- Mogę tylko powiedzieć, że podczas analizy dokumentów finansowych, które pozostawiły była dyrektor i współpracująca z nią księgowa, nowe kierownictwo naszej słupskiej placówki wykryło takie, które mogą świadczyć o nadużyciach finansowych - mówi Marzena Dobrowolska, prezes Pomorskiego Oddziału PCK w Gdańsku.
Zawiadomienie w tej sprawie już dotarło do Prokuratury Rejonowej w Słupsku.
- To pismo dołączyłem do sprawy dotyczącej słupskiego PCK, prowadzonej przez panią prokurator Beatę Majewską. Ona jeszcze nie została zakończona - mówi Dariusz Iwanowicz, prokurator rejonowy w Słupsku.
To kolejny z kroków, które podejmują władze PCK po wiosennej kontroli w biurze PCK i Domu Interwencji Kryzysowej w Słupsku. Jak już informowaliśmy, wtedy w trybie natychmiastowym zawieszono Adama K., pracownika gospodarczego DIK, który wkrótce złożył rezygnację z pracy w tej placówce.
Na urlop wysłano też Wioletę K., kierowniczkę tej placówki. Obydwoje obowiązuje też zakaz wstępu do siedziby DIK przy ul. Wolności. Jednocześnie władze PCK podjęły decyzję o odsunięciu od spraw finansowych Janiny Dzioby, długoletniej dyrektor biura PCK w Słupsku. A wkrótce potem podjęto decyzję o rozwiązaniu z nią umowy o pracę. Ze słupskiego PCK odeszła także dotychczasowa księgowa.
Równocześnie z gdańskimi władzami PCK kontrolę przeprowadzali także funkcjonariusze Wydziału Przestępstw Gospodarczych KMP w Słupsku. Teraz wynikami ich ustaleń już zajmuje się Prokuratura Rejonowa w Słupsku, która prowadzi dochodzenie wielowątkowe. Na razie nikomu nie postawiono żadnych zarzutów.
- Szczególny nacisk kładziemy na wątek pieniędzy pensjonariuszy Domu Interwencji Kryzysowej. Sprawdzamy, czy do nich trafiały i jak były wydawane - mówi Dariusz Iwanowicz, prokurator rejonowy w Słupsku.
Wątpliwości osób, które oczekiwały przeprowadzenia kontroli w Słupsku, budził sposób postępowania kadry zarządzającej wobec pieniędzy pensjonariuszy - starszych, schorowanych osób przebywających pod stałą opieką w DIK. Często są to ludzie opuszczeni przez rodzinę, którzy z jej strony nie mogli liczyć na opiekę.
W przypadku tych osób 70 procent emerytury szło na pokrycie kosztów utrzymania w DIK. Resztę pieniędzy powinni otrzymywać na wydatki własne. Tymczasem według części świadków emerytury przejmowali pracownicy DIK. Inni mówią o wyrzucaniu przeterminowanej żywności i paleniu mebli.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?