Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podpalone auta Aleksandra Jacka. Śledztwo znów rusza

Bogumiła Rzeczkowska [email protected]
Śledztwo w sprawie podpalonych aut Aleksandra Jacka ponownie rusza.
Śledztwo w sprawie podpalonych aut Aleksandra Jacka ponownie rusza. Łukasz Capar
Od podpalenia aut Aleksandra Jacka mija rok. Już trzy dni po zdarzeniu policja ustaliła sprawców, a billingi telefonów prowadziły do konkretnych osób. Śledztwo jednak umorzono. Po zażaleniu ofiary śledczy próbują od nowa.

Kto może być sprawcą spalenia samochodów Aleksandra Jacka, policja ustaliła szybko. To 44-letni dzisiaj Czesław M. i jego brat 41-letni Jurij M. ze Słupska. Obaj w sklepie na stacji paliw przy ul. Kaszubskiej w Słupsku kupili denaturat i podpałkę w identycznych butelkach jak te znalezione na miejscu zdarzenia. Tak brzmi notatka policjanta.

Tymczasem śledztwo poruszało się mozolnie i ocię­żale. Kolejne czynności pojawiały się po czasie, a ten w tym przypadku był najważniejszy. Na przykład postanowienie o przeszukaniu mieszkań braci M. i żądaniu wydania rzeczy mających związek ze zdarzeniem wydano dopiero na początku września. To pięć miesięcy od podpalenia. Mimo że bra­cia zostali zarejestrowani przez sklepowy monitoring i od początku wiadomo było, o kogo chodzi.

Dopiero po przedłużeniu śledztwa w październiku zaplanowano pobranie materiałów porównawczych DNA i linii papilarnych od braci M. oraz powołanie biegłych. Wtedy też w planach śledz­twa ujęto przesłuchanie

Andrzeja O., majętnego przed­siębiorcy ze Słupska - na okoliczność ujawnienia połączeń komórkowych. Na większość czynności jednak było już za późno. Prokuratorzy się zmieniali, wykonywali w zastępstwie ważne czynności. Na koniec roku postępowanie umorzono z powodu niewykrycia sprawcy. Aleksander Jacek złożył zażalenie. Prokuratura nie przesłała jednak do sądu akt ze skargą pokrzywdzonego, lecz podjęła śledztwo na nowo. Zbadano ślad na taśmie mocującej butelki. Należał do aresztowanego w sobotę Jurija M. Jednak o jego bracie Czesławie M. policja już albo na razie nie mówi.

- Nic nie wiem na ten te­mat, by miał być poszukiwany - zastanawia się Robert Czerwiński, rzecznik słupskiej policji.

Sprawa billingów

Tymczasem z billingów telefonicznych wyraźnie wynika, że Czesław M. 9 kwiet­nia wielokrotnie kontaktował się z Andrzejem O.: zaraz po zdarzeniu napisał do niego SMS-a, a chwilę później do brata Jurija, który był - według naszych ustaleń - na me­czu koszykówki. Tego dnia Czesław M. dzwonił też do wielu osób z półświatka przestępczego.

Kim jest Czesław M.? To znany w słupskim pół­świat­ku kryminalista karany przez sądy okręgowy i rejonowy w Słupsku i Drawsku Pomorskim. Z wyrokami za pobicie, przywłaszczenia mienia, nielegalne posiadanie broni czy wreszcie za porachunki gang­sterskie.

Przypomnijmy: 7 listopada 1999 roku w dyskotece w słupskim Zajeździe, gdzie bawiła się mafia pruszkowska, został pobity i pocięty nożem jeden z uczest­ników. Ranny zadzwo­nił po Czesława M. Ten szyb­ko przyjechał z pistoletem kalibru 9 mm. Chodziło o zem-stę na Krzysztofie Ł. Gdy ten wyszedł na zewnątrz, Czesław M. jednym strzałem trafił go w dwie nogi. Ale mierzył wyżej. Żołnierz "Łapy" Rafał M. w ostatniej chwili z góry uderzył w rękę strzelającego. W 2008 roku za spowodowanie obrażeń Czesław M. został skazany na cztery lata pozbawienia wolności.

- Z innych prawomocnych wyroków jasno wynika, że w Słupsku działały dwie grupy przestępcze, a Czesław M. należał do jednej z nich. Dokładnie w rocznicę postrzelenia Krzysztofa Ł. doszło do zabójstwa przed lokalem Malibu. To nie jest zbieg okoliczności - uzasadniał wówczas sędzia Jacek Żółć.

Sąd okręgowy wydał w tych sprawach wyrok łączny - siedem lat więzienia. Jed­nak długotrwały pobyt w areszcie sprawił, że Czesław M. wkrótce mógł ubiegać się o przedterminowe zwolnienie warunkowe. Wyszedł na wolność 19. 08. 2010 r.

Kolejne nazwiska w sprawie

W umorzonej sprawie pod­palenia pojazdów Aleksandra Jacka pojawiają się też kolejne nazwiska, o których obecnie policja nie mówi. To wspomniany już biznesmen Andrzej O. i jego syn Krzy­sztof O.
Pierwszy z nich na przesłuchaniu nie pamiętał, czy w tamtym czasie dzwonił do Czesława M., a jeśli tak, to "na pewno nie w kwestii podpalenia samochodów Aleksandra Jacka, lecz napraw samochodu Czesława M. i jego brata". Andrzej O. dodał, że z klientami "zdzwa­nia się" o różnych porach dnia.
Krzysztof O. zaprzeczył, że zlecił podpalenie samocho­dów. Zeznał, że nie zna Jurija, ale człowieka o imieniu Czesław - tak. Powiedział, że nic nie wie na temat konfliktów swojego ojca z Aleksandrem Jackiem.

Wszyscy ci panowie zostali przesłuchiwani w charakterze świadków jeszcze przed umorzeniem śledz­twa. Przy tym prawdopodobnie brano pod uwagę ich ścisły związek ze zdarzeniem, bo pouczono ich o prawie do odmowy udzielania odpowiedzi na pytania, jeśli sami naraziliby się tym samym na odpowiedzialność karną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza