Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pijany podrzucony do klatki przez policjantów i straż miejską

Andrzej Gurba
Pijany mężczyzna podrzucony do klatki przez policjantów i straż miejską.
Pijany mężczyzna podrzucony do klatki przez policjantów i straż miejską. Archiwum
Policjanci i strażnicy miejscy z Miastka zostawili pijanego mężczyznę na klatce schodowej prowadzącej do piwnicy w bloku.

-W poniedziałek, po godzinie 10 pod blok podjechała policja i straż miejska. Przywieźli pijanego ojca, z którym nie utrzymujemy kontaktów. Zadzwonili na domofon, bo chcieli przyprowadzić go do mieszkania. Ojciec nie jest tu zameldowany. Był wyrok eksmisyjny. Policja wie, że nie zgadzamy się, aby przywozili go pijanego do naszego mieszkania. Mamy do tego powody. I to poważne. Mimo naszych wcześniejszych skarg, próbowali zrobić to - denerwuje się pani Katarzyna z Miastka.

Relacjonuje dalej, że policjanci i strażnicy weszli na klatkę schodową i zostawili pijanego na schodach prowadzących do piwnicy.

- Zeszłam na dół i to widziałam. Dlaczego nie zawieziono go do noclegowni albo do szpitala. Być może potrzebował pomocy. Podrzucono go jak kukułcze jajo na piwniczne schody. Zadzwoniłam ze skargą do komendy wojewódzkiej policji. Obiecali się tym zająć - mówi mieszkanka Miastka.

Zobacz także: Najdroższy hotel w Słupsku to... izba wytrzeźwień

Córki mężczyzny i była żona mówią, że pół godziny później ponownie podjechał radiowóz i zabrał go z klatki. Zadzwoniliśmy w tej sprawie do rzecznika prasowego bytowskiej policji.

- Od dyżurnego wiem, że mężczyznę znaleziono rano pod mostem i że trafił do placówki - mówił w czasie pierwszej rozmowy Jarosław Juchniewicz, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Bytowie. Kiedy rzecznik porozmawiał z policjantami, którzy przeprowadzali interwencję, stwierdził:

- Policjanci zostali poproszeni o asystę przez straż miejską. Mężczyzna wskazał ten, a nie inny adres. Policjanci wiedzieli, że wcześniej rodzina nie chciała go przyjąć. Podjęli jednak próbę kontaktu z domownikami. Nieudaną - oznajmia Juchniewicz.

- Z relacji policjantów wiem, że zostawiono mężczyznę na klatce schodowej tylko na jakiś czas i pod nadzorem sąsiadki, z którą funkcjonariusze rozmawiali. W tym czasie próbowali zdobyć telefon komórkowy do domowników.

- Jaki dozór sąsiadki?! Siedział sam. Nikogo przy nim nie było. Policja nie powinna tak postępować. Być może policjanci przyjechali drugi raz, bo dostali telefon w tej sprawie z komendy wojewódzkiej? - zastanawia się pani Katarzyna. Juchniewicz zaprzecza.

- Jak mówiłem, mężczyznę pozostawiono na krótki czas - mówi rzecznik. Pytamy, czy to standardowa procedura, że znalezionych pijanych bezdomnych zostawia się na klatkach schodowych i czy tak powinni postąpić funkcjonariusze? - Trudno mi to skomentować - ucina Juchniewicz.

Zobacz także: Prokurator zarzucił policjantowi kradzież

W podobny sposób wypowiada się Krzysztof Kuc, komendant Straży Miejskiej w Miastku. - Z mężczyzną był kontakt. Nie był w stanie, który zagrażał jego życiu czy zdrowiu. Na klatce spędził mniej niż pół godziny. W tym czasie moi podwładni szukali, wspólnie z policją, kontaktu do domowników
- oznajmia Kuc.

Komendant, jak i rzecznik nie potrafili powiedzieć, dlaczego mężczyzny nie przetrzymano w radiowozie albo od razu nie przewieziono go do noclegowni, bo tam w końcu trafił, albo na kilka godzin do policyjnej izby zatrzymań, bo czasami takie praktyki są stosowane. A jak postępuje z osobami pijanymi, które zimą znajdowane są na ulicach, słupska policja?

- Na początku staramy się ustalić miejsca zamieszkania takiej osoby. Jeśli to się nie udaje albo rodzina nie chce przyjąć takiej osoby, zawozimy ją do izby wytrzeźwień albo ogrzewalni. Nigdzie jej po drodze nie zostawiamy - mówi Robert Czerwiński, rzecznik prasowy słupskiej policji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza