Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Perełki i supełki na wschód od Ustki

Ireneusz Wojtkiewicz
Jadące wzdłuż wybrzeża rowerzystki, zafascynowane widokami z nadmorskiej kładki koło Poddąbia (od lewej): Ewa Chełkowska, Dorota Cykalewicz, Katarzyna.
Jadące wzdłuż wybrzeża rowerzystki, zafascynowane widokami z nadmorskiej kładki koło Poddąbia (od lewej): Ewa Chełkowska, Dorota Cykalewicz, Katarzyna. Ireneusz Wojtkiewicz
Tłumu turystów i innych letników już tu nie ma, ale nadmorskie szlaki rowerowe i piesze na wschód od Ustki w niczym nie przypominają znanej z poprzednich lat powakacyjnej pustyni.

Jest dość ludno, głównie dzięki ciepłym, a nawet gorącym dniom, ale nie tylko temperatura wydłuża sezon. Ludzie po prostu coraz bardziej chcą bywać w nadmorskich ustroniach, i to bez względu na porę roku. Tutaj nastąpiła eksplozja turystyki rowerowej, ukazując zarówno perełki, jak i supełki tego zjawiska. Jak co roku sprawiam sobie wielką frajdę wypadami między Ustką a Rowami.

Często się mijam z niemieckimi cyklistami, których - jak słyszę i widzę - coraz więcej na tych terenach. Ale Holenderka polskiego pochodzenia naprawdę zaskakuje tym, że porzuca rowerowy raj, aby pojeździć nad Bałtykiem. Jej zdaniem nie powinienem się dziwić, bo Holandia to gęsta, niekiedy duszna sieć miejskich tras rowerowych, a polskie wybrzeże to wielka, w wielu miejscach jeszcze naturalna przestrzeń. Kłopot tylko z przewodnikiem. Holenderskiej cyklistce służy niedokładna, wyrwana z przewodnika Pascala mapka, według której zamierza pokonać trasę zwiniętych torów z Wytowna do Rowów. Psioczy, a mnie się przypominają inne przewodniki rowerowe tegoż wydawnictwa, szczególnie ten po Bornholmie. Jeden z jego autorów jest znany z tego, że zazwyczaj nie dosiada roweru. Objaśniam więc, jak jechać do Rowów, wspominając, że w niedawnej przeszłości nie brakowało tu holenderskich akcentów - wiatraków w Wytownie, Machowinku i Objeździe.

I coś mi się widzi, że ta pani wróci tu rychło, aby lepiej zgłębić ten holendersko-polski wątek. Tymczasem z Helu i Władysławowa przez Łebę zjechało do Rowów sześć cyklistek. Pragną dotrzeć do Ustki, potem Słupska i dalej na zachód, aż do Szczecina, gdzie mieszkają. Mają życzenie poznać jakiś odcinek nadmorskiego szlaku, byleby nie jechać publicznymi szosami. Wybieram niedawno opisywaną tu trasę z Poddąbia do Orzechowa przez kładkę widokową nad wąwozem oraz drogami leśnymi zwanymi ceglanką i kamionką. Kładka zatrzymuje na dłużej rozpościerającym się z niej widokiem zachodzącego słońca nad Bałtykiem. A ja podziwiam kondycję tych cyklistek - 40+ na pierwszy rzut oka.

Przed zmrokiem zdążą wjechać do Ustki, zakwaterować się i wykąpać w morzu. Mnie natomiast trapią ciemności na głównym zejściu na plażę w Poddąbiu, gdzie podjeżdżam w celu sprawdzenia sygnałów naszych czytelników - cyklistów i nie tylko. Połowa spośród kilkunastu lamp nie świeci. Iście egipskie ciemności panują na pozostałych dwóch zejściach. Za dnia obraz zaniedbań powiększy się o błotniste koleiny na traktach wiodących ku schodom na plażę, zrujnowany zjazd dla niepełnosprawnych oraz taki oto przykry widok: słupami wspomnianych lamp są żywe drzewa, w które wrastają metalowe opaski, mocujące kable i latarnie. Taka prowizorka trwa tu latami.

To nie to, co w pobliskiej Dębinie, gdzie z ul. Willowej prowadzi ku morzu nowo wybudowana droga, a właściwie ulica zwana Nadmorską. Znajduje się w strefie zamieszkania, chociaż to obszar rzadko zabudowany, niemal dziewiczy w porównaniu np. z Poddąbiem. Oświetlenie uliczne tak rzęsiste, że znajomy myśliwy odłożył flintę, bo na łowisku ma jednakowo widno dniem i nocą. Na domiar złego ktoś zwinął drogowskaz do Poddąbia, więc obcy chcąc nie chcąc zwiedzają tereny powojskowe. Z Dębiny kieruję się na Rowy czerwonym, przymorskim szlakiem turystycznym. Trasa średnio trudna, ale bardzo urokliwa, ukazująca w kilku miejscach, jak wędrujące wydmy zasypują połacie nadmorskiego lasu. Do Rowów ciągną mnie wieści o postępach w robotach hydrotechnicznych, których rezultatem ma być nadmorska promenada oraz nowe, zachodnie molo portu rybackiego.

Na piątym kilometrze od Dębiny zaczynają się zmagania z piachami pomiędzy płotami pasa wydmowego z lewej i ośrodkami wypoczynkowymi z prawej. Przy ostatnim od strony Rowów zejściu na plażę stanął elegancki obiekt publicznej toalety. Niestety już zamknięty. Na piątym kilometrze mijamy kamień pamiątkowy z napisem gloryfikującym fundusze europejskie na ochronę brzegów morskich Łeby, Rowów i Ustki. Z oddali słychać huk roboty, której budowa - miejmy nadzieję - nie potrwa dłużej niż wznoszenie piramidy faraona Cheopsa.

A na razie wjeżdżam na ok. 200-metrowy kawałek gotowej, udostępnionej dla spacerowiczów promenady w Rowach. Na zachodnim końcu znak zakazu jazdy rowerem, czego nie lubię i nie popieram, wszak uwzględnianie potrzeb cyklistów w inwestycjach publicznych to wymóg czasu, a nie czyjaś łaska czy widzimisię. Na drugim, wschodnim końcu kolejne ok. 100 metrów promenady, sięgającej nasady nowo budowanego mola portowego. Architektura tych budowli niezbyt porywająca, ale niech lepiej stawi czoła nawet najsilniejszym sztormom, niż upiększa. Na razie w Rowach lato trwa w najlepsze, handel działa jak gdyby nic. Oferuje już kalendarze na rok 2017, i to z 20-procentowym upustem. Oby to nie wieściło supełków więcej niż perełek.

Zobacz także: Przejażdżka rowerowa z prezydentem Biedroniem

Czytaj także:

gp24

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza