowy 53-letniego Zdzisława P. z Miastka, który pchnął nożem w serce swojego kolegę. Jednak sąd nie dopatrzył się próby zabójstwa.

Ważny zamiar, nie rany

Ważny zamiar, nie rany

Za usiłowanie zabójstwa, tak jak za popełnienie tej zbrodni, grozi kara nawet dożywocia. Jeśli jednak sąd uznaje, że sprawca nie miał zamiaru zabić, ale tylko kogoś zranić, najwyższa kara to 10 lat więzienia. Nawet jeśli obrażenia zagrażały życiu pokrzywdzonego.

Sąd Inwalida z Miastka na ławie oskarżonych

Nóż kuchenny miał 18 centymetrów długości. 7 grudnia ubiegłego roku leżał właśnie na ławie w pokoju Zdzisława P., bo ktoś robił nim kanapki. 53-letni gospodarz - inwalida bez nogi - pił alkohol z Beatą R.

Do mieszkania wszedł Krzysztof R., jej mąż, z którym już od dłuższego czasu kobieta nie żyła. Między mężczyznami doszło do sprzeczki, a Krzysztof R. chwycił Zdzisława P. za kark. Wtedy ten złapał za nóż i bez namysłu wbił ostrze prosto w serce kolegi.

- Pokrzywdzony doznał wstrząsu krwotocznego i minuty dzieliły go od tego, by odszedł spośród żywych. Przeżył dzięki lekarce z pogotowia i lekarzowi na oddziale, który zaryzykował... mimo sprzętu, jakim dysponuje szpital w Miastku i uratował mu życie - opisywał zdarzenie sędzia Jacek Żółć.

Jednak mimo tak dramatycznego zajścia sąd uznał, że Zdzisław P. nie chciał zabić Krzysztofa R., lecz tylko zranić, bo nie groził mu śmiercią i zadał tylko jeden cios.
Zdzisław P. tłumaczył, że pokrzywdzony potknął się i nadział na nóż.

Prokuratura żądała 10 lat więzienia za próbę zabójstwa. Sąd jednak przyznał rację obronie i skazał oskarżonego na cztery i pół roku więzienia za spowodowanie obrażeń. Jednak nie wypuścił go z aresztu.

- Mimo że oskarżony jest niepełnosprawny, może przebywać w warunkach aresztu. Ma tam zapewnioną pomoc lekarską - stwierdził sędzia.

- Każdy by chciał wyjść na wolność, ale w domu też mam areszt, bo rzadko wychodzę. Czasami latem na ławeczkę - twierdził oskarżony, a po wyjściu sali powiedział nam: - Żałuję, że tak się stało. Nie doszłoby do tego, gdybyśmy nie byli pijani. Ale już się pogodziliśmy.

Wyrok nie jest jeszcze prawomocny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza